{Lepiej późno niż wcale}

1.6K 156 1
                                    

Luke

Wsiadałem właśnie do samolotu, miałem zaskoczyć Zoey moim przylotem. Nie mogłem jeszcze zostać tam na dobre, ale wiedziałem, że w końcu mi się to uda. Musiałem porozmawiać o tym z nią. W końcu jesteśmy w tym razem, a nie tylko ja i moja szalona głowa. Miałem dużo do przemyślenia, kilka rozmów w Nowym Jorku, co do otwarcia działalności. Na szczęście moje projekty i ich realizacja były bardzo dobrze znane w kraju, a w Nowym Jorku miałem stałych klientów.

Kilka godzin później, całkowicie zmęczony lotem, jechałem taksówką pod adres, który mi zostawiła. Zatrzymałem się po drodze, żeby kupić kwiaty.

Nie miałem pewności czy ona jest w domu. Mogłem czekać na korytarzu, po prostu chciałem ją już zobaczyć.

Na szczęście, gdy zadzwoniłem domofonem ktoś mi otworzył. Miałem nadzieje, że to ona, ale nie byłem pewien, bo nie przedstawiłem się imieniem. Jednak gdy przed windą czekała na mnie ona i od razu się na mnie rzuciła, nie było trudno, żeby wiedzieć, że mnie rozpoznała.

– Co tutaj robisz?

– Przyjechałem do mojej dziewczyny – podaje jej kwiaty – Proszę, piękna – Zoey chichocze, a następnie rzuca się na moje usta.

– Kocham cię – chyba nie wierze własnym uszom – Nie mogłam dłużej czekać, nie widziałam cię dwa tygodnie, a może nawet dłużej i przez cały ten czas myślałam o tym, że cię kocham i nie jestem pewna czy kiedykolwiek przestałam – łapie ją za kark i zmuszam do spojrzenia na siebie. Zoey się rumieni.

– Zoey – ona przysuwa swoje usta do moich.

– Nie musisz odpowiadać tym samym, po prostu chciałam, żebyś wiedział.

– To jest właśnie to, co chciałaś mi powiedzieć? – kiwa głową.

– Jesteś każdą moją myślą..

– Kocham cię, Zoey i nie chce, żebyś w to wątpiła.

– Jesteś drugim facetem, który mówi mi te słowa – pocieram swoim nosem o jej.

– Jesteś drugą kobietą, której to mówię, ale ostatnią – widzę jak robi wielkie oczy – Pokaż mi swoje królestwo.

– Nie wiedziałam, że przyjedziesz, wszędzie są moje ciuchy.

– A będzie ich jeszcze więcej – wodze po niej wzrokiem, a ona łapie mnie za rękę i ciągnie do mieszkania.

Gdy tylko drzwi się zamykają, proszę ją, żeby pokazała mi sypialnie. Miała racje, po drodze potykamy się o jej ubrania i buty, ale potem to posprzątamy.

Czy będzie mi się podobało mieszkanie tutaj? Czy nie będzie mi brakowało porannego bieganie z Calumem czy jego marudzenia? Czy przyzwyczaję się do życia w Nowym Jorku? Pomyśle o tym wszystkim później.

Gdy już nacieszyliśmy się sobą i leżymy w jej małej sypialni. Dostrzegam lustro na suficie.

– Po co ci tu lustro?

– Żeby móc się malować w łóżku – obejmuje się moim ramieniem i przysuwa bliżej do mnie – Na jak długo zostajesz? – składa kilka pocałunków na mojej piersi.

– Dwa tygodnie będą w porządku? – Zoey od razu wspina się na mnie.

– Możesz tak długo? – podoba mi się jej ekscytacja.

– Musimy o czymś porozmawiać – łapie ja za biodra, żeby przypadkiem nie uciekła – Zamieszkasz ze mną?

– Mieszkasz na drugim końcu kraju! – chichocze.

– Więc dobrze, że się tu przeprowadzam, prawda?

– Co? – podskakuje na mnie.

– Zamieszkaj ze mną, tutaj w Nowym Jorku – znowu się wierci.

– Głuptasie! Ty możesz zamieszkać tutaj! Powiedz tylko słowo, a zrobię ci miejsce w garderobie.

– Miejsce w garderobie? Wow, to prawie jak zaręczyny – Zoey pochyla się do moich ust, a ja odgarniam jej włosy z twarzy.

– Naprawdę cię kocham – szepcze w moje usta.

– A ja naprawdę kocham ciebie.

Po raz kolejny uprawiamy miłość, a potem w końcu ubieramy się.

– Nie daleko jest taka dobra restauracja, chodźmy tam coś zjeść. Moja lodówka jest pusta.

– To się skończy, gdy się wprowadzę – Zoey obejmuje mnie ciasno.

– Nie wierze, że to się dzieje. Byłeś jak nieuchwytny książę z bajki, a teraz? – dotyka mojego policzka –  Jesteś prawdziwy, jesteś mój – skrada mi krótki pocałunek.

– Będę tu gotował, więc jeśli nie masz też garnków i innych takich rzeczy...

– Skąd wiedziałeś?

– Myśle, że cię znam – przez najbliższy czas będę starał się poznać ją na co dzień. Może znam i jej plan dnia, ale bycie tu to zupełnie co innego.

– To co zamówię?

– Przez ostatni tydzień opowiadałaś o przepysznych owocach morza, ale, że jeszcze nie spróbowałaś homara, bo boisz się, że nie będziesz potrafiła go zjeść, więc myśle, że to będzie to,

– A ty?

– Zaproponujesz mi coś – całuje ją w czoło.

Zoey

Powiedziałam mu, że go kocham, a on odpowiedział tym samym. Przeprowadza się tutaj dla mnie. Zawsze wiedziałam, że jest niesamowity, ale żeby aż tak? Całkowicie mnie zaskoczył.

Kocham go.

Kocham faceta, który sprawił, że moje życie jest lepsze. To samo zrobił dziesięć lat temu, ale teraz? Teraz mam nadzieje, że to się nie skończy.

Siadamy przy stoliku i to ja składam zamówienie, skoro jestem tu tak często. Ja stawiam na homara, on na małże.

– Czyli tutaj będziesz robił to samo, co tam?

– Trochę to potrwa. Na razie biuro będzie tam i projektami będę nadzorował stamtąd, co znaczy, że raczej będę miał projekty na zachodnim wybrzeżu, ale będę szukał możliwości tutaj. Jestem biznesmenem, to nie jest takie trudne.

– Czy kiedykolwiek myślałeś, że zajdziesz tak daleko?

– Nie, ale włożyłem w to całą siłę i marzenia. To dało mi też możliwość bycia tu – uśmiechamy się do siebie.

– Czy to nie za szybo, Luke?

– Dziesięć lat temu byłoby za szybko, dzisiaj nie stracę już ani jednego dnia – pochylam się przez stół, a on skrada mi szybki pocałunek.

W końcu wszystko jest tak jak powinno.

Making faces II •HemmingsWhere stories live. Discover now