~ 62 ~

188 22 2
                                    

Perspektywa Jungkooka

Nadal nie umiałem przyjąć do wiadomości tego, że Jiminowi się udało i wygrał z tą ciężką oraz jednocześnie wyniszczającą go chorobą, mimo że minęło już trochę czasu od tego. Wiedziałem, że to jeszcze nie koniec przez groźbę Hoseoka, którą nas wszystkich nastraszył i spowodował, że byliśmy gotów siedzieć przy nim na zmiany tylko, żeby był bezpieczny oraz odpoczywał w spokoju, a nie w ciągłym stresie i niepokoju. To nie było mu w ogóle potrzebne.

– A co z Jiminem? Wiadomo kiedy się obudzi? – zapytał Namjoon, który po swoim mini zwycięstwie, był z siebie niewyobrażalnie dumny. Nie dziwię się. Niewielkiej ilości osób udawało się jakoś wywinąć Jinowi.

– Nic jeszcze nie wiadomo. Czas pobudki Jimina jest niewiadomy – zaśmiałem się smutno, ponieważ naprawdę chciałem już, żeby był z nami i żebym mógł go przytulić albo pocałować. – Lekarz nic nie mówił.

– Jungkook, ale operacja się udała... Jimin na pewno się niedługo obudzi i będziecie się jeszcze z tego śmiać za parę lat – próbował mnie pocieszyć, ale nie o to mi chodziło. Wiedziałem, że się niedługo obudzi.

– Wiem, Jin, wiem. Jestem z niego tak cholernie dumny, że nawet nie możecie sobie tego wyobrazić, bo wygrał tą walkę dla nas wszystkich – mimo wszystko moja twarz od razu się rozpromieniła na samą myśl jak bardzo się postarał.

– Ale jednak się czymś przejmujesz... – Taehyung w końcu dołączył do naszej rozmowy od kiedy się uspokoił po tej szczęśliwej nowinie.

– Hoseokiem... – odpowiedziałem cicho i westchnąłem. – Ten człowiek jest nieobliczalny i boję się co może zrobić.

Naprawdę byłem przerażony całą tą sytuacją. Jeden problem minął, ale niestety drugi się pojawił w postaci naszego byłego przyjaciela. Ugh, czy nie dość przeżyliśmy?

– Będę cały czas stał. Dzień i noc na warcie – mruknął zdenerwowany Jin, a ja nie wątpiłem w jego słowa. Był gotów się poświęcić dla każdego z nas, tak samo jak my dla niego. – Nawet się nie zbliży, gdy zobaczy moją patelnię.

– Jestem tego pewien – uśmiechnąłem się lekko do niego, co odwzajemnił od razu, rozchmurzając tym samym. – Cieszę się, że już nie chodzę do szkoły. Nie będę musiał wychodzić ze szpitala na kilka godzin.

– Nie ma tak dobrze – Tae od razu zaznaczył, patrząc na mnie z troską. – Co jak Jimin będzie w śpiączce dużo dłużej niż ostatnio?

– To wprowadzę się tutaj na trochę – wzruszyłem ramionami, siadając wygodniej na tym krzesełku, które miało być moim towarzyszem przed dłuższy czas. – Nie widzę problemu.

– Nie chcesz go opuścić – stwierdził Jin, a ja mu podziękowałem w duchu. Miał rację, nie chciałem w ogóle. Nie teraz, kiedy go prawie straciłem. – Rozumiemy, ale nie pozwolę ci zamieszkać w szpitalu i pewnie ochroniarze również. Będziesz musiał chodzić na noc do dormu.

– Ale ja nie chcę się stąd wychodzić – burknąłem, krzyżując ramiona na znak buntu. Zachowywałem się jak dziecko, ale naprawdę nie miałem zamiaru go opuszczać na więcej niż piętnaście minut. – Nie ruszę się stąd.

Widziałem jak najstarszy już traci do mnie cierpliwość, ale dla mnie Jimin był najważniejszy. Był moim szczęściem, więc musiałem o niego dbać całą dobę, a kiedy skończyłem szkołę, byłem w stanie to robić. Oczywiście, miałem plany, żeby zacząć pracować, ale to później, kiedy już to wszystko się ułoży i będę pewien, że jest już wszystko w porządku.

– Jak ja ciebie nie wyniosę to ochroniarze to zrobią, więc do zobaczenia później w dormie – Jin ziewnął, przeciągając się. – Reszta ruszać pupcie i jedziemy odespać, chociaż kilka godzin.

– Że co?! – Namjoon krzyknął oburzony, spoglądając na swojego męża z niedowierzaniem – Dopiero co tutaj przyszedłem. Nie ruszam się stąd razem z Jungkookiem. Możecie jechać, ale bez nas.

– No to jak Jungkookie pójdzie do toalety, pilnuj by Hoseok się tutaj nie dostał, skoro tak. A wy dwoje do mojego eomma mobilu – Jin odpuścił nam, ale jej głos był stanowczo. – Do zobaczenia, kochani – pocałował męża w policzek i wyszli razem z sali.

– Uh, zostaliśmy sami... Kocham Jina, ale kiedyś doprowadzi mnie do nerwicy – Joon wywrócił oczami, śmiejąc się. – A jak ty się czujesz, młody?

– To znaczy? – zapytałem, spoglądając na niego kątem oka, bo mój wzrok cały czas tkwił w moim narzeczonym, który sobie spokojnie spał i regenerował siły po męczącej operacji. Taki dzielny.

– No wiesz... – zaczął niepewnie. – Jimin jest w śpiączce. Znowu.

– Może to zabrzmieć okropnie, ale cieszę się. Cieszę się, bo operacja się udała i wszystko jest na dobrej drodze, żebyśmy byli szczęśliwi – uśmiechnąłem się do niego szeroko, a on pokiwał głową.

– Masz rację, Jungkook. Teraz już wszystko będzie dobrze, wszyscy o to zadbamy. Obiecuję ci – przysunął się bliżej i złapał mnie za dłoń, lekko ją potrząsając. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja wyobrażałem sobie już dobrze przyszłość.


a/n: teraz pytanie czy ta przyszłość faktycznie będzie dobra ^^

miłego popołudnia

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Where stories live. Discover now