Stosunki te nie zależą od położenia punktu M na ramieniu kąta

1.6K 259 270
                                    


Sami rozumiecie, chce byc lepsza niz polsat ;) 

Ale za to lubie ten rozdzial, real. 

***

Moja matka jak to miała w zwyczaju, ledwo po przejściu przez próg zaczęła wypytywać Jeona o najdrobniejsze szczegóły z jego życia - co robi na co dzień, jakie ma poglądy polityczne, czy ma stabilność finansową, czy jest alergikiem i czy aby na pewno wpłaca darowiznę na biedne Pandy czy inne misiowate zagrożone stwory. Jungkook jednak trzymał fason, odpowiadając elegancko i zwięźle na każde pytanie, a ja w tym czasie paliłem się ze wstydu i zastanawiałem, czy nie powiedzieć matce, że jestem hetero to może wtedy by mnie wydziedziczyła (mam nienormalną rodzicielkę. Tak.). W każdym razie po paru minutach znaleźliśmy się w jadalni, gdzie już jak poprzednim razem były naszykowane same kolorowe, wyglądająco wyśmienicie potrawy - kurczak, warzywa, ryż z curry, galaretki, grillowane ryby i bakłażany oraz zupa z wodorostów, czyli wszystko o czym mogło się tylko na co dzień pomarzyć. Nawet mojej mamie ślinka pociekła na widok owego bakłażana, toteż od razu wykorzystaliśmy tę chwilę z Jungkookiem i posadziliśmy ją przy stole, by nie miała czasu narzekać, że „tak to ona nic nie widzi, a tak to ona ma daleko do..." i tak dalej. Sami również zasiedliśmy przy stole, wymieniając się ciepłymi uśmiechami, aż nagle do pokoju jak to już zauważyłem często bywało, wparowała babcia gospodarza. W tym momencie wspomniany wstał i pokiwał w jej stronę, by podeszła.

- Pomyślałem, że skoro Pani przyjedzie z Taehyungiem, to ja również zaproszę moją babcię na kolację i będzie weselej. Mam nadzieje, że nie ma Pani nic przeciwko. – Jeny. Szarp za włosy i mów.

- Nie, nie skądże znowu – zaśmiała się moja matka nerwowo, bo zapewne was teraz zaskoczę, ale ona wcale a wcale nie radziła sobie dobrze z ludźmi. Jasne z tymi młodszymi jak jak i Jungkook to tak, natomiast jak już trafiał się jej ktoś na jej poziomie, to nagle wybuchał w niej wielki introwertyzm i zapomniała języka w gębie. W sumie beka. – Dzień dob-bry, jestem Harei.

- Miło mi, Jiri – mruknęła przyjaźnie babulinka, zaraz ściskając delikatnie dłoń blondynki, po czym zasiadła do stołu.

W tym samym czasie ja miałem przebłysk strachu i paniki, więc od razu nachyliłem się do Jungkooka, szepcząc:

- Kookie... Bo... Wiesz, ostatnio tutaj Hoseok...

- Namjoon wymienił mu śruby w karku, więc powinno być okej. Sam sprawdzałem przed waszym przyjściem.

- Aha, super – mruknąłem zadowolony, a zaraz potem dotarło do mnie jak bardzo zjebany zaczynam mieć tok myślenia. No bo przecież normalne przykręcać śruby do karku swoich sługusów... Pracowników... Zjaw?! Cholera. Westchnąłem ociężale i jedno na pewno postanowiłem – gdy tylko nadarzy się okazja, Jungkook będzie musiał mi wszystko opowiedzieć. O swoich przodkach, ojcu, tym domu i ludziach tutaj.

- Nie ma mowy, babci pytaj – zaśmiał się po cichu w moją stronę, a ja po chwilowej zawieszcze co się właśnie stało, od razu nadepnąłem z impetem na jego stopę. MIAŁ MI NIE CZYTAĆ W MYŚLACH!

- Jungkook jak ty się zachowujesz! Co tak podskakujesz jak małpa na kastracji?! – rzuciła w stronę swojego wnuczka babulinka, jebiąc go z góry do dołu groźnym spojrzeniem.

- Taehyung, a ty?! Co to za śmiechy i hihy?! Mam cię uczyć, jak się w towarzystwie powinno zachowywać?! – dopytała moja matka, na co oboje spuściliśmy głowy z zawstydzenia. To było równie głupie, co kochane. No co?! Wszystko co robiłem z Jeonem było kochane, okej?!

Reszta wieczoru upłynęła względnie spokojnie i skupiła się głównie na opowieściach z dzieciństwa pani Babci Jeon. Opowiastki były normalne, nie zawierały w sobie nic podejrzanego dlatego stwierdziłem, dlatego też sam zadawałem babulince dużo pytań, by nie kończyła mówić, co tamta zapewne wyczuła i rozciągała swoje historie jak tylko się dało. Moja mama grzecznie jej słuchała, co jakiś czas tylko dopowiadając coś swojego, więc można było rzec, że misja na nie zjebanie mózgowia mojej wydawczyni na świat się udała. My z Jungkookiem raczej mało się odzywaliśmy, głównie co chwila posyłaliśmy sobie „wiedzące" uśmiechy no i może raz zebrałem się na odwagę i otarłem się o udo chłopaka, na co tamten zadowalająco mruknął. To było naprawdę dziwne, że z każdym spotkaniem coraz bardziej lubiłem Jeona. Powoli zaczynałem nawet nie myśleć o nim jak o złotym Apollo do podziwiania, ale dostrzegać w nim przyjaciela, bezpieczeństwo i naprawdę ogromne pokłady dobra oraz życzliwości. Czyżbym zaczął się przekonywać do relacji z wampirem?

Granica Funkcji I TaekookWhere stories live. Discover now