#1 Hogwart

6K 187 177
                                    

Cześć. Nazywam się Paula Rivera. Mam piętnaście lat i zaczynam naukę w Hogwarcie. Jestem na czwartym roku. Wcześniej uczyłam się w szkole w Ameryce, ale przeprowadziłam się do Anglii. Kiedyś już tu mieszkałam, ale to było dawno. Miałam wtedy bodajże siedem lat. Obecnie mój dom znajduje się w Londynie, więc do dworca King's Cross nie dzieli mnie masa kilometrów. Mam jeszcze dwa dni na przygotowania do wyjazdu, czyli dziś i jutro. Dzisiaj idę z rodzicami na ulicę Pokątną po potrzebne rzeczy. Wyszliśmy z domu o około 12:00. Gdy byliśmy już na miejscu, poszliśmy najpierw do Banku Gringotta po pieniądze. Weszliśmy do środka, a potem ruszyliśmy wagonem do naszej skrytki. Zabraliśmy z niej tyle pieniędzy ile było nam potrzeba i wyszliśmy. Chciałam iść najpierw po moją nową szatę, więc właśnie tam się udaliśmy. Przekroczyłam próg sklepu Madame Malkin i ujrzałam starszą kobietę.

-W czym mogę wam pomóc moi mili?-odezwała się staruszka.

-Chcielibyśmy kupić u Pani szatę dla naszej córki. Właśnie zaczyna naukę w Hogwarcie i...-powiedziała moja mama, ale nagle kobieta jej przerwała.

-Hogwart. To takie piękne miejsce. Uczyłam się tam ponad 50 lat temu...-ciągnęła staruszka i zanudzała mnie na śmierć.-A teraz jestem asystentką Madame Malkin i sprzedaję uczniom tej szkoły szaty. Fascynujące, nieprawdaż?-zapytała, a ja nie odpowiedziałam tylko lekko skinełam głową.-A jaki córka nosi rozmiar ubrań?

-Zależy. S/M- odpowiedziała mama.

-Dobrze... Ooo! Proszę. Przymierz najpierw tą szatę, a potem tą drugą-powiedziała dając mi je.

Ruszyłam w stronę przymierzalni i włożyłam na siebie szatę. Pasowała idealnie.

-Ta jest w sam raz- powiedziałam wychodząc z pomieszczenia.

-Znakomicie! Zaraz wam ją zapakuję-podeszła do kasy i włożyła strój do torby.- To będzie 86 galeonów.

Tata zapłacił i wyszliśmy ze sklepu. Potem poszliśmy po książki, a następnie udaliśmy się po różdżkę do Ollivandera. Nie żebym jej nie miała, ale ta jest w koszmarnym stanie. Weszliśmy do środka i przywitał nas starszy mężczyzna, który zaczynał wyjmować po kolei różne rodzaje tego przedmiotu. Każda, której dotknęłam wywoływała jakąś katastrofę. Wreszcie Ollivander podał mi tą, która była o niebo lepsza od tamtych.

-12 i 1/4 cala. Hm... To cis. Aspektami tego trującego drzewa jest siła, sprężystość, życie i śmierć. Zwane jest czasem drzewem nieśmiertelności. Bardzo rzadko można znaleźć różdżkę z tego drzewa. Rdzeń tej różdżki to kieł widłowęża. Jest to najlepszy rdzeń dla walczących z czarną magią. Twoja różdżka jest bardzo giętka. Jest bardzo łatwa do zgięcia. Przy odrobinie dobrej woli można zrobić z niej supeł. Pamiętaj, że ta różdżka nie bez powodu wybrała właśnie ciebie... Należy się 38 galeonów.-powiedział staruszek, a ja się lekko zaśmiałam. Nie dlatego, że mówił o różdżkach jak o żywych istotach, ale dlatego, że z śmiertelnej powagi, przy ostatnim zdaniu nagle powiedział to tak chamsko z lekkim uśmiechem na twarzy.

Zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu.

-Lubię tego gościa-powiedziałam mając na myśli Ollivandera.

Weszliśmy jeszcze kupić książki i inne potrzebne rzeczy. Dostałam nawet w prezencie od rodziców sowę śnieżną. Nazwałam ją Seli. Gdy przechodziliśmy koło sklepu moim oczom ukazała się wspaniała miotła. Był to nowy Nimbus 1500.

-Tato... Mogę?- zapytałam robiąc smutną minkę.- Wiesz, że kocham Quidditcha.

-Jeśli obiecasz mi, że będziesz starać się jak najlepiej, żeby dostać się do drużyny.

You are Beautiful || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now