Rozdział 113

2.1K 202 22
                                    

Już otwierałem drzwi, aby znaleźć się w środku domostwa...

-Nie sądzisz, że nad wyraz ufasz tym swoim oczom? Przez to zaniedbujesz tą siłę fizyczną, a podobnież krzepę jakąś masz- odezwał się tanuki.

-Kurama śpi?- spytałem w myślach i zacząłem szukać kruczowłosego.

-Tak, odpowiesz czy nie?- znów zaczął ględzić.

-Ufam Oczom Demona, bo włożyłem dużo czasu i wysiłku, aby je opanować do takiego stopnia, ale czasem mam wrażenie, że  potrafią więcej. Tak było z tą sztuczką przeklęcia  rąk tego gada. Nie wiedziałem o tej umiejętności, a jednak zrobiłem to, jakby sam z siebie- wyjaśniłem w myślach, bo już wystarczająco odsłoniłem się przy Uchihsze.

-Mniej więcej rozumiem- mruknął Ichibi i na jakiś czas miałem spokój, ale tylko od niego....

Sasuke tym razem znalazłem w salonie, siedział nieruchomo niczym posąg.

-Uchiho,  teren już  jest czysty- mówiłem, powoli do niego podchodząc, ale zatrzymałem się jakieś dwa siedzenia od niego i usiadłem dalej wpatrując się w czarnookiego.

-Ten skrzekliwy głos... Co to było?- zapytał po pewnym czasie, ale dalej na mnie nie spojrzał, co było niepokojące.

-Czasem modeluje swój głos,  bo to może przydać się do misji szpiegowskiej, czy czegoś podobnego- szybko wybrnąłem.

-Był dziwny... Taki nieludzki- stwierdził.

-Oczywiście, że nie człowieka, bo właściwie to był mój głos!- zaskrzeczał tanuki.

-I właśnie to jest niezwykłe- odezwałem się- Bycie innym, oryginalnym albo po prostu wyróżniającym się z tłumu jest piękne i trzeba o to walczyć- wyznałem unosząc lekko kąciki ust.

Właśnie w  tym momencie Sasuke na  mnie spojrzał.

-Właściwie to ty nadal powinieneś leżeć w szpitalu- spoważniałem- Wstajemy- ponagliłem go, kiedy sam jeszcze nie do końca wstałem.

Grymas ozdobił jego twarz. Raczej nie chciał tam wracać, ale musiał znaleźć się w swojej sali, bo Itachi nie chciał właśnie ucieczki swojego  młodszego braciszka ze szpitala.

Jak tylko się wyprostował złapałem go za ramię i teleportowałem nas do szpitala.

-Lepiej idź już spać, bo pielęgniarki dalej się kręcą, a jutro prawdopodobnie cię odwiedzę. Jakieś zachcianki, co do jedzenia?- byłem już przy drzwiach.

-Pomidor- burknął.

-Pomidor?- spytałem patrząc na niego przez ramię.

-Przynieś mi kilka pomidorów- ledwo go słyszałem.

-Żaden problem- wyznałem i wyszedłem z sali. Zajrzałem jeszcze do Gaary i dosyć zmęczony wróciłem do mieszkania.

Sześć dni....

Czułem, że Gaara lada chwila się obudzi, ale to mogła być nadzieja, a nie przeczucie. Nie lubię nadziei, bo to złudne uczucie... Lepiej ustawić  coś za cel i go zrealizować niż marzyć i karmić się nadzieją każdego dnia. Trzeba wiedzieć albo ryzykować, a nie potykać się na każdym kroku przez nadzieje.

Lecz mimo to wiem, że czasem odczuwam nadzieje, ale chce ją unikać, zabić...

-Oczekiwania też mogą zmienić się w nadzieje- zauważył Kurama.

-To ty jeszcze nie śpisz?- zapytałem w myślach, bo aktualnie myłem zęby po śniadaniu.

-Widzę, że co nieco się wczoraj działo- puścił me pytanie mimo uszu.

Wredny futrzak.

-Jeśli Shukaku śpi, to go nie budź, miał trochę pracowitą noc- nadal komunikowałem się z nim w myślach.

-Widzę, widzę- burczy- A mnie to ominęło... Zazwyczaj to JA pomagałem ci  w takich momentach- zawarczał.

-Chciałem ograniczyć Shukaku twoich warczeń po nagłym obudzeniu cię- wyjaśniłem wychodząc z  łazienki.

-I tylko dlatego mnie nie obudziłeś?!- krzyknął.

Obudź go - będzie rozeźlony.

Nie budź go - też źle zrobisz.

Oby nasze rodzeństwo nie było aż tak do niego podobne. Podziękuję takim humorkom z samego rana...

Wziąłem klucze i pieniądze, a następnie wyszedłem z mieszkania, by je zamknąć. Ruszyłem po pomidory i może jakieś słodycze.... Właściwie, czy ja kiedykolwiek zjadłem coś słodkiego, ale takiego dla dzieci?

Westchnąłem zrezygnowany.

To nie dla mnie tylko dla Gaary, a Sasuke dostanie pomidory... Ja wezmę sobie jabłko, bo w sumie jestem już po śniadaniu.

Szybko zrobiłem zakupy i spokojnie ruszyłem do szpitala. Właściwie to jak wracam myślami do rozmowy z Hiruzenem to dziwie się,  że puścił mnie nawet nie wspominając słowem o mojej drużynie...

-Jak chciałeś wrócić do ANBU to nie pozwolił ci ze względu na drużynę, ale też bał się o ciebie, chciał byś  żył z ludźmi, a nie z maszynami do zabijania- wypowiedział swoją tezę Kyuu.

-Nie wiem jak było- orzekłem w myślach.

-I w dodatku zatroszczył się o ciebie, bo jesteś synem Czwartego, ale jednocześnie moim brato-synem- i zaczął się cicho śmiać.

Uszanował sen tanukiego....

Ma rację... Zabawna jest czyjaś niewiedza! Chociaż ja wolę być doinformowany... W przyszłości stworzę jakąś grupę szpiegowską, albo moimi informatorami będą moje klony oraz wilki i lisy.



      ^^^

Pewnie niektórzy zawiedli się na mnie, że przez dłuższy czas nie było rozdziału, ale ostatnio było nie ciekawie i w dodatku wszystko w okół zżerało mi czas. Jeszcze chodziłam jak jakaś struta!

Do napisania! :3

Kolejny rozdział wręcz musi być szybciej! XD

Światełko w tunelu | NarutoWhere stories live. Discover now