19. Marzenia się spełniają?

291 65 12
                                    

- Nie wiem jak Ci to wyjaśnić. - Lisa schowała twarz w dłoniach, czując pewnego rodzaju zażenowanie. - To skomplikowane.

- Co jest skomplikowanego w prawdzie? - Mężczyzna westchnął ciężko, kiedy poprawiał się na krześle.

Wspólnie siedzieli w kuchni, milcząc przez dłuższy czas. Mieli przed sobą nieprzyjemną rozmowę, która bez względu na zakończenie - wróżyła tylko jedno. Zniecierpliwiony Jungkook wstał i usiadł bliżej blondynki, łapiąc ją za dłonie, które schował w tych swoich. Młodsza spojrzała niepewnie na niego, cała spięta.

- Bądź ze mną po prostu szczera. Znajdziemy wspólnie rozwiązanie. Wywijaniem się nic nie zdziałasz. - Jeon pogładził kciukiem wierzch dłoni blondynki, która trochę się rozluźniła.

- Kilka dni przed sylwestrem byłam jeszcze w związku. Nie mam żadnej pewności... - Mówiła to najciszej jak mogła, spuszczając wzrok. Czuła się źle z tym, że tyle miesięcy okłamywała swojego przyjaciela i pozwalała mu na takie zaangażowanie się.

Brunet westchnął głośno, odchylając głowę w tył. Nie spodziewał się, że cokolwiek takiego typu się wydarzy i będzie w takiej sytuacji kiedykolwiek. W głowie układał wszystkie swoje myśli, zastanawiając się co powiedzieć i jak dalej postępować.

- Lisa. - Dwudziestoczterolatek ścisnął delikatnie ręce drobniejszej. Po chwili ich spojrzenia się skrzyżowały. - Zostawię Ci dom i pieniądze. Dobrze?

- Dlaczego? - Jasnowłosa zaczęła wpatrywać się zdezorientowana w chłopaka, który nie wyglądał na takiego, co by żartował w tej chwili. Nie rozumiała o co mu chodzi, domagała się wyjaśnień.

- Nie zostawię was bez niczego. Jestem w szoku ale... Muszę kogoś odzyskać. Nie miałem takiej możliwości dotychczas. Prawdopodobnie robię teraz to wzystko pod wpływem emocji, ale nie komplikuj niczego i zgódź się.

Młodsza niepewnie skinęła głową, dalej nie rozumiejąc co się dzieje.

***

Minęły dwa miesiące od momentu, w którym wyniki na ojcostwo potwierdziły, że Jungkook nie jest ojcem. Czuł się zawiedziony i zraniony. Naprawdę był gotów na posiadanie potomka, nawet jeśli nie został spłodzony z miłości. Zaangażował się, przygotował, chciał tego.

Teraz zamiast zajmować się małym chłopcem, stał przed mieszkaniem z gulą w gardle. Zastanawiał się nad tym, czy robi dobrze i nie pożałuje swojej decyzji. To była ostatnia szansa na wycofanie się, jednak Jungkook nie chciał tracić szansy, ani nadziei. Ostatecznie wcisnął przycisk, a tuż po tym wewnątrz mieszkania rozległ się głośny dzwonek informujący o gościu. W ciągu chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanęła starsza kobieta, której Jeon nie miał okazji poznać.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Czarnowłosa zlustrowała obcego mężczyznę od dołu do góry.

- Jestem kolegą Chanyeola. Zastałem go może w domu? - Ukłonił się delikatnie i uniósł kąciki ust. Musiał wyglądać jak najsympatyczniej, chyba. Pani Park przez chwilę się zastanawiała, ostatecznie udając się w głąb mieszkania.

Brunet obawiał się, że chłopaka nie będzie w domu, bądź kobieta nawet nie poinformuje swojego syna o niezapowiedzianym gościu. Na szczęście jego obawy prysły, kiedy w drzwiach pojawił się zaskoczony nastolatek.

- Jungkook? Co ty tutaj robisz? - Wielkolud zrobił kilka kroków w przód, zamykając za sobą drzwi. - Taehyunga tu nie ma...

- To nic. Chciałem tylko poprosić, abyś coś mu przekazał. Nie mogę go teraz odwiedzić, a bardzo zależy mi na spotkaniu i-

- Ale Taehyung już tu nie mieszka. I nawet nie jesteśmy parą. - Młodszy podrapał się po karku, patrząc zmieszany na starszego. - Nie mówił ci...?

Dwudziestoczterolatek rozdziawił usta. Został zbity z tropu, a w jego głowie zaczęły układać się scenariusze, że nie da rady odnaleźć nastolatka. Bądź sam Park nie będzie chciał mu pomóc, a ten dzieciak był jedyną szansą Jungkooka.

- Czyli nie powiedział. - Chanyeol westchnął, widząc reakcję bruneta. - Wrócił do Korei...

- Możesz jakkolwiek się dowiedzieć gdzie teraz mieszka?

***
Dochodziła godzina czternasta trzydzieści pięć, kiedy brunet żegnał się z Lisą i małym chłopcem, który jeszcze do niedawna rzekomo był jego synem. Miał już niewiele czasu do wylotu, a przez korki dopiero niedawno dojechał na miejsce.

- Odezwij się po wylądowaniu, dobrze? - Dziewczyna odebrała niemowle od mężczyzny, który jedynie skinął głową w odpowiedzi.

- Do usłyszenia. Uważajcie na siebie. - Jeon uśmiechnął się pod nosem i chwycił torbę podręczną, kierując się do przejścia na drugą część lotniska.

Dookoła panował zamęt. Każdy kręcił się po sklepach, bądź szukał swojego sektoru. Jedynie Jeon miał już mało czasu do wystartowania, więc musiał się spieszyć. Odprawa dobiegała końca, w kolejce do samolotu zostało już kilka osób, a on sam czuł się jak w jakimś filmie akcji. Na całe szczęście już po chwili stał przed kobietą, której pokazał swój bilet i już na spokojnie skierował się do wielkiej maszyny.

- Dzięki Bogu. - Jungkook westchnął z ulgą, kiedy odnalazł już swoje miejsce. Schował bagaż podręczny do górnego schowka i wcisnął się pod samo okno, zapinając szybko pasy.

- Na ostatnią chwilę, zaraz byśmy odlecieli bez ciebie. - Chłopak siedzący obok odezwał się nagle, przyglądając się uważnie brunetowi.

- Tak, domyślam się. Były korki. - Westchnął, poprawiając swoje nieco rozwalone włosy. Miał szczęście, że w ogóle się wyrobił.

Siwowłosy jedynie skinął głową. W głośnikach rozbrzmiał komunikat o tym, że pora zapiąć pasy, a dwie stweardesy ustawiły się między fotelami. Kobiety zaczęły pokazywać krok po kroku co należy robić w wypadku, gdyby doszło do jakiś problemów w trakcie lotu. Jeon nawet nie skupiał się na tym, ponieważ jego myśli wciąż były skupione na Taehyungu, który siedział już prawdopodobnie dawno w Daegu i nie spodziewał się takiego gościa.

a/n chyba TG zaczyna ponowie żyć i moja wena też(?)

The Greatest [VKOOK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz