Siedzieliśmy w ciszy. Słyszałem cichy płacz Deatona z zaplecza, ale nie dziwiłem mu się. Isaac mieszkał niedaleko i zawsze z chęcią przychodził pomóc weterynarzowi. Isaac najbardziej się z nim przyjaźnił.
Miałem już dość. Najpierw Lydia, a teraz on. Kto będzie następny? Według kartki, którą przyniósł ojciec, mam zginąć jeszcze ja. Ale Klaus wcześniej przez telefon groził, że zabiję mnie i wszystkich których znam. Co jeśli zacznie zabijać moich przyjaciół?
Wstałem i spojrzałem na resztę. Oni byli moją rodziną. Nie mogłem pozwolić aby zginął ktoś jeszcze.
- Idę teraz na spotkanie z Klausem. Sam. - zdecydowałem.
- Stiles...- zaczął Scott.
- Nikt więcej nie może zginąć. - przerwałem mu - Mnie Klaus zabić nie może. Pójdę, dowiem się o co chodzi, a potem coś wymyślimy. - stwierdziłem.
- Tylko uważaj na siebie. - powiedział Mike.
- Jasne. Postaram się. - przytaknąłem - A wy spróbujcie w tym czasie jeszcze raz pogadać z Casem. - zaproponowałem.
- To nic nie da. - pokręcił głową Damon.
- Po prostu spróbujcie. - poprosiłem - Ja już pójdę. - oznajmiłem i po chwili wyszedłem z kliniki.
Wsiadłem do jeepa, wzdychając cicho.
Stiles: Jesteś, Nugi?
Nugi: A gdzie mam być?
Stiles: Upewniam się tylko...
Nugi: Będziesz mi to teraz wypominał?
Stiles: Może...
Odpaliłem silnik i wyjechałem na główną drogę.
Po niedługim czasie zaparkowałem auto niedaleko kawiarni o której mówił Klaus. Cieszyłem się, że przyjaciele nie nalegali aby jechać ze mną. Nie chciałbym aby Śmierć dotknęła któregoś z nich.
Zgasiłem silnik i przez chwilę jeszcze bawiłem się pierścionkiem Lydii. Potem schowałem go do kieszeni tam gdzie znajdował się również klucz, który dostałem od Minho. Powoli wysiadłem z jeepa i skierowałem się w stronę kawiarni.
Klaus siedział przy jednym ze stolików na zewnątrz lokalu. Niechętnie zająłem krzesło na przeciwko niego.
- Witaj, Stiles. - przywitał mnie z uśmiechem.
- Czemu chciałeś się tutaj spotkać? - zapytałem, przechodząc od razu do rzeczy.
- Nie należysz do cierpliwych osób. Co za ironia. Ja też. - zaśmiał się.
- Co dla pana? - do naszego stolika podeszła kelnerka i patrzyła na mnie.
- Herbatę i kilka herbatników. - odpowiedział za mnie Klaus.
- Zaraz przyniosę. - odrzekła miło dziewczyna i weszła do kawiarni.
- Dlaczego zabiłeś Isaaca? - zapytałem.
- Był na mojej liście. Musisz wiedzieć, że nadal wywiązuje się z moich obowiązków. Ten kto ma umrzeć dziś, umiera dziś. Duszę dostarczam do Czyśćca, a tamci na Górze są zadowoleni i nawet nie zauważyli, że na boku zabieram duszę z listy Crowley'a. To od niego dostałem kartkę z nazwiskiem Isaaca, twoim i innych z Beacon Hills. - wyjaśnił.
- Czemu mu służysz? - zaciekawiłem się.
- Bycie Śmiercią jest do bani. Nie możesz nikogo dotknąć, bo ten zaraz umiera i trafia do Czyśćca. Obiecał, że jak wykonam tą drobną robotę dla niego, znajdzie kogoś na moje miejsce, a ja w końcu będę wolny od tego przekleństwa. - odrzekł.
![](https://img.wattpad.com/cover/116189814-288-k123549.jpg)
YOU ARE READING
I Miss You (Teen Wolf Stiles) 12/13
Fanfiction12 część opowiadania "I Hate You" Stiles po tragicznej śmierci Lydii podróżuję po świecie i robi coś co przynosi mu tymczasową ulgę i zapomnienie...Zabija. Zabija wszystkie złe istoty nadprzyrodzone, psychopatów czy morderców. Nie wie jednak co dzie...