20. Jeśli kocha, to wróci

303 74 9
                                    

Dwudziestoczterolatek wlókł za sobą walizkę, poprawiając co jakiś czas podręczny plecak na swoich plecach. Dopiero co dojechał do Daegu i był w drodze do swojego domu, w którym miał zregenerować siły przed jutrzejszym dniem. Nie zamierzał zwlekać nawet chwilę ze spotkaniem Taehyunga, bowiem w głowie już dawno miał wszystko zaplanowane. Nawet przez chwilę nie myślał o tym, że coś pójdzie nie tak i to właśnie dodawało Jungkookowi sił oraz odwagi.

Kilka minut później stał już przed drzwiami mieszkania i nadusił na dzwonek, informujący gospodarza o gościu. Jeon nie musiał czekać specjalnie długo, ponieważ już po chwili drzwi zostały szeroko otwarte. Przed brunetem stanął mężczyzna powyżej czterdziestki, ubrany w granatowy golf i czarne spodnie. Jego kąciki ust natychmiastowo uniosły się do góry, gdy Pan Jeon rozpoznał swojego jedynego syna.

- Już jesteś! - Rodzic uraczył młodszego krótkim uściskiem, po chwili wpuszczając go już do środka. Zamknął drzwi i bez słowa zaprowadził dwudziestoczterolatka na koniec korytarza, wchodząc w ostatnie drzwi po prawej.

Chłopak nie musiał się nawet zastanawiać dokąd idą. Już po przekroczeniu progu rozpoznał swój stary pokój, który nie zmienił się od trzech lat. Ściany były pokryte szarą farbą, którą przyozdabiały różne plakaty i podpisy z pomocą flamastrów. Granatowy dywan pozostał nieskazitelnie czysty, wszystkie rzeczy znajdowały się poukładane po szafkach i jedynie biurko opanował "artystyczny nieład". Jungkook położył swoje bagaże na jednoosobowym łóżku, które było pod samą ścianą przy dużym oknie z widokiem na ogród. Czuł się tutaj lepiej, niż myślał.

- Jak minęła Ci podróż, synu? - Pan Jeon podszedł do niego, kładąc dłoń na ramieniu bruneta. Oboje patrzyli sobie teraz w oczy, uśmiechając się delikatnie.

- Bardzo dobrze. Większość przespałem i rozmawiałem z jakimś chłopakiem, który siedział obok mnie. - Wzruszył ramionami i schował dłonie do kieszeni. - Mamy coś na kolację...?

- Oczywiście. - Mężczyzna klasnął w dłonie, przypominając sobie, że powoli zbliża się pora kolacji. - Elizabeth zostawiła nam coś na ząb, nim poszła do pracy.

Jungkook skinął głową, kierując się wraz ze swoim ojcem do kuchni. Dom nie zmienił się w żadnym stopniu od momentu, kiedy brunet postanowił częściowo zamieszkać sam jak i u Taehyunga. Wszystko było na swoim miejscu, a framuga drzwi od sypialni Pana Kim wciąż miała ślady po zaznaczaniu postępów przy jego rośnięciu. Kuchnia dalej wyglądała niemodnie, a przy stole z dwoma krzesłami w zestawie znajdowało się jedno, które nie pasowało tam ani trochę.

- Mam nadzieję, że dalej Ci będzie smakować jej kuchnia.

Mężczyźni nie potrzebowali dużo czasu na zapchanie stolika jedzeniem. Partnerka Pana Jeona wszystko im przygotowała, jedynie musieli resztę podgrzać, lub wyjąć z lodówki. Po niedługim czasie wspólnie siedzieli już przy ogromnej ilości jedzenia, które Elizabeth chciała, aby zjedli. Jungkook był pewien, że jeśli tak zrobi, to jutro nie wciśnie się w swoje seksowne rurki, które miał wykorzystać na Taehyunga.

- Co cię sprowadza tak nagle do Daegu? - Czterdziestopięciolatek spojrzał na swojego potomka, bawiąc się pałeczkami w swojej misce.

Jeon przez chwilę milczał, żując dokładnie kawałek mięsa, aby się nie udławić. Rodzic patrzył na niego uważnie i z cierpliwością. Nie zamierzał naciskać, bo doskonale wiedział, że brunet tak po prostu nie postanowił wrócić do rodzinnego miasta po świeżej przeprowadzce.

- Wróciłem po chłopaka. - Jeon uśmiechnął się smutno, dokładając do miski więcej makaronu, mięsa i zupy.

- Czy to ten, o którym mi kiedyś opowiadałeś? - Czterdziestolatek odłożył pałeczki i wyprostował się, chcąc dowiedzieć się trochę więcej o miłości swojego dziecka.

Jungkook jedynie westchnął cicho, przytakując głową. Niewiele opowiadał starszemu Jeonowi o słodkim blondynie, jednak oboje wiedzieli, jak ta miłość była silna. Wystarczyło bystre spojrzenie i żywa gestykulacja dwudziestoczterolatka przy opowiadaniu o nim, aby było widać, że to ktoś bardzo ważny.

- Odwiedzę go jutro. - Brunet odwrócił wzrok, skupiając się ponownie na spożywaniu kolacji.

Zostało im jeszcze trochę tego, co przygotowała Elizabeth, a ich żołądki miały ograniczoną pojemność. Oboje doskonale wiedzieli, że nie dadzą rady tego dokończyć, a zostawienie jakichkolwiek resztek nie ujdzie im płazem.

- Nie denerwuj się. Z pewnością wszystko pójdzie dobrze, w końcu jesteś moim synem. - Pan Jeon zaśmiał się pod nosem i wstał od stołu. Zaczął zbierać puste naczynia, które następnie odłożył do zmywarki, a resztę kolacji uzbierał na talerz. - Zanieś to Baxterowi, dawno się nie widzieliście.

Oczy Jungkooka zabłyszczały. Nie musiał słyszeć nic więcej, po prostu wstał i zabrał ze sobą kolację, kierując się do tylnego wyjścia z domu. Nie fatygował się nawet z ubraniem bluzy, czy jakiegoś swetra aby nie marznąć. Nie przejmował się tym w ogóle, zwłaszcza wtedy, kiedy znalazł się na dworze, a z niewielkiej budy jak na zawołanie wyskoczył kundel.

- Baxter! - Jeon uśmiechnął się szeroko, pewnie idąc w stronę psa. Widząc odwzajemnioną radość, po jego sercu rozlała się fala ciepła.

Mężczyzna kucnął przy pupilu, który dobiegł do niego i co jakiś czas odchylał głowę w tył, chroniąc się przed nadmierną ilością śliny na twarzy. Zwierzę merdało wesoło ogonem, atakując cały czas brodę swojego młodszego właściciela. Dopiero po postawieniu talerza na trawie, Baxter zeskoczył z ud Jungkooka i zaczął zajadać się resztkami mięsa, ryb i makaronu sojowego. W tym czasie Jeon gładził sierść kundelka, pochmurniejąc na widok białej sierści gdzieniegdzie.

- Ten czas leci zdecydowanie za szybko.

***
Dochodziła godzina jedenasta, kiedy Jungkook stał przed domem blondyna. Cała pewność siebie uleciała z niego w mgnieniu oka. Miał pustkę w głowie i nie pamiętał już nic z tego, co chciał młodszemu powiedzieć. Jedyne co wiedział to, że nie cofnie się i musi zaryzykować, bo może to być jego jedyna szansa. Możliwość zwrócenia tego, co zostało stracone.

W końcu brunet docisnął kciuk do dzwonka, informując domownika o niespodziewanym gościu. Zrobił parę kroków w tył, poprawiając swój czarno-czerwony sweter i odetchnął głęboko. Nie było już odwrotu, w końcu nie zamierzał uciekać gdzie pieprz rośnie i pozostało mu teraz zmierzyć się z reakcją dziewiętnastolatka.

Drzwi powoli się otworzyły, a w nich stanął czerwonowłosy nastolatek. Jungkook był zaskoczony jego nowym kolorem włosów, na skutek czego przez chwilę nie wiedział co powienien powiedzieć i jak się zachować.

- Co ty tu robisz? - Niższy odezwał się pierwszy, wpatrując się zaskoczony w starszego. Oboje nie wiedzieli od czego zacząć, a zwłaszcza Kim. Niepewnie oparł się o framugę drzwi, cicho odchrząkując.

- Chciałem się z tobą zobaczyć, Tae. - Poprawił odruchowo swoje włosy i zrobił krok w strone dziewiętnastolatka.

- Tyle to ja wiem. Co robisz w Korei? - Taehyung skrzyżował ręce na klatce piersiowej, zaciskając usta w wąską kreskę.

Co od niego chciał? Oboje mieli teraz swoje życie. Jeon założył rodzinę i powinień na niej się skupiać, a nie przychodzić niezapowiedzianie.

- Dziecko Lisy nie jest moje. Przyjechałem Cię odzyskać. - Brunet rozłożył ręce, patrząc prosząco na drobniejszego chłopaka. Jego spojrzenie było coraz bardziej niepewne, a nawet można było dostrzec tam małe iskierki.

Taehyung skłamałby mówiąc, że pierwsza nowina ucieszyła jego serce. Co do drugiej nie był pewny.

- Chcesz coś do picia? - Czerwonowłosy otworzył szerzej drzwi i cofnął się, dając starszemu znak, że może wejść do środka.

I ten mały gest wystarczył, aby Jeon nabrał pewności siebie, że odzyska swoją jedyną miłość.

a/n co to będzie, co to będzie?

The Greatest [VKOOK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz