11

383 19 0
                                    

Budzik zadzwonił niesamowicie głośno. Myślała, że obudził już cały Dortmund.

-Kto mu kazał tak głośno dzwonić?!-jęknęła zaspana. Później uświadomiła sobie, że spała z telefonem przy uchu.-Cholera-wstała zrezygnowana. Poszła do kuchni. Tam Kloppowie przy Boney M przygotowywali śniadanie. Usiadła za stołem i podparła brodę rękami.

-Zły humor po wczoraj?

-Nie. Za głośny budzik i trening Borusse.

-Któż cię nauczył tak pięknego słowa?

-Twój ukochany synek. Wczoraj mieliśmy szczerą noc.

-Potwierdzam. Myślę, że nam obojgu to wiele dało.

-Ejjj Ja też chce mieć takie sesje jak u psychologa-zaśmiał się Kloppo.

-To zapraszamy jutro wieczorem-Marc zrobił dziwną minę.

-Wiesz? Po tej twojej minie wnioskuje, że to nie będzie fajne-chłopak podniósł jedną brew.-Mina szalonego doktorka mówi wszystko.

-Ojj tato. Ty jeszcze nic nie widziałeś-zaśmiali się wszyscy.

-Tak w ogóle to musze iść na ten trening?-jęknęła Julia.

-Przecież muszę cię przedstawić chłopakom. Jesteś panią psycholog.

-Po pierwsze nie wszyscy muszą mnie znać, a po drugie to dopiero "okres próbny", bo nie mam wyników ani umowy, a przechodząc dalej możecie zatrudnić kogoś innego.

-Cały sztab był szkoleniowy, a zwłaszcza Hans, więc nie ma innego wyjścia.

-Oni mnie nie znają.

-No właśnie. Dlatego musisz iść. Żeby ich poznać-zrobiła naburmuszoną minę, a Marc zaczął się śmiać.

-Z czego ryjesz matole?

-Z tego żeś się wkopała.

-Umyj czoło!

-Wciągnij łyde!

-Zawrzyj twarzostan!

-Twoja twarz jest jak akumulator... ino ładować.

-Jesteś tak dowcipny jak twój ojciec, którego najlepszym kawałem jesteś ty.

-Nie mów tyle, bo ci się żylaki na zębach porobią.

-Nie przeżywaj tak, bo majtek nie dopierzesz.

-Cisza!-hukną Jürgen. Przyszywane rodzeństwo odwróciło się od siebie.

Klopp podał śniadanie, czyli jajka na bekonie. Jedzenie odbywało się w ciszy Do czasu.

-Tak w ogóle, to gdzie się wczoraj podziewałaś do późna? Jeżeli Marco..

-O to się nie martw Wczoraj przeprowadzaliśmy akcje ratunkową. Jakiś jego kolega został pobity, trzeba go było reanimować itd Zresztą sam go zapytaj. On będzie wiedział więcej.

-Okej. Czyli coś się jednak stało.

-Nic się nie stało. A co się miało stać?

-No wiesz, jak się idzie na randkę

-Ale my nie byliśmy na randce. Teoretycznie to miał być spacer urodzinowy, ale mu nie wyszło. W każdym bądź razie, nie będę się unosić.

-Dobrze, spokojnie. Chciałem wiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie się o ciebie martwię. Nie znasz jeszcze miasta, a krążą tutaj, um, nieprzyjemne typy. Nie chcę żebyś sama chodziła po nocy, dobrze?

-Spoczko. Jak na razie mam dosyć wypadów na miasto. Poza tym nie mam tutaj przyjaciół, więc nawet nie mam z kim.

-Ja tylko mówię. Gdyby coś się działo, to mów od razu mnie lub Marcowi, okej?

-Zgoda.

-Jak słodko-Marc żachnął się. Zrobił słodką minkę i westchną.-Czemu od razu nie miałem takiej siostrzyczki jak ty?

***

*Marco Pov's*

Jak co rano, mój budzik zadzwonił o 7:30. Wykonałem poranne czynności i udałem się do kuchni, w celu zjedzenia śniadania. Stwierdziłem, że nie będę się męczył, więc wstawiłem resztki wczorajszej kolacji do mikrofalówki.

Po skończonym posiłku zabrałem torbę treningową i udałem się pod SIP. W szatni byłem pierwszy. Szybko się przebrałem i wszedłem na boisko. Wziąłem kilka piłek i bezmyślnie zacząłem kopać do bramki. Głowę zaprzątały mi myśli o Julii. Nadal nie wiem gdzie była, dlaczego powiedziała, że już jej nie uchronię i czemu była w podobnej sytuacji co Emma? Czy też była w ciąży? Poroniła? Miała powiązania z mafią i narkotykami? Co za tym wszystkim się kryje?

-Farbowany lisie, czyżbyś stracił wenę przed rozpoczęciem treningu?-Auba. To jedyny człowiek, który potrafi cię rozśmieszyć a zarazem zleszczyć.

-No cóż. Jeżeli nie myślisz, żeby piłka wpadła do bramki to nie wpada-teraz kopnąłem piłkę z całej siły, żeby wyładować frustrację związaną z Julią. Dopiero co się pogodziliśmy, a już jesteśmy skłóceni.

-Ej Marco słuchasz mnie?

-Tak. Nie. Co? Co mówiłeś?

-Ehh Nieważne-pokręcił głową z zażenowaniem.-Kloppo przyszedł.

*Narrator Pov's*

Jürgen ze spokojem przyjrzał się zgraji "dzieciaków" stojącej przed nim.

-Mam wam do przedstawienia dwie osoby. Piłkarza i osobę ze sztabu szkoleniowego. Kto pierwszy?-Jednogłośnie krzyknęli, że piłkarz.

-Piłkarzu przybądź-z tunelu wyłonił się wysoki , czarnowłosy piłkarz.

-Lewus!-Błaszczykowski i Piszczek jak na gwizdek podbiegli do mężczyzny.

-Też się cieszę, że was widze chłopaki.

-Oto nowy piłkarz Borussi Dortmund, Robert Lewandowski. Reprezentant Polski, Polak z krwi i kości-wszyscy zaczęli się z nim witać.

-No dobrze. Teraz kolejna osoba. Jak dobrze wiecie, Claus został psychologiem we Frankfurcie, więc od tego sezonu będziemy mieć nowego psychologa.

Jakie niemałe zdziwienie było na twarzy Reusa, Götzego, Pulisicia i Bartry, gdy zobaczyli wychodzącą z tunelu Julię.

-Julia Klopp. Nowa psycholog Borussi Dortmund-pierwsze podeszła do niej "dwójka z Dortmundu", a raczej już trio. Następnie Mario i Marc, Christian i Andre i reszta. Na końcu kolejki ustawił się Marco.

-Cieszę się, że będziesz z nami pracować-popatrzyła na niego nieufnie.-Możemy porozmawiać po treningu?

-Ale my nie mamy o czym rozmawiać Reus. Ty już się wypowiedziałeś wczoraj-dopiero teraz zauważył śliwę pod jej okiem.-Co ci się stało?-zmarszczyła brwi.-W oko. Masz jebutną śliwę pod okiem.

-Niech to cię nie obchodzi Reus.

-Martwię się-popatrzyła na niego zdawkowo i poszła do wujka.

-I co teraz?

-Na dzisiejszym treningu jesteś z nami. Po jutrze będziesz w swoim gabinecie.

-Naprawdę muszę tutaj siedzieć?

-Ciesz się, że tylko siedzisz. Po jutrze to oni będą do ciebie przychodzić i będziesz musiała z nimi rozmawiać. Także tego Widziałem, że rozmawiałaś z Marco.

-Jeżeli tak to można nazwać to tak.

-Czyli sam muszę z nim porozmawiać. Okej-uśmiechnął się.-Nie zdziwię się, jeżeli uznasz ich za rozwydrzone dzieciaki i będziesz chciała uciec gdzie pieprz rośnie-zaśmiali się.

-Dobra chłopcy, teraz dwadzieścia kółeczek. Raz, raz. Marco, o tobie chłopie nie zapomniałem. Ty dziesięć kółek więcej. Lecisz-Mario zaśmiał się z przyjaciela.-Mario, ty to samo.

-Co? Ale

-Piętnaście więcej? Kusząca propozycja. Oboje. Migiem-zrezygnowani zaczęli biec.

Trudna miłość/Marco Reus (w trakcie edycji)Where stories live. Discover now