21. Co może pójść źle?

421 64 9
                                    

Wattpad na telefonie mi się zbuntował, a tam tworzę 99,9% rozdziałów każdego ff. Rozdziały będą prawdopodobnie znowu z różnymi odstępami, bo powoli koniec szkoły, to więcej mnie mobilnie. Chociaż kto wie. Ale mam nadzieję, że ta część was usatysfakcjonuje!

Taehyung stał w kuchni, oparty nad zlewem i wpatrywał się w martwy punkt przed sobą. Przeklinał w głowie samego siebie za wpuszczenie starszego do mieszkania. Mógł po prostu zamknąć drzwi przed jego nosem i udawać, że wcale go nie ma w mieszkaniu. Ewentualnie uciec tyłem i schować się u sąsiadów. Cokolwiek.

Nie był gotowy na ich ponowne spotkanie. Nie spodziewał się, że Jungkook go znajdzie.

Wziął głęboki wdech i przetarł twarz, następnie sięgając kubki z herbatą i opuścił pomieszczenie. Ledwo pojawił się w salonie, a już czuł na sobie spojrzenie bruneta, jednak udawał, że wcale nie czuje się niepewnie i spięty. Podszedł do ławy, na której postawił picie i usiadł po drugiej stronie, na skos od Jeona. Nie wiedział, czy zacząć temat, bądź czekać aż on coś powie.

- Taehyung... - Brunet wziął do rąk kubek i bez pytania przesiadł się na kanapę, którą zajął jego brat. - Nie zamierzam ponownie Cię stracić. Wszystko nagle się pokomplikowało, a teraz jest szansa dla nas na naprawienie tego co było, rozumiesz?

Kim zauważył jak ten przysuwa się bliżej i próbuje złapać go za rękę, jednak czerwonowłosy niemalże zerwał się z miejsca. Nie chciał pokazać, że chciał uniknąć bliskości, więc jakby nigdy nic podszedł do okna i oparł się o parapet. Palcami przeczesał swoje włosy i spojrzał na starszego, który prawdopodobnie oczekiwał pozytywnej odpowiedzi.

- Jesteśmy braćmi, Jungkook. - Dwudziestolatek opuścił dłonie wzdłuż ciała, nie mając pojęcia co robić. - Ukrywałeś to przede mną. Nasza relacja nie była zdrowa. Wciąż nie jest.

Znał bruneta już dobrze. Wiedział, że będzie nieugięty. Chyba, że Lisa go zmieniła i jego pseudo rodzicielstwo. Nie chciał już mu wypominać faktu, że o mało nie zmajstrował jej dziecka, skoro ich związek nie miał nawet prawa bytu. A on przez prawie cały czas był z Chanyeolem. Nikt z nich nie powinien mieć o nic pretensji w tej kwestii.

Taehyung nie zdążył zareagować, lub nie chciał. W ciągu chwili Jeon poderwał się z kanapy i podszedł do drobniejszego, dłonie układając na parapecie po jego bokach. Przysunął się niebezpiecznie blisko, nie myśląc nawet o zrobieniu kroku w tył.

- Skoro to wszystko nie powinno mieć miejsca... Dlaczego pozwoliłeś mi wejść mimo, że wyraźnie powiedziałem o odzyskaniu cię? - Zmniejszył odległość między nimi do minimum, powodując, że ich wargi niemalże się ze sobą stykały. - Dlaczego, TaeTae?

Czerwonowłosy milczał. Jedyne na co było go stać w tej chwili, to odepchnięcie starszego od siebie i odsunięcie się kilka kroków dalej. Wyglądało to jak jakaś żałosna i nudna gierka, jednak chyba oboje nie do końca wiedzieli jak się zachować przy tym wszystkim.

Bądź tylko Kim tak sądził.

Albo chciał żeby tak było. Wtedy żyłby z nadzieją, że starszy wcale nie ma nic zaplanowanego i może jakoś z tego wszystkiego wyjść. Bez niezręczności i ponownie złamanego serca.

- Wiem, że i tak byś nie odpuścił. Dobijałbyś się cały czas dopóki bym cię nie wpuścił. Prawda? - Dwudziestolatek mówił ściszonym głosem, nerwowo naciągając rękawy koszulki. - Wolę to mieć za sobą. I ty pewnie też.

Jungkook zacisnął usta w wąską kreskę, opierając dłoń o parapet. Nie patrzył już tak pewnie na swój obiekt westchnień. Liczył, że wszystko się samo ułoży, a Kim sam wpadnie wprost w jego ramiona tuż po otwarciu drzwi.

Marzenia ściętej głowy.

- Taehyung, co ja mam zrobić? - Podszedł bliżej i wyciągnął dłoń w stronę młodszego. - Było idealnie dla nas obu. Przecież to może wrócić.

- Skąd mam mieć pewność, że nie związałeś się ze mną dla zemsty? Chciałeś dopiec mamie, bo cię zostawiła? - Kim zostawił rękawy w spokoju, samemu teraz patrząc śmiało w oczy drugiego. - Bo zrobiła sobie drugie dziecko i zapewniła mu lepsze życie?

Jeon zamilkł. Dosłownie. Po prostu stał z lekko rozchylonymi wargami, jakby chciał coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co.

A Taehyung uznał, że trafił w samo sedno sprawy. I to wcale nie było tak, że jego serce jeszcze bardziej zabolało, jednak musiał zgrywać dzielnego i nieugiętego.

Nawet jeśli chciał paść teraz na podłogę i płakać jak małe dziecko.

- Jungkook... - Czerwonowłosy oblizał suche wargi, kiwając głową w lewo. - Powinieneś już iść. Tak będzie lepiej.

- Ale Taehyung-

- Po prostu wyjdź, proszę.

Dwudziestopięciolatek opierał się chwilę. Gospodarz już obawiał się, że będzie musiał użyć siły, której i tak nie miał. Jednak brunet postanowił  łaskawie się ruszyć i bez słowa, czy nawet poczekania aż ten go odprowadzi - opuścił mieszkanie swojego brata.

Musiało minąć kilka minut, w ciągu których Kim miał cichą nadzieję, że starszy zawróci i zaprzeczy poprzednim oskarżeniom po czym przytuli chłopaka tak jak kiedyś, gdy jeszcze byli szczęśliwi. Jednak tak się nie stało. Nic się nie stało. W domu panowała idealna, wręcz wkurwiająca teraz cisza.

Dwudziestolatek po prostu podszedł do kanapy i usiadł w jej kącie, a nogi przyciągnął do klatki piersiowej. Nie zauważył nawet, kiedy jego policzki zrobiły się wilgotne, więc schował twarz w dłoniach, zaciskając przy tym powieki.

Czuł się oszukany, zraniony i samotny. Serce kuło niemiłosiernie, w dosłownym tego słowa znaczeniu. I nie chciało przestać, co tylko zwiększało rozpacz nastolatka. Czuł się teraz jak w tych wszystkich pseudo dramatycznoromantycznych filmach, jednak tutaj dobre zakończenie pt. "i żyli długo i szczęśliwie ze sobą" nie miało szans.

a/n wróciliśmy, cieszycie się? (Bo ja tak)

The Greatest [VKOOK]Where stories live. Discover now