~ 79 ~

188 23 20
                                    

Perspektywa Jungkooka

Po tym wszystkim, zostaliśmy poinformowani przez lekarza, że rzeczy Jimina będą do odebrania za maksimum trzy dni. W tamtym momencie, ledwo co się powstrzymywałem od ponownego wybuchu płaczu. Kiedy załatwiliśmy wszystkie formalności w szpitalu, poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Nikt nie odzywał się przez drogę, byliśmy zbyt przygnębieni, żeby powiedzieć cokolwiek, ale w tle można było usłyszeć ciche pociągnięcia naszymi nosami. W mojej głowie cały czas odbijały się te straszne słowa lekarza, w które nadal po części nie mogłem uwierzyć. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że już go nie zobaczę. Czułem się okropnie pusty w środku, jakby ktoś mi wyrwał serce. Miałem tylko ochotę znowu znaleźć się w ramionach mojego ukochanego, co stało się w tamtym momencie, tylko moim niespełnionym marzeniem.

Po parunastu minutach, byliśmy już w miejscu, które przyprawiało mnie o jeszcze większy smutek, niż ten, który czułem. Wspomnienia we mnie uderzyły, a myśl, że już nigdy nie spędzę czasu z Jiminem, przyprawiała mnie o mdłości. Wysiedliśmy z samochodu w ciszy, która dawała mi coraz bardziej wrażenie, że zostałem sam. Moi przyjaciele mówili, że będą mnie wspierać, ale nie miałem prawa od nich tego wymagać, skoro oni sami potrzebują teraz wsparcia. - Pójdę do.. siebie. - oznajmiłem cicho chłopakom, a oni spojrzeli się na mnie ze współczuciem i pokiwali głowami.

Wszedłem niepewnie do naszej sypialni, rzucając się na łóżko i zaciągając się zapachem, który został mi po Jiminie. Spojrzałem się na szafkę, która stała po stronie chłopaka i uśmiechnąłem się smutno na widok mojego zdjęcia, na którym się uśmiechałem się do Jimina, który właśnie wywołał ten uśmiech. - Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi - pomyślałem w duchu. Spowodowało to mój nagły wybuch głośnego płaczu, który został częściowo stłumiony przez poduszkę. - Nie chcę wierzyć w to, że umarłeś. Wróć do mnie, Jiminnie, proszę - wyszeptałem przez płacz.

Perspektywa Jina

Wszyscy razem po powrocie do dormu nie gadaliśmy ze sobą tylko usiedliśmy w salonie, prócz Jungkookiego, który od razu po wejściu do domu udał się do sypialni. Nikt nie miał ochoty się odzywać, bo co tu dużo mówić o tym, że nigdy już nie zobaczymy naszego Jimina. Niby sprawiał problemy, ale był bardzo ważnym członkiem naszej rodziny. Każdy z nas dostał różne rodzaje bólu przy najgorszej z możliwych wiadomości jakie się otrzymuje w szpitalu...

Namjoon załamany siedział na fotelu z twarzą ukrytą w dłoniach i lekko się trząsł.

Suga usadowił się na końcu kanapy podbierając głową o podparcie, a z jego oczu leciały pojedyncze łzy.

Tae, który przeżywa to trochę bardziej od naszej czwórki leżał na meblu cicho płacząc. Widać, że tłumi w sobie głośniejszy szloch, ale nie potrafi całkowicie opanować potoku łez i coś czuję, że za chwilę pójdzie w ślady Jungkooka...

No właśnie Jungkook. Najmłodszy trzyma się z nas wszystkich najgorzej. Jest w ciężkim stanie fizycznym, jak i psychicznym. Mimo iż czuję się tak samo źle jak reszta to jako omma muszę być przy nim chociaż strasznie mi ciężko, gdyż Jimin dla mnie tak samo ważny. Wiem teraz tylko jedno. Nie żałuje, iż go poznałem i pomogłem mu, gdy tego potrzebował. Okazał się z czasem naprawdę niesamowitym chłopakiem, który był na początku taki i owaki, ale co się dziwić po wszystkich wydarzeniach dziejących się w jego życiu przed wylądowaniem w dormie. Na szczęście się zmienił, kiedy zakochał się w Jungkooku. Jimin uratował jego, a on Jimina i dlatego młodszy nie potrafi sobie nawet wyobrażać życia bez swojej największej miłości, bo czuje, iż bez tak ważnej osoby sam sobie nie da rady...

Wstałemchwiejnie z kanapy i ruszyłem na górę dosypialni moich... mojego przyjaciela. Gdy znalazłem siępod drzwiami usłyszałem dość głośny szlochwięcniezauważony wszedłem dopomieszczenia. Kiedy znalazłem się przy płaczącymKookim serce mi się krajało jeszczebardziej. Zacząłem głaskać jego plecysiadając koło młodszegowtulonego głową wpoduszkę należącą doJimina. Starałem się zawszelką cenę niewybuchnąć tak samojak on. Musiałem być silny ipomóc mu chociaż trochę złagodzić tenogromy ból w jego sercu. Nawet nie starałem się wyobrazić comaknae teraz czuję. Jedyne co wiem to, że jakbymstracił mojego męża sam bymprzestał mieć ochotę nadalsze życie bezniego, ale Jungkook jest ode mnie młodszy ima całe życieprzed sobą więc trzebamu pomóc uporać się ztak wielką stratą, choć topewnie będzie trwało długo i każdy będziemusiał się w jakimś stopniupoświęcić byuratować tegobiednego malucha.... 

- Jungkookie... Wiem, że bardzocierpisz i marzysz by był to tylko najgorszy z możliwychkoszmarów, ale niestety nie jesteśmy w śnie. To strasznie trudne, leczprawdziwe, Kookie... Jimina zniknął i niepowróci. - załamał mi się głos, a zoczu popłynęłyniechciane łzy. -Pamiętaj, że onzawsze z nami będzie i musimy postarać się żyć bezniego, tylko potrzeba na to czasu... Nie przekreślajswojego życia, bojesteś młody ipamiętaj, że jeszczemasz nas - starałem się jakoś przekonać najmłodszegodo tego by z czasem spróbował żyć dalej, ale coś czuję, że to poszło namarne    

- Obiecałem mu, dotrzymam obietnicy. Nie zabiję się. - wydusił w końcu, kiedysięminimalnie uspokoił. - Ale nic nie wspominałem o tymjak będę żyć. Wątpię, że będę szczęśliwy,skoro moje szczęście już nie żyje. 

- Ja wiem, że uważasz, iż bez niego nie zaznasz w życiu już nic dobrego, ale życie potrafi zaskoczyć, Jungkookie... Teraz wszyscy cierpimy, a może zdarzyć się niedługo coś co sprawi, że szczęście znów do nas się uśmiechnie. - mówiłem nadal niezmieniającym się tonem, ale udało mi się powstrzymać łzy, które uparcie tkwiły w moich oczach.

- Uśmiechnę się i będę szczęśliwy wtedy, kiedy Jimin powróci do mnie. - powiedział cicho, pociągając nosem. - Czyli nigdy, Jin. Nigdy, pogódź się z tym. Będę żyć, ale znowu będę tym nieszczęśliwym chłopakiem sprzed kilku lat, który uśmiechał się, ale w głębi duszy cierpiał.

- Rozumiem, że teraz nie wyobrażasz już sobie życia, ponieważ zniknęła osoba, z którą wiązałeś swoją daleką przyszłość, ale na Jiminie życie się nie kończy. - powiedziałem cicho starając się nie urazić chłopaka.

- Jin, a właśnie, że się kończy, bo to on był moim życiem, zrozum. Naprawdę bez obrazy, ale nie wiecie co czuje człowiek, który stracił sens życia. Głupie gadanie, że jestem młody i mam jeszcze coś przed sobą, a to nieprawda. Wbijacie mi do głowy, że jeszcze mogę zaznać szczęścia, szkoda, że to jest kłamstwo. Życie szczęśliwego Jungkooka się skończyło, Jin. Ponownie narodził się żałosny, smutny Jungkook. Nie ma mnie już, żyję bo muszę. Bo obiecałem.

- Wierzę, że z czasem zmienisz zdanie i w duchu podziękujesz Jiminowi, że uratował cię od przejścia z nim na drugą stronę. – westchnąłem. - Jimin na pewno by tego chciał...

- Tak, tak na pewno. – mruknął. - Jin, nie obraź się, ale chciałbym zostać sam. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły ani nic z tych rzeczy, ale zrozum, że nie chcę na razie z nikim rozmawiać.

- No dobrze. – westchnąłem, wstając i otwierając drzwi. - Ale jak byś zmienił zdanie to wiesz gdzie nas szukać... – dodałem, po czym wyszedłem z pomieszczenia. 

--------------------------------------

;-;

Mnie też już to wszystko przytłacza ;;;;

Do następnego, ludziki ^*^

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz