IX

726 81 39
                                    

Siedzieliśmy w ciszy. Słyszałem cichy płacz Deatona z zaplecza, ale nie dziwiłem mu się. Isaac mieszkał niedaleko i zawsze z chęcią przychodził pomóc weterynarzowi. Isaac najbardziej się z nim przyjaźnił.

Miałem już dość. Najpierw Lydia, a teraz on. Kto będzie następny? Według kartki, którą przyniósł ojciec, mam zginąć jeszcze ja. Ale Klaus wcześniej przez telefon groził, że zabiję mnie i wszystkich których znam. Co jeśli zacznie zabijać moich przyjaciół?

Wstałem i spojrzałem na resztę. Oni byli moją rodziną. Nie mogłem pozwolić aby zginął ktoś jeszcze.

- Idę teraz na spotkanie z Klausem. Sam. - zdecydowałem.

- Stiles...- zaczął Scott.

- Nikt więcej nie może zginąć. - przerwałem mu - Mnie Klaus zabić nie może. Pójdę, dowiem się o co chodzi, a potem coś wymyślimy. - stwierdziłem.

- Tylko uważaj na siebie. - powiedział Mike.

- Jasne. Postaram się. - przytaknąłem - A wy spróbujcie w tym czasie jeszcze raz pogadać z Casem. - zaproponowałem.

- To nic nie da. - pokręcił głową Damon.

- Po prostu spróbujcie. - poprosiłem - Ja już pójdę. - oznajmiłem i po chwili wyszedłem z kliniki.

Wsiadłem do jeepa, wzdychając cicho.

Stiles: Jesteś, Nugi?

Nugi: A gdzie mam być?

Stiles: Upewniam się tylko...

Nugi: Będziesz mi to teraz wypominał?

Stiles: Może...

Odpaliłem silnik i wyjechałem na główną drogę.

Po niedługim czasie zaparkowałem auto niedaleko kawiarni o której mówił Klaus. Cieszyłem się, że przyjaciele nie nalegali aby jechać ze mną. Nie chciałbym aby Śmierć dotknęła któregoś z nich.

Zgasiłem silnik i przez chwilę jeszcze bawiłem się pierścionkiem Lydii. Potem schowałem go do kieszeni tam gdzie znajdował się również klucz, który dostałem od Minho. Powoli wysiadłem z jeepa i skierowałem się w stronę kawiarni.

Klaus siedział przy jednym ze stolików na zewnątrz lokalu. Niechętnie zająłem krzesło na przeciwko niego.

- Witaj, Stiles. - przywitał mnie z uśmiechem.

- Czemu chciałeś się tutaj spotkać? - zapytałem, przechodząc od razu do rzeczy.

- Nie należysz do cierpliwych osób. Co za ironia. Ja też. - zaśmiał się.

- Co dla pana? - do naszego stolika podeszła kelnerka i patrzyła na mnie.

- Herbatę i kilka herbatników. - odpowiedział za mnie Klaus.

- Zaraz przyniosę. - odrzekła miło dziewczyna i weszła do kawiarni.

- Dlaczego zabiłeś Isaaca? - zapytałem.

- Był na mojej liście. Musisz wiedzieć, że nadal wywiązuje się z moich obowiązków. Ten kto ma umrzeć dziś, umiera dziś. Duszę dostarczam do Czyśćca, a tamci na Górze są zadowoleni i nawet nie zauważyli, że na boku zabieram duszę z listy Crowley'a. To od niego dostałem kartkę z nazwiskiem Isaaca, twoim i innych z Beacon Hills. - wyjaśnił.

- Czemu mu służysz? - zaciekawiłem się.

- Bycie Śmiercią jest do bani. Nie możesz nikogo dotknąć, bo ten zaraz umiera i trafia do Czyśćca. Obiecał, że jak wykonam tą drobną robotę dla niego, znajdzie kogoś na moje miejsce, a ja w końcu będę wolny od tego przekleństwa. - odrzekł.

I Miss You (Teen Wolf Stiles) 12/13Where stories live. Discover now