Rozdział 3

2.8K 274 70
                                    

Louis

Wstałem dziś wyjątkowo wcześnie. Szybko założyłem czarną koszulkę i jeansowe spodenki. Wyszedłem z pokoju i zbiegłem do kuchni.

Wolałem wstać wcześniej niż zostać obudzonym przez robaki. Podsłuchałem jak babcia Aurore rozmawia o tym genialnym sposobie z Emmą. Na dodatek widziałem jak chowa cały słoik.

- Louis? - usłyszałem lekko zaspany głos mamy.

Odwróciłem się i ją zobaczyłem. Miała na sobie długi biały szlafrok i różową piżamę. Jej włosy spadały swobodnie na ramiona.

- Tak?

- Wszystko dobrze? - spytała zmartwiona.

Podeszła do mnie i przyłożyła mi rękę do czoła.

- Masz gorączkę? - zadała kolejne pytanie.

- Nie.

- Zakochałeś się? - to pytanie mnie załamało.

- Nie nie zakochałem się. Po prostu nie chciałem zostać obrzucony robakami. Czy to takie dziwne, że wstałem wcześniej?

- Tak - odpowiedziała z uśmiechem.

Westchnąłem. Ona jest zdecydowanie nadopiekuńcza.

- Po prostu się martwię. To do ciebie nie podobne. Zmieńmy temat. Na co masz ochotę?

Podeszła do szafki za zaczęła wyciągać potrzebne składniki. Nie musiałem jej odpowiadać. Doskonale wiedziała co chciałbym zjeść na śniadanie.

Po kilkunastu minutach mama postawiła przede mną talerz z naleśnikami polanymi czekolada.

- Smacznego - oznajmiła radośnie.

Szybko zjadłem śniadanie, wziąłem plecak i udałem się do szkoły.

Kiedy tam dotarłem zobaczyłem coś co mnie zszokowało. Ivy wylewała koktajl truskawkowy na głowę tej nowej.

Ivy to największy potwór jakiego w życiu widziałem. Nie dobrze mi się robi na jej widok. Farbowane blond włosy, tona tapety na twarzy no i te ubrania. Dziwka już lepiej wygląda.

- Zostaw ją! - krzyknąłem, podbiegając do nich.

Odtrąciłem rękę tlenionej blondyny i zasłoniłem ubrudzoną blondynkę.

- Louis. Kochanie... Czy ty wiesz kogo bronisz? - spytała, trzepocząc rzęsami.

-Ivy... Co ty masz na twarzy? Takie małe i czerwone... - udałem zdziwionego i przejętego.

- Kochanie! Nie patrz! - pisnęła i zasłoniła twarz dłońmi.

Wbiegła do budynku, a za nią te jej koleżaneczki. Przynajmniej na chwilę się jej pozbyłem.

- Nic ci nie jest? - spytałem, odwracając się w stronę dziewczyny.

- Oprócz tego, że cała się lepię to nic - zaśmiała cię cichutko.

- Tak właściwie jestem Louis - wyciągnąłem w jej kierunku dłoń.

- Alison - delikatnie ujęła moją dłoń.

Alison. Ładnie.

Zaczynając od KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz