Rozdział 20

2.1K 215 37
                                    

Adrien

Zmęczony wszedłem do domu rodziców. Zdecydowanie zbrzydły mi już szpitale. Obym nigdy więcej nie musiał w nich tak długo przebywać. Zaciekawiony głosami dochodzącymi z salonu, wszedłem do pomieszczenia i stanąłem zszokowany.

- Tata! - krzyknął uradowany Hugo, podbiegając do mnie.

- Skąd...? - nie wiedziałem co powiedzieć.

- Wynajęliśmy odrzutowiec! - pisnął szczęśliwy mój młodszy syn.

Otrząsnąłem się, słysząc dzwonek mojego telefonu. Szybko odebrałem nie patrząc na to kto dzwoni.

- Halo? - odebrałem.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć...

Słysząc załamany głos Matt'a od razu wiedziałem o co chodzi.

- Co? To, że zgubiłeś moje dzieci?

- Ja nie wiem jak to się stało! Pilnowałem ich, a potem zasnąłem... Kiedy się obudziłem już ich nie było! Przysięgam, że... Zaraz, zaraz... Skąd wiesz, że zaginęły?!

- Właśnie na nie patrzą - spojrzałem na Emme, Lily i Hugo. Uśmiechali się głupkowato, z uśmiechem kręcąc głowami.

- Co?! To ja tu odchodzę od zmysłów, zastanawiając się czy coś im się nie stało, a oni po prostu polecieli do Paryża?! Weź ty im w końcu ogranicz kieszonkowe! To jest nie do pomyślenia.

Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się.

- Tato, gdzie mama? - spojrzałem na Lily.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, w końcu sam nie wiem gdzie jest. Oby tylko jej nic nie było.

Marinette

Po wejściu do środka, zaniepokoiła mnie dziwna cisza. Nagle usłyszałam jak coś upada. Derek dał mi gestem znać i z bronią z w reku zszedł do piwnicy. Razem z Fran szłyśmy tuż za nim. Po chwili stanęłam zszokowana patrząc na to co się działo. W pomieszczeniu panował bałagan. Lila i Chloe leżały nieprzytomnie na ziemi, razem z jakimiś dwoma facetami. Na środku tego całego zamieszania znajdował się ojciec Alison. Był zakrwawiony i trzymał kawałek metalowej rury w dłoni. Mężczyzna był dość wysoki. Miał ciemne włosy i mocno opaloną skórę. Miałam wrażenie, że skądś go znam.

- Widzę, że sobie poradziłeś Jake - Derek, odłożył broń.

Razem z Fran poszłyśmy w jego ślady, oczywiście musiała narobić trochę hałasu, rzucając łom na ziemię. Coś mi mówiło to imię, tylko nie mam pojęcia co. Mężczyzna spojrzał na nas i uśmiechnął się kpiąco. Nagle jak grom z jasnego nieba, przypomniałam sobie kim on jest.

- Nie sadziłem, że jeszcze się spotkamy, Mariś.

- Zaraz, to wy się znacie? - Derek wyglądał na zszokowanego, tak samo jak Francesca.

- Teraz przynajmniej wiem czemu zniknąłeś - mruknęłam.

- Ale skąd wy się znacie? - spytała Fran.

- Jake był moim mechanikiem. Mój świętej pamięci motor to była jego sprawka - mruknęłam.

- Dobra, co z nimi robimy? Zabić ich nie możemy. Nie mam zamiaru siedzieć za was w pierdlu.

- Wyślemy je do jakiegoś wiezienia...

- Najlepiej na Syberię! Do tego takiego więzienia! - piszczała.

***

Razem z Fran, Derekiem i Jakeiem rozmawialiśmy z policjantami. Zadzwoniłam po nich, wbrew woli Dereka. Obawiał się, że będzie miał problemy z powodu nielegalnej broni. Całe szczęście, że pomyślałam o tym i bardzo szybko skołowałam pozwolenia. Kiedy w końcu byliśmy wolni spojrzałam na ojca Alison. Jedno pytanie ciągle nie dawało mi spokoju.

- Jakim cudem? - spytałam, nie wiedząc jak inaczej sformułować pytanie. Miałam nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi.

- Przyszła do mnie pewnego dnia. Byłem totalnie pijany, bo okazało się, że moja dziewczyna mnie zdradzała. No i się stało. Pech chciał, że zaszła w ciąże. Nic o tym nie wiedziałem, a potem dostałem telefon z więzienia i gratulacje z zostania ojcem. Oczywiście na początku w to nie wierzyłem, więc zrobiłem badania. Kiedy się okazało, że naprawdę jestem ojcem to zabrałem Alison i się wyprowadziłem.

- Zaraz, Alison jest młodsza od Louisa?

- Nie mów mi, że nie zauważyłaś? Alison zawsze była bardzo mądra, dlatego przeskoczyła jedną klasę.

To wiele wyjaśnia.

- Właśnie co z nią? Nic jej nie jest?

- Nie.

Widziałam jak odetchnął z ulgą. Nareszcie koniec tego koszmaru. Dopilnuję, aby za wszystko zapłaciły.


Zaczynając od KłamstwWhere stories live. Discover now