{Prawdziwy dotyk}

1.7K 185 23
                                    

Zoey

Zaczynam od plaży.

– Jak tu pięknie! – obracam głowę w jego stronę – Mogłabym tu mieszkać.

– Masz godzinę do Hamtons – wzruszam ramionami.

– Nie lubię tego przepychu i sztuczności. Jesteś najprawdziwszą osobą w całym moim życiu – i po co to powiedziałam?

– A ty dla mnie jesteś jak z bajki – przysuwa się do mnie i pochyla do mojego ucha – Najpiękniejsza, ale i zarazem najmądrzejsza księżniczka. Nie jesteś jak Kopciuszek, ale może śpiąca królewna?

– Śpiąca królewna zasypia na ileś lat, prawda?

– W moim przypadku na dziesięć – czy on może przestać być taki?

Obracam głowę w jego stronę i prawie uderzam w jego usta. Luke opuszcza wzrok na nie, a potem się odsuwa i wyciąga do mnie dłoń.

— Chodź, księżniczko – znowu przyciąga mnie do siebie, ale chwila minęła.

Splatam nasze palce razem, a potem wchodzimy na promenadę. Lubię to uczucie gdy jest blisko.

– Myślisz, że Sacramento to miejsce gdzie zostaniesz na zawsze?

– To mój dom, jedyny prawdziwy. Nie spędzam wcale na miejscu tak dużo czasu. Nadzoruje kilka projektów tutaj w San Francisco i jeśli dobrze pójdzie to też w Nowym Jorku. Trochę najeździłem się po kraju.

– I gdzie ci się najbardziej podobało?

– Z jakiegoś powodu ostatnio przekonuje mnie Nowy Jork – puszczam jego dłoń, ale on wtedy obejmuje mnie ramieniem – Myślałem, że jesteś moją dziewczyną, czy nie miałaś jej udawać?

– Nie chce nikogo więcej udawać – mówiąc to rzucam się na głęboką wodę.

– Ja też, ale nie chce też ciebie puszczać.

To on jest jak pieprzony książę, a nie ja jak księżniczka. Wyrywam mu się.

– Najpierw musisz mnie złapać.

Zaczynam biec po promenadzie, obracając się co jakiś czas za siebie. W którymś miejscu robi się tłoczono i wpadam na kogoś.

– Udało mi się? – łapie mnie za biodra.

– Jak?

– Mam dwa razy dłuższe nogi, Zoey. Chodź, idziemy na lody.

– Psujesz całą zabawę – fukam na niego.

– Nie było zasad – obejmuje mnie ramieniem – A  teraz będę cię trzymał tak dużo jak mi się podoba.

W końcu, prawda? To nie ma już żadnego podtekstu pieniędzy, czy sztuczności. Nie musi przestać, bo tak wypada. Równie dobrze mogłabym go teraz pocałować.

Jakiś czas później leżymy na plaży. Rozebrałam się do mojego małego czerwonego bikini, które więcej pokazuje niż ukrywa. Nie zrobiłam tego dziesięć lat temu. Miałam już wtedy dobre ciało i tyłek. Teraz to przed nim prezentowałam. Co jakiś czas obracałam się z jeden strony na drugą, ale on wydawał się zainteresowany tylko rozmową. Nie rozmawialiśmy jeszcze o ślubie, dlatego w końcu pytam.

– Więc jak się poznaliśmy? – podbieram głowę na dłoniach, machając nogami.

– Zadzwoniłem do ciebie, bo potrzebowałem pomocy z garniturem i tak się zaczęło – znowu wymyślił coś dobrego.

– Uwiodłeś mnie – chichocze.

– Mam nadzieje – teraz przyłapuje go na gapieniu się na mój tyłek. Gdy wraca do moich oczu, jego aż płoną – Sama zaprojektowałaś? – pyta.

– Nie, ale jest ładny prawda? – widzę jak przełyka gule w gardle. Jego jabłko Adama wygląda przy tym gorąco. Cholera, kto ocenia takie rzeczy? Chciałabym je polizać. Przestań! Karcę samą siebie.

– Idę do wody – atmosfera zrobiła się gorąca chyba nie tylko w mojej głowie.

Gdy on znika chowam twarz w dłoniach. Boje się, że zrani mnie po raz drugi, ale zarazem chce go dotknąć.

Po prostu się nie zakochaj. Dlaczego do cholery rozmawiam sama ze sobą.

– Mam dosyć – słyszę nad sobą, ktoś zasłania mi słońce, a ja szybko się podnoszę – Powiedz 'nie', ostatnia okazja, Zoey.

Gapie się w te niebieskie oczy.

– Nie jesteś mokry – to zdecydowanie nie było 'nie', bo moja twarz jest w jego dłoniach, a jego usta na moich i tym razem nie mam siły się temu sprzeciwić. Cieszę się każdą sekundą tego. Gdy jego język obrysowuje kontur moich ust, chętnie rozchylam wargi u zaplatam ręce wokół jego szyi. Jesteśmy blisko, ale czuje to dopiero gdy on przenosi jedną rękę na moje plecy i mocniej mnie do siebie dociska. Jego język jest precyzyjny, stanowczy, ale i zarazem lekko leniwy. Jest tym wszystkim czego chciałam i myśle, że chce nadal.

W końcu opiera swoje czoło o moje.

– Dziękuje, że mnie nie odepchnęłaś – wplatam palce w jego przydługie włosy na karku i zamiast odpowiedzieć sama sięgam po kolejny pocałunek – Wow – szepcze w moje usta.

– A ja cieszę się, że to zrobiłeś – jego dłoń masuje moje plecy, a dłoń na policzku delikatnie go gładzi – To było prawdziwe – szepcze.

– Cieszę się, że też to czułaś – muska moje usta swoimi.

Making faces II •HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz