S',S'' - środek podstawy

2K 385 120
                                    


Jezu, tyle rozdziałów, a tu się jeszcze główna akcja nie zaczęła, co ze mną xD


-Och, naprawdę nie chciałem pana zawstydzić – mruknął pan Jeon z delikatnym uśmiechem, co odebrałem za niezwykle urocze.

Za to ja w tym czasie wyglądałem zapewne jak burak pomieszany z zaskoczonym ziemniakiem.

Ale...

Ale czy pan Jungkook mi właśnie powiedział komplement?!

Jego słowa raczej nie należały do takich, które mówi się swojemu partnerowi biznesowemu, nie! Jego słowa należały do tych, które mówi się swojemu partnerowi życiowemu! No dobra, może troszkę przesadziłem, ale zrozumcie, nie jestem zbyt przyzwyczajony do takich sytuacji, a nikt mi nie wmówi, że tekst gospodarza domu nie podchodził pod flirt. Może i w wersji light, ale gdybyście byli mną, osobą, która ekscytuje się, gdy jakiś fajny facet zatrzyma mu drzwi w windzie, to też byście to teraz niesamowicie przeżywali.

Jako żem nieobyty, postanowiłem tylko unieść delikatnie kąciki ust do góryi już nic nie mówić, co by przypadkiem nie popsuć.

W końcu to by było całkiem prawdopodobne i wtedy jedyne co by mi pozostało, to sznur, ewentualnie wybielacz, co by nie musieć szukać drzewa.

- Tak więc zacznijmy – rzekł brunet, od razu poważniejąc. Cholera, prawdziwy profesjonalista, co ja tu robię...

Wziął do rąk kilka kartek i zaczął mi tłumaczyć, jak i z czego postawiony jest dom, co dokładnie ma zamiar jeszcze wybudować, jakie ma w nim zabezpieczenia i czego dokładnie oczekiwałby od naszej umowy. O dziwo, bardzo się w tym momencie zrelaksowałem – Pan Jungkook rozmawiał ze mną bardzo spokojnie, nie denerwował się, gdy o coś go podpytywałem i wbrew pozorom wcale nie miał jakiś wygórowanych wymagań względem ubezpieczenia. Znaczy, okej, miał swoje wymogi, które były dość duże, ale nikt mu się chyba nie dziwił, a na to, co mógł chcieć, to i tak chciał mało.

Przy okazji poznałem jego kolejną, imponującą cechę; Pan Jungkook był naprawdę rzeczowy i inteligentny. Znał się na temacie, nie rozwlekał się na niepotrzebne pierdoły, trzymał się mocno konkretów. Prawdziwy mężczyzna. Ahhh, gdyby taki mnie wziął i mocno...

Kurwa, Tae, rozmawialiśmy o tym, uspokój się!

- Tak więc to są moje szczegółowe wymagania i warunki. Oczywiście, nie musi się pan spieszyć z umową, zdaję sobie sprawę, że to wiele pracy – Mówiłem, że pan Jeon jest inteligentny? Tak? Bo jest. – I tak pewnie będziemy ją jeszcze korygowali. Proponuję, by wziął sobie pan te wszystkie dokumenty i przejrzał na spokojnie w domu, a gdy będzie pan już coś miał, to znów się umówimy i spotkamy.

Czy nie możesz się ze mną umówić i spotkać, ale kiedy jestem gotów JA, a nie umowa?

- Oczywiście, pasuje mi taka opcja – przytaknąłem grzecznie, po czym powoli (co by spędzić z panem Jeonem kilka dodatkowych sekund) zacząłem zbierać dokumenty, jakie będą mi przydatne do sporządzenia umowy. Gdy już wszystko wpakowałem do mojej teczki, uśmiechnąłem się promiennie i wstałem, wyciągając rękę ku rozmówcy – Dziękuje za spotkanie – Ta elegancja, ta profeska, no pochwalcie mnie, no!

- Ja również – Gospodarz również wstał i uścisnął moją dłoń, zdecydowanie, ale i delikatnie. Ah, on naprawdę był idealny w każdym calu.

Po chwili ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Jak poprzednim razem, ja czułem się nieswojo przez wystrój domu, podążając jak zagubione dziecko za panem Jeonem, on zaś szedł w ciszy, która tylko potęgowała grobowy klimat.

Gdy znaleźliśmy się przy drzwiach, założyłem swój NOWY i bez odpadającego guzika płaszcz i jeszcze raz tego dnia się ukłoniłem.

- Było mi bardzo miło, dam znać, gdy tylko szkic umowy będzie gotowy – powiedziałem, wręcz niegrzecznie wlepiając swoje gały w sylwetkę gospodarza. Nie oceniajcie mnie, chciałem się tym obrazkiem po prostu nacieszyć, gdyż miałem świadomość, że przez kolejne kilka dni się nie zobaczymy.

- Mi też było bardzo miło, panie Kim. Och i jeśli mogę to... - mężczyzna zamilkł na chwilkę, mając taką minę, jakby szukał odpowiedniego słowa – Bo zaczęło padać i może trzeba pana gdzieś podrzucić? Mogę poprosić Jimina, by pana podwiózł – wyjaśnił uprzejmie, a ja odleciałem. Gdybym był postacią z mangi, zapewne teraz zamiast oczu miałbym pulsujące serduszka.

Troskliwy, cholera, troskliwy!

- Nie trzeba. Akurat dzisiaj przyjaciel zaproponował mi podwózkę i zapewne czeka już na mnie przed bramą. Ale bardzo dziękuje za propozycję. – Jebany Jin, że tez uparł się, że będzie dzisiaj moją niańką! A mogło być tak pięknie!

Nie to, że jazda z Jiminem była dla mnie lepszą opcją niż z Jinem, ale zawsze istniała możliwość, że pan Jeon nam w tej wyprawie by potowarzyszył, a tak to chuje móje dzikie dziewictwo i zaś noc z kotem.

- Jaki przyjaciel? – spytał pan Jeon, na co uśmiechnąłem się promiennie. On się mną naprawdę interesował!

- Och, mam jednego przyjaciela z czasów liceum, nazywa się Jin. Dziś akurat miał wolne i postanowił mnie tutaj podwieźć, a potem odebrać. Póki co, to najbliższa mi osoba – wytłumaczyłem radośnie, dopiero potem orientując się, że coś jest nie tak. Pan Jungkook stał z grobową miną, jego dłonie były zaciśnięte w pięści i ogólnie biła od niego taka aura, że gdyby jakiś motyl chciał teraz na nim usiąść, to zapewne by zdechł. Czy ja źle się wysłowiłem? Źle skleciłem to zdanie...Całkiem możliwe, nigdy nie byłem dobry w szkole z koreańskiego!

Wdech, wydech, Tae, poczekaj na rozwój wydarzeń.

Staliśmy tak w ciszy, pan Jeon mierząc mnie bardzo niemiłym jak dotąd spojrzeniem, a ja płacząc w duchu i błagając, by w końcu się do mnie odezwał.

I odezwał.

Tyle, że wcale nie tak, jakbym chciał.

- Po co panu ten cały Jin?

Na wszelką idealność tego faceta, co to, do kurwy, za głupie pytanie? Po co komu przyjaciel?! Chyba każdy człowiek ma potrzebę bratniej duszy czy bliskości, nawet taki nieudacznik jak ja! Czy pan Jeon myślał o mnie aż tak źle, że zdziwił go fakt, że ktoś chce się ze mną kumplować?

Czy ja znowu tworzę teorie spiskowe i obniżam na chama własną wartość?

Fuck, wizyta u terapeuty się szykuje.

- Jin jest... Po prostu jest. Jesteśmy przyjaciółmi, wspieramy się i... Przepraszam, ale ja po prostu nie do końca rozumiem, o co panu chodzi. – wytłumaczyłem jak małe dziecko, bo tak też się czułem. Zagubiony. Nienawidziłem tego.

- Rumienił się pan dzisiaj przy mnie, a teraz mi pan mówi, że jest jakiś Jin? – Pan Jeon zbliżył się do mnie tak, by nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry i o ile w normalnych warunkach bym chyba zemdlał z szczęścia, tak teraz miałem również ochotę zemdleć, ale z strachu. O co mu chodziło?!

- Ale ja... Ja, nie rozu...

- Po co panu Jin, skoro ma pan... - Pan Jeon już miał dokończyć zdanie, gdy nagle znikąd, jakby z powietrza wyłoniła się jego babcia, która od razu złapała się jego ramienia, głaszcząc je delikatnie.

- Przepraszam, panie Kim, mój wnusio jak jest głodny, gada często różne głupoty. Prawda, Kuczku? – Naprawde polubiłem tę kobietę. Nie dość, że teraz złagodziła sytuację, to jeszcze nazwała pana Jeona tak, że az zmiękły mi kolana. A gdybym to ja kiedyś go tak...

-Tak, ja... Ja jestem bardzo głodny i troszkę się zagalopowałem, przepraszam – miauknął przyjaźnie, oddalając się ode mnie o krok. Kurcze, jeżeli ten mężczyzna był tak wrażliwy z powodu głodu, to już wiem, że następnym razem nie przyjadę o pustych rękach. – Ale to Jimin pana podwiezie. Może pan podziękować przyjacielowi.

- Hyh? Ale niby dlaczego? – spytałem skontrastowany, bo o ile przed chwilą nie rozumiałem nic, tak teraz nie rozumiem nic plus tyle, co wiedziałem wcześniej (podwójne nic, jakbyście się zagubili w tym zdaniu).

- Bo. Ja. Tak. Mówię.

Kim Taehyung, w coś ty się wjebał...?

Granica Funkcji I TaekookWhere stories live. Discover now