24 cz.2

136 16 5
                                    

-Marco?-wyszeptała.
-Tak?
-C-co jeżeli on tam będzie?
-Kto?-popatrzył w jej smutne oczy i zrozumiał.-Nie będzie go tam. Mamy całe studio dla siebie. Możemy się zamknąć na klucz jeżeli chcesz.
-Ale... N-nie skrzywdził mnie, prawda?-w jej oczach błysnęły łzy. Nie wiedział co powiedzieć. W momencie jego całe ciało się spięło.
-Nigdy bym tego nie zrobił J. Nie miałbym odwagi. Jesteś moją przyjaciółką i jestem tu od tego, żeby cię chronić-dotknął jej dłoni. Ona ją odsunęła. Nie była gotowa na tak bliski kontakt z jakimkolwiek mężczyzną.-Nie zrobiłem tego wcześniej, ale teraz postaram się z całych sił.
-To ty mnie z-znałazłeś w tym... klubie, prawda?-skinął jej głową, ponieważ nie chciał przerywać tej ważnej chwili. Jednak z jej ust nie wydobyły się już żadne słowa.
Wyszło z auta i skierowali się prosto do studia. Marco przepuścił ją w drzwiach i zamknął je na klucz. Rozebrali cuchy i przeszli w głąb korytarza. Tu jest toaleta, tam kabina nagraniowa, a po drugiej stronie mała kawiarenka. A teraz zaprowadzę cię na miejsce niespodzianki.
Otworzył drzwi przestronnej sali z instrumentami. Znów przepuścił ją w drzwiach. Przez chwilę nie ruszyła się z miejsca. Patrzyła jak zaczarowana, jednak nie uśmiechała się. Cicho podeszła do fortepianu i dotknęła delikatnie struktury materiału, z którego był zrobiony. Odwróciła się do niego z pytający wzrokiem.
Skinął głową.
-Po to tutaj jesteśmy J. Chcę, żebyś się trochę odpreżyła. To przyniesie ci radość, tak myślę.
Usiadła na czarnym krzesełku i poprawiła niedbale związanego kucyka.
-Dlaczego każdy jej ruch musi na mnie tak oddziaływać? Dlaczego się w niej tak kurewsko zauroczyłem?! DLACZEGO...KOCHAM JĄ?!
-Jeżeli chcesz, mogę stąd wyjść. Nie będę...
-Zostań... P-proszę...-wyszeptała, nie odwracając się do niego.
-Dobrze.
Usiadł obok niej i wysłuchała się w powolne dźwięki instrumentu.
Zamykając oczy, znów straciłam się w swoim świecie. Melodia, którą grała, była piękna lecz smutna. Podczas gry targały nią różne uczucia. Niestety te nieprzyjemne. Od dłuższego czasu nie miała na czym się załadować, wiedząc, że w każdej chwili jest obserwowana. Bo przecież może sobie coś zrobić. To prawda, miała dość swojego życia z ciągnącymi się niepowodzeniem i przykrymi zdarzeniami, ale psychicznie nie dałaby rady popełnić samobójstwa, mimo, że cały czas miała takie myśli. Nie mogła zostawić swoich najbliższych.
Wiedziała, że Marc się obwinia. Obwinia się o to całe dążenie, jakby to on rozpętała tą kłótnię i jakby to on nazwał jej matkę szmatką. Nie mogła nic zrobić. Bała się cielesności, która może później nastąpić. Nie była na to przygotowana. Bolał ją delikatny dotyk ręki, a co dopiero przytulania, czy inne rzeczy. Wszystkie jej lęki powróciły. Nie pomagały jej zapewnienia, że względnie jest bezpieczna. Cała walka toczyła się w jej głowie. Walka, którą przegrywał każdego dnia.
Nigdy nie czuła się tak źle ze sobą. Jej depresja powiększała się z dnia na dzień. Znów czuła to przykre uczucie bólu. Nagle przestała grać. Rozpłakała się.
Marco powinien zrobić coś jednak nie zrobił nic. Nie chciał.by przypomniała sobie chwile z klubowej łazience.
-Nikt n-nie chciał mi nic powiedzieć. W-wszyscy boją się prawdy. Bądźmy szczerzy. Ta sytuacja nie jest d-dla nikogo przyjemna, ale do cholery nie unikajcie tego tematu. Wiem, że chcecie mnie wysłać do psychiatry. Zauważam więcej niż myślicie. J-ja nie chce tam iść. Oni mi nie pomogą. Dadzą tylko receptę na psychotropy i będą mnie mieć w dupie. Marco, powiedz, że mnie rozumiesz i odwiedziesz ich od tego pomysłu...
-Oni chcą dla ciebie jak najlepiej...
-Nie wiedzą co kurwa jest dla mnie najlepsze!-krzyknęła.-To co robią jest po prostu śmieszne. Wiesz, że od czasu kiedy wyszłam ze szpitala, nie porozmawiali ze mną na poważnie?
-Nie wiedzą jak to zrobić.
-Ta całe sytuacja jest chora! I mam jej powoli dosyć! Wiesz ile razy myślałam, że lepiej by było gdyby mnie zakatował w tej jebaniej łazience?! Nie wiesz! Nie wiesz, bo nikt nawet nie pyta. Wszyscy się boją. Boicie się, że się rozpłacze? Będę miała większe koszmary?-wstała i podeszła do ściany.-To wszystko jest tak beznadziejne, że aż nierealne. Nie mam na to siły. Kiedyś... Kiedyś kiedy będę miała ww sobie więcej odwagi, zniknę. Po prostu zniknę. I nie będziecie mieć już problemów.
-Rozpętasz prawdziwe piekło.
-Nie może być już gorzej.
-Jeżeli tak twierdzisz to masz słabą wyobraźnię. Są ludzie którzy w razie potrzeby skończą za tobą w ogień, a ty chcesz ich zostawić?-Nie odpowiedziała. Zjechała plecami po ścianie i pociągnęła kolana do brody.
-Wiesz jaki to ból kiedy boisz się najmniejszego dotyku?-mówiła cicho.-Kiedy na każdy szybki ruch dostajesz gęsiej skórki i ogarnia cię strach, że wszystko może się zdarzyć jeszcze raz? Patrzyłeś kiedyś w lustro i czułeś nieustającą odrazę do samego siebie i swojego ciała? Czy czułeś kiedyś na sobie niechciane łapska na całym ciele? Czułeś kiedy się tak w nocy, jakby ktoś cię dusił silnymi rękami, a kiedy się budzisz uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nikogo nie ma w twoim pokoju? Budziłeś się kiedyś po koszmarze zlany potem widząc jak ktoś stoi w ciemności?-popatrzyła mu w oczy.-Każde skrzypnięcie podłogi, każdy trzask drzwi, każde lekkie przesunięcie kołdry czy poduszki budzi mnie z płaczem. Każdej nocy i każdego dnia toczę walkę. Walkę o przeżycie każdego dnia. Dnia bez tych wszystkich rzeczy, poczucia pustki i niepotrzebności. I z każdym dniem przegrywam tą walkę. Bo to przecież nie tak miało być-usiadł przed nią po turecku.-Miałam być teraz szczęśliwa. Miałam się rozwijać zawodowo... To wszystko jest takie popieprzone.
-Chcemy ci pomóc J, ale nie wiemy jak. Wiesz, że Marc się obwinia. Za to że cię zabrał na to spotkanie, za jego matkę i za to że nie znalazł cię wcześniej.
-Wiem. I nie mów mu tego, ale często w nocy słyszę jego płacz. To rozbija moje serce na kolejne miliard kawałków. Nie mam do niego żalu, ani nie winię go za to co się stało. To tylko i wyłącznie przeze mnie to wszystko się stało. Mogłam nie reagować tak wybuchowo. Ale... Nikt, a tym bardziej ta kobieta, nie będzie obrażać mojej rodziny a zwłaszcza mamy. Ona była, nadal jest dla mnie wszystkim... Nigdy nikomu tego nie mówiłam, ale mój ojciec mnie molestował seksualnie-oczy Reusa rozszerzyły się.-Nie straciłam p-przez niego dziewictwa, ale sprawił mi wiele bólu, bo nigdy nie byłam dla niego wystarczająco dobrą córką-Kiedy zapadła cisza, Juliett wycierała resztkami swetra opuchnięte już oczy od płaczu, jednak nie powodowało to zmniejszenia wpływających łez.
Marco chciał ją jakoś pocieszyć, ale wiedział, że żadne słowo ani gest nie uspokoi jej, tylko bardziej zaszkodzi.
Położyła się na ziemi.
-Chciałabym, żeby to wszysto to był jeden wielki koszmar. Żebym się za chwilę obudziła i obróciła to wszystko w żart. Niestety nie stanie się tak-zamknęła oczy.-Wiem o chorobie Marca. Nie mogę przemyśleć tego że nie chce się wstawić na leczenie...-mówiła już zasypiając.-Musisz go jakoś przekonać. Nie wiem jak, ale musisz, bo teoretycznie tylko ty wiesz. -po dłuższej chwili było już słychać tylko jej pomiarowy oddech.

⚠⚠⚠⚠⚠
Moje życie to gówno.

Trudna miłość/Marco Reus (w trakcie edycji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz