Rozdział 36

3.9K 321 20
                                    

-Dziedzicem zostaje osoba wybrana, ta osoba może podpisać z nami pakt, ale od naprawdę długiego czasu jej nie spotkałam. To był zaszczyt, a nie katusze, bo jestem pierwszą osobą kontaktującą się z Dziedzicem- odpowiedziała.

-Chwila... że niby ja jestem Dziedzicem?- spytałem usłyszawszy odpowiedź na me pytania.

-Zostałeś wybrany- rzekła z wilczym uśmiechem. Osłupiałem.

-Kuramo!- krzyknąłem w myślach, ale nie odpowiedział tylko się pojawił przede mną o wielkości tej wilczycy.

-Witaj, Takaro- rzekł spokojnie do srebrno-złotego zwierzęcia.

-Kuramo, jednak udało ci się znaleźć osobę- powiedziała lekko machając ogonem.

-Wy się znacie?- spytałem już opanowany spoglądając to na lisa to na wilka.

-Tak, ale to długa historia i aktualnie niepotrzebna- odpowiedział Kyuu.

Ich rozmowa trochę trwała i była z lek-sza dziwna. Kilka razy usłyszałem słowa żaba, żaby, węże i takie tam. Mówili też coś o innym wymiarze, a następnie zasnąłem. Śniło mi się... Nie to raczej był lekki koszmar związany z mymi Oczami Demona i innym Doujutsu.

Obudziłem się, ale obyło się bez krzyku z mojej strony. Zauważyłem, że znajduje się na prowizorycznym tronie.

-Kuramo- zawołałem ochryple, więc chrząknąłem tym samym przywracając swoje naturalne tonacje głosowe- Kyuu!- znowuż zawołałem, ale żadnego odzewu. Teraz zacząłem rozglądać się na boki w popłochu i ujrzałem... Takary już prawie nie było!

-Wilczyco!- krzyknąłem wstając z kamieni i ruszając ku niej. Kucnąłem u jej boku i przyglądałem się jak słabnie z każdą mijającą chwilą.

-Takaro!- krzyknąłem chcąc ją obudzić, udało się- Co się dzieje?- spytałem chcąc wiedzieć.

-Nie...mam...si..ły- wyszeptała ledwo słyszalnie.

Skoro nie ma swej energii to umiera, a ja nie chce o tym słyszeć ani tego widzieć, ale to nie oznacza, że stchórzę. Aktywowałem Akuma no yona me, aby zobaczyć jak mają się sprawy. Wszystko było na miejscu tylko jej układ był inaczej zbudowany i słaby.

Wystawiłem lewą rękę ku jej miejscu głównym. I się zaczęło.

-Co... robisz?- zapytała lekko zdrowszym głosem i spojrzała w moją stronę.

-Transfuzje chakry- odpowiedziałem z lekką zadyszką. Czułem jak obca mi chakra zaczyna się we mnie gromadzić, a ta moja wyparowuje do innego miejsca.

-Nie jest to... bardzo skomplikowany zabieg, ale wyczerpujący- wycharczałem i zaprzestałem czynności wiedząc, że nie dam już rady- Czy... czy czujesz się lepiej?- spytałem starając się podnieść, lecz w połowie drogi straciłem równowagę i prawie upadłem. Prawie, bo Takara mnie złapała.

Wyglądała żywiej oraz ogólnie zdrowiej.

-Czyli czujesz się lepiej- mruknąłem powoli przysypiając.

-Naruto!- ktoś warknął i oberwałem czymś w głowę.

-Ał - wymsknęło mi się i spojrzałem w bok, stał tam Kurama.

-I po coś mnie budził?!- krzyknął zbulwersowany mym wcześniejszym zachowaniem.

-Zamknij się lisie- warknęła wilczyca- Ten mały uratował mi życie- dodała.

-Jest tym Dziedzicem, więc musiał- powiedział nadal zdenerwowany, ale już bardziej spokojny.

-Dziedzic może nie musi!- zbulwersowała się Takara. I kłótnia zaczęła się na dobre, ale zapobiegłem jej dalszemu ciągowi.

-Cisza!- wrzasnąłem zirytowany i zapadła grobowa cisza. Odzyskawszy swą równowagę stanąłem na nogi.

-Takaro- zwróciłem się do wilczycy- Skoro jestem teraz Dziedzicem to czy muszę jeszcze o czymś wiedzieć?- spytałem ciekaw jej odpowiedzi.

-Owszem- rzekła odwracając się w moją stronę.

-To proszę o opowiedzenie mi tego- poprosiłem siadając na prowizorycznym tronie.

-Zacznijmy od tego czym jestem- zaczęła swą wypowiedź- Jestem przyzwanym zwierzęciem takim jak na przykład żaby- i opadła mi szczęka, więc musiałem jej przerwać.

-Te mego taty?- spytałem dla pewności... i pokiwała łbem.

-Kontynuując- chrząknęła- My wilki i lisy mieliśmy bliskie kontakty, ale żaby i reszta zazdrościły nam naszej wspólnej potęgi, chciały nas zgładzić, ale powstrzymaliśmy wojnę traktatem, który obowiązuje wilki oraz lisy do wymazania z historii, ale nie zaprzestaliśmy działań i w taki sposób zostałeś wybrany- zakończyła patrząc na mnie z determinacją.

-Którym z kolei jestem?- zapytałem ciekawy.

-Drugi, ale Pierwszy był bojaźliwym starcem- odpowiedziała z wilczym uśmiechem.

-Czyli podpisuje dwa kontrakty- mruknąłem bardziej do siebie, ale usłyszeli.

-Tak- powiedział Kurama, więc spojrzałem w jego stronę- Najpierw podpiszesz mój byś mógł przywoływać lisy mą chakrą- rzekł i złożył ogony w kule, by następnie ją otworzyć. Wśród jego ogonów ujrzałem złoty zwój. Był średniej wielkości, a na jego zewnętrznej powłoce były lisy.

Kyuu podszedł do mnie i podał mi ostrożnie zwój, otworzyłem go, był w nim tylko jeden, strasznie blady podpis.

-Nadszedł mój czas...- mruknąłem podpisując papier chakrą lisa.

-Teraz moja kolej- rzekła już niecierpliwa wilczyca. Otworzyła swój pysk i zmieniła pozycje łap na rozstawione, by po chwili coś zaczęło błyszczeć pomiędzy jej zębami. Chwile po tym podała mi srebrny zwój ze złotymi dodatkami jak ślady łap.

-Dziękuję- powiedziałem kiedy drogocenny przedmiot znalazł się w mych dłoniach. Otworzyłem i znów ujrzałem jeden wyblakły napis.

-Ten będzie podpisany krwią- rzekłem rozgryzając sobie kciuka i się podpisując.

Kiedy zamierzałem oddać zwój wilczycy to pokazała się lekka poświata i głowa innego wilka. Spojrzał na mnie swym mądrym wzrokiem, a potem przeniósł go na Takarę i pokiwał łbem, a następnie czar prysł, i on znikł.

-Kto to był?- spytałem i oddałem pośpiesznie zwój.

-Poprzedni wilk, który czekał na Dziedzica- odpowiedziała i przyjęła drogocenny papier.

-Naruto, znając naszą historię, co zamierzasz zrobić?- zapytał Kyuu patrząc na mnie z pewnego rodzaju wyczekiwaniem.

-Zamierzam walczyć o waszą wolność- rzekłem z uśmiechem niewiniątka. Zapadła cisza.

-Wiedziałem, że tego tak nie zostawisz- zachichotał lis i zaczął się śmiać z... Ulgą?

-Więc wojna jest twoim celem?- zapytała z lekkim wyrzutem Takara.

-Kto powiedział, że wy będziecie musieli walczyć- powiedziałem tajemniczo ruszając ku wyjściu- Takaro, wróć do swego świata, a ty lisie pomożesz mi powrócić do wioski- dodałem z lisim uśmiechem.

-Zrobisz mi naleśnika na grzbiecie- jęknął, ale poszedł za mną. Zanim dotarliśmy do wioski to na coś się natknęliśmy, a raczej na kogoś.

Światełko w tunelu | NarutoWhere stories live. Discover now