{Szukany Nowy Jork}

1.9K 171 22
                                    

Luke

Byłem zdenerwowany, tak samo jak i podekscytowany. Myślałem o niej od czasu do czasu. W szczególności gdy kupowałem swój drugi motor, bo tamten musiałem sprzedać. Zrobiłem w życiu wiele rzeczy, których mógłbym żałować, ale nie chce. To co zrobiłem dla Callie i dla naszego związku, a nawet dla siebie, czyni mnie tym kim jestem. Jeśli bym się tego wyparł, wyparłbym się siebie.

Naprawdę miałem spotkanie w Nowym Jorku, ale szczerze mówiąc nie przygotowałem się do niego specjalnie.

Może życie daje mi drugą szanse?

Chyba popłynąłem trochę za daleko. Pamiętam Zoey jako osiemnastoletnią dziewczynę, a nie dwudziesto ośmiu letnią kobietę. Lubiłem tę dziewczynę, bardzo. Przez ten krótki moment była dla mnie ważna.

Nie wiem czy zmieniłbym swoją decyzje, nie wiem czego chce teraz. Chyba po prostu chce znaleźć swoje miejsce i może ona jest na to odpowiedzią.

Jadę na spotkanie z Zoey. Gdy okazuje się, że to adres na Brooklynie do dużego magazynu jestem lekko w szoku, tego się nie spodziewałem. Pamietam ją, może nie miała całkowitej obsesji na punkcie pieniędzy, ale zdecydowanie liczyło się dla niej to co myślą o niej inni, a Brooklyn to zawsze Brooklyn.

Wchodzę do magazynu, gdzie jest tłum ludzi. Oczywiście z zewnątrz, w ogóle nie przypomina tego co jest w środku. Środek to istny raz. Cala masa pięknych kobiet i ubrań. Prawdziwe biura, jak i nawet spora grupa facetów.

Teraz wyglądam inaczej niż gdy się znaliśmy, dlatego pasuje tutaj. Jestem ubrany w garnitur szyty na miarę. Moje włosy są krótsze, a twarz gładko ogolona.

– Przepraszam – zaczepiam jakąś kobietę – Szukam właścicielki.

Gdy tylko wypowiadam te słowa widzę ją. Dalej ma błysk i klasę. Kroczy dumnie w moją stronę, coś jest jednak innego. Wiem! Ma okulary na nosie, dodają jej trochę powagi, a może to po prostu dodatek do stylizacji?

– Cześć – mówię niepewnie.

– Hej – kiedyś od razu dostałbym pocałunek w policzek, ale jak widać oboje się zmieniliśmy – Chodźmy do biura.

Jej oschłość mnie nie zaskakuje. Dorosłość to nie bajka, a złe wspomnienia przeszłości mają wpływ na teraźniejszość.

Pokazuje mi, które to drzwi, a ja otwieram je przed nią. Gapie się na nią od tylu i tym razem nie muszę czuć się winny, właściwie to robię to po raz pierwszy i uwierzcie, że jest na co popatrzeć.

– Naprawdę przyjechałeś – kiwam głową.

– Nie mogłem się powstrzymać. Czułem jakby to był znak...

– Nie przesadzaj, po prostu obserwowałam twój profil – to już coś – Mówiłeś, że to nie rozmowa na telefon...

– Teraz wydaje mi się to głupie... – jak mam jej to opowiedzieć?

– Daj spokój, przecież kiedyś się przyjaźniliśmy – może i tylko chwile, ale tak było.

Zoey opiera się o biurko, wypinając pierś do przodu i uroczo marszcząc brwi.

– Callie bierze ślub – mówię krótko – Callie to...

– Czekaj. Callie dziewczyna, dla której zrobiłeś to wszystko bierze ślub? A ty jesteś tutaj? – szybko zrozumiała – Co się stało do cholery?

– Okazuje się, że kochać kogoś jak szalony to za mało. Poświęciłem siebie, a ona chciała mnie.

– Przecież jesteś bogaty... – nagle milknie – Przepraszam, to źle zabrzmiało.

– Gdybym usłyszał to od kogoś innego, może bym się wkurzył – posyłam jej słaby uśmiech – Odeszła ode mnie gdy nie miałem nic, nawet serca, bo oddałem je jej. Po prostu.. Ja dałem jej możliwości, a ona z nich skorzystała.

– Suka – parskam śmiechem.

Patrzymy chwile na siebie. Oboje dorośliśmy i widać to na pierwszy rzut oka.

– Ale dlaczego jesteś sam? – pyta w końcu.

– Biegłem za czymś, co wydawało mi się, że pomoże mi...

– Odzyskać ją? – kręcę głową, ale po chwili też nią kiwam.

– Nie jadę tam, żeby ją odzyskać. Chce jej tylko pokazać, że moje życie bez niej ma sens i jestem kimś kim mógłbym być dla niej, ale już nie chce – mówię szczerze – Czy kiedyś cię okłamałem?

– Tu muszę przyznać ci racje.

Zoey

Nagle z bezpiecznej odległości, robi się co raz mniejsza. On stałe się zbliża, a ja cały czas się gapię. Jest jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach. Chyba pomyśle o projektowaniu garniturów, żeby móc go ubrać.

– Muszę to powiedzieć – dotyka mojego policzka – powinienem to powiedzieć wtedy pierwszego dnia – Jesteś piękna.

– Nie chce, żebyś to wspominał – spycham jego dłoń – Zrobiłbyś to wszystko jeszcze raz, jesteś tu z jej wyboru, nie ze swojego.

– Kurwa – syczy pod nosem. Czy on wtedy przeklinał? Tego akurat nie pamiętam – Przepraszam.

– Pomogę ci – wyciągam szyje, żeby na niego spojrzeć – Ty pomogłeś mi, ja pomogę tobie.

– Wyczuwam jakieś 'ale' – mówi z cieniem uśmiechu.

– Bądź trochę dupkiem, proszę.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to mówisz.

A ja wtedy przeklinam siebie, bo dosłownie sekundę później przyciąga swoje usta do moich i ten pocałunek jest wszystkim w porównaniu z każdym jego poprzednim. Jednak ja odpycham go od siebie.

– Przestań – wypuszcza moje policzki, ze swoich dużych dłoni – Znowu jesteś tu, bo czegoś potrzebujesz, czegoś co dotyczy jej. Nie dam się tym razem zrobić, że to jest czymś czym to nie jest.

– Ale...

– No co? Jestem ładna, bogata, mądra, przedsiębiorcza? Byłam już wtedy! I nie zrobiłabym ci tego, co ona!

– Bo miałaś pieniądze! – krzyczy.

– Więc skoro ty je teraz masz, to możemy być razem? – prycham – Pomoc za pomoc, na nic więcej nie licz. Możesz mi nawet zapłacić, żeby nie czuć się z tym źle.

– Cokolwiek chcesz – to jest właśnie jego problem.

****
Zapraszam na zapowiedź nowej historii tym razem nowe wyzwanie – Calum Hood.

Making faces II •HemmingsWhere stories live. Discover now