#11 Miłość na krawędzi ze śmiercią

1.4K 97 6
                                    

*Tak jak w poprzednim rozdziale, polecam piosenkę u góry♡*

Pov. Syriusz

Czekałem już kilka godzin, a nie dostałem żadnej informacji. Z każdą kolejną minutą bałem się coraz to bardziej. Przyjaciele w tym czasie siedzieli przy mnie i próbowali mnie na marne uspokoić. Nasze dormitorium wydawało mi się w tym momencie takie malutkie. Nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu. Czułem się jak ptak w klatce.

Wreszcie nie wytrzymałem i musiałem tam pójść. James i Remus próbowali mnie powstrzymać, ale to nic nie dało. Przez to jeszcze wchodząc otworzyłem drzwi z hukiem, dlatego pielęgniarka szybko się zorientowała, że tam jestem. Uklęknąłem przy jej łóżku i patrzyłem na nią przez chwilę.

-Obudź się proszę. Słyszysz mnie? Błagam, otwórz oczy. Proszę. Przepraszam za wszystkie krzywdy, które ci kiedyś wyrządziłem. Dziękuję, że byłaś przy mnie tyle czasu, bo nikt normalny by ze mną tyle nie wytrzymał- zacząłem błagać, a po moich policzkach spływały łzy.- Teraz proszę cię tylko, żebyś wstała i uśmiechnęła się do mnie jak zawsze, rozumiesz? Chcę tylko tego i niczego więcej.

Trzymałem jej zranioną rękę i nie chciałem jej puszczać. Najbardziej liczyło się dla mnie to, żeby być teraz przy niej. Długo jednak to nie trwało, bo wyrzuciła mnie stamtąd pielęgniarka. Na korytarzu czekała m mnie reszta.

-Czemu mi nic nie powiedziała? Czemu nie mówiła, że ma problemy?- zadawałem w kółko te same pytania.

-Może dlatego, że jej głównym utrapieniem byłeś ty- odezwała się Lily- A raczej brak twojej obecności.

-To wszystko wina Jamesa, gdyby nic jej nie nagadał byłoby w porządku- powiedziałem wściekły na niego.

-Ile razy mam cię jeszcze przepraszać?- zapytał zakłopotany.

-Nie mnie przepraszaj tylko ją. To nie ja sobie podcinałem żyły- powiedziałem nie wytrzymując i ponownie łzy zlatywały z moich oczu w dół.

-Syriusz, jest już późno. Jutro są lekcje, a my musimy się wyspać, tak samo jak ty...- wtrącił nagle Remus.

-Może dojdę do was później- odpowiedziałem, po czym reszta udała się do wyjścia.

Zostałem sam. Siedziałem kilka godzin, aż w końcu zmęczony tym wszystkim po prostu zasnąłem, siedząc na podłodze.

Ze snu wzbudziła mnie Pani Pomfrey.

-Mam dla ciebie dobre wieści. Paula się wybudziła. Zupełnie jakby po waszej rozmowie poszła po rozum do głowy, jednak jak widzisz trochę to trwało- oznajmiła, na co ja od razu się ożywiłem.

-Kiedy będę mógł ją zobaczyć?- zapytałem niecierpliwie.

-Dopiero gdzieś o 11:00.

-Dziękuję.

Z tego podekscytowania czekałem aż do samego rana. Gdy wreszcie mogłem wejść, niezmiernie się cieszyłem.

-Część, skarbie. Jak się czujesz?- zapytałem.

-Jest okey. Dziękuję, że przyszedłeś- odpowiedziała.

-Czekałem tu kilkanaście godzin specjalnie dla ciebie.

-Wiesz, że nie musiałeś. Nie chcę sprawiać ci kłopotu.

-Nawet tak nie mów. Nie musiałem czekać, ale chciałem. Nie myślałem o niczym innym.

-I nic w tym czasie innego nie robiłeś, tylko siedziałeś pod salą? Nie wierzę. Nie usiedziałbyś tu ani chwili.

-Dlatego raz się tu włamałem- powiedziałem ze śmiechem.

You are Beautiful || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz