{Podwójny związek}

1.5K 151 36
                                    

*czwarty

Luke

– Dalej robisz najlepszy makaron na świecie – Callie jest tu od czterech dni, od cztery dni gdy ja wróciłem. Opuchlizna z oka zaczęła schodzić, a siniak na ręce przestał boleć – Musisz mnie tego nauczyć!

Nie miałem czasu zająć się przeprowadzką do Nowego Jorku, bo zajmowałem się byłą dziewczyną.

– Callie – podnosi wzrok na mnie – Co planujesz?

– Wszystko jest jego – tak jak myślałem, nie byłoby jej tu gdyby nie pieniądze – Nie pracowałam odkąd wyszłam za mąż. Miałam być na każde jego zawołanie. Niby dużo polnego czasu, a zarazem...

– Potrzebujesz pieniędzy? – przykro jest patrzeć, gdy jej oczy się świecą – Ile?

– Nie mam pojęcia, Luke.  Myślałam, że..

– Nawet nie kończ tego zdania, nic mnie to nie obchodzi. Potrzebujesz pomocy i to mogę zrobić, ale jeśli chcesz wyskoczyć z uczuciami, to spójrz mi w oczy i powiedz, że gdybym był biedny to byś tu była – pochylam się nad stołem – Kocham ją wiesz? A ona kocha mnie, gdy po prostu gotuje jej obiad, a nie gdy wychodzę z nią na miasto w drugim garniturze.

– Tęsknie za tobą – nie działa na mnie jej płacz.

– Powiedz to Callie – widzę jak zaciska usta – Powiedz kurwa raz prawdę.

– Zaprosiłam cię na ślub, żebyś był zazdrosny! Żebyś chciał mnie! Nikt, nigdy nie chciał mnie tak jak ty, nikt nie kocha jak ty! Myślałam, że będziesz chciał mnie od tego odwieść, że powiesz że jestem miłością twojego życia...

– Pomogę ci, Callie – to sprawia, że płacze jeszcze mocniej.

– Mogłam być twoją żoną!

– Callie, ty to spieprzyłaś – nie mogę już znieść jej płaczu.

– Kto pokocha samotną matkę? – i dopiero teraz do mnie dociera, że Callie od trzynastu lat, nigdy nie była sama.

– Kiedy w końcu znajdziesz swoje miejsce, wtedy ktoś pokocha ciebie.

– Dlaczego nie ty? Było nam razem dobrze! – podchodzę do niej i bez zawahania ją przytulam.

– Ponieważ kocham Zoey i zamierzam się jej oświadczyć – to dopada mnie nagle. Callie mnie za to policzkuje, ale to nie boli – Podaj kwotę, Callie.

– Dupek z ciebie!

– Bądźmy uczciwi, Callie, za długo się znamy. Zapłacę za lekarza, wynajmę ci mieszkanie, mogę nawet cię odwiedzać, bo nie chce, żebyś była w tym sama, ale wszystko na stopie przyjacielskiej.

– Jak możesz... – proszę ją spojrzeniem, żeby przestała – Zgoda, tak zgadzam się – całuje ją w czoło i wiem, że nie chciałbym z nią spędzić reszty życia. Póki nie zauważam w drzwiach Zoey.

– Hej – szepcze. Puszczam Callie i podchodzę do niej.

– Czy... – za nim zdążę dokończyć Zoey rzuca się na moje usta.

– Masz największe serce na świecie, a przede wszystkim jesteś uczciwy, prawdziwy i robisz to dla niej, mimo, że mogłeś mieć z tego powodu problemy, ale ja nie zamierzam..

– Jak dużo słyszałaś? – mam nadzieje, że bez tej części o zaręczynach.

– Wszystko, co musiałam – całuje ją jeszcze raz.

– Co tutaj robisz?

– Mój facet tu mieszka, a Nowy Jork nie pasuje do mojej nowej kolekcji, myślisz, że w Sacramento znajdę jakiś magazyn? Otworzyłam sklep w San Francisco, rzeczy będę rozsyłać pomiędzy nim, a Nowym Jorkiem...

– To ja miałem się przeprowadzić...

– Lubię plaże – na chwile zapomnieliśmy o Callie.

– Jesteście razem.. – milknie – szczęśliwi?

– Jedyny w swoim rodzaju – Zoey staje na palcach, żeby cmoknąć mnie w policzek.

– Tak, to prawda.

Zoey

Patrzę na Callie i czuje pewnego rodzaju satysfakcję. Miałam kilka dni, żeby to przemyśleć, ale wiedziałam do kogo on należy. Jego serce jest moje, a moje jego. Dlatego tutaj jestem. Moje rzeczy czekają w magazynie w Nowym Jorku na wysłanie. On rzucił się na głęboką wodę, więc ja też mogłam.

A szczerze powiedziawszy wyobrażałam sobie rodzine, która co niedziele może zrobić pilni na plaży. Hamptons jest na to zbyt snobistyczne.

– Chyba nie ma tu dla mnie teraz miejsca – patrzę na Callie, która wygląda okropnie.

– Więc jedźmy szukać mieszkania – proponuje Luke, zadzwonię do mojej agentki... – Zoey...

– Jedźcie, dawno nie widziałam się z Calumem jest?

– Zoey! – czuje jak ramiona Cala owijają się dookoła mnie – Rodzina w komplecie!

– Hej – całuje go w policzek.

– Jesteś pewna? – szepcze do mojego ucha Luke.

– Czy ty jesteś pewien? – wie o co pytam.

– Mam pieniądze, żeby to zrobić. To jest to czego ona chce, nie przekona mnie, że chodzi o mnie – dotykam jego policzka.

– Zrób co uważasz za słuszne. My będziemy pić.

– Chodźmy – Callie nie protestuje. Myśle, że tak naprawdę chciała stąd wyjść, ja na jej miejscu bym chciała.

– Znowu pokazałaś klasę – mówi Calum.

– Ufam mu – to prawda.

– Zawsze wolałem ciebie – szturcham go w ramie – Ona jest zbyt sztuczna.

– Będzie miała dziecko – Cal kiwa głową – To mogło być jego dziecko..

– Upijmy się – tak, to jest dobry pomysł.

Making faces II •HemmingsWhere stories live. Discover now