13. Czy zadzwonić po karetkę?

3.5K 331 42
                                    

Czekała, czekała i czekała. Minęło dziesięć minut, potem dwadzieścia, nagle było już trzydzieści po. Dziewczyna coraz baczniej rozglądała się za brunetem, w każdej twarzy widząc Petera. Och, jak ona liczyła na to spotkanie. Jak wspaniale było żyć z myślą, że w końcu spotkała kogoś, z kim mogłaby stworzyć jakąś relację. Cóż, nic co dobre nie trwa wiecznie. Gdy minęła godzina, Jen straciła wszelkie nadzieje co do tego, że Parker się jeszcze zjawi. Wstała z drewnianej, starej ławki, z ponurą myślą w głowie i jeszcze smutmiejszym wyrazem twarzy. Postąpiła jeden krok. Był pewny. Przy drugim lekko się zachwiała. Trzeciego kroku nie zdążyła zrobić, ponieważ jak długa poleciała na ziemię, wcześniej tracąc przytomność.

***

- Ona otwiera oczy! - krzyknął ktoś tuż przy jej uchu. Zaskoczona, powoli podniosła powieki. Wokół niej zebrał się niemały tłum ludzi. Zwracała na siebie tyle cudzej uwagi. Nie była do tego przyzwyczajona.

- Czy dzwonić po karetkę? - zapytał ktoś z tłumu, jednak Jen nie mogła zidentyfikować tego człowieka. Jednak z pewnością była to kobieta.

- Nie, nie. - Zaprzeczyła żywiołowo głową, po czym podparła się rękoma o zimny chodnik i posunęła wzrokiem po przychodniach w okół. - Już mi lepiej. - Na dowód swoich słów podniosła się z ziemi i uśmiechnęła pogodnie. Część ludzi, którzy się zgromadzili nad dziewczyną, widząc, że się obudziła i nie dzieje się z nią nic specjalnego, po prostu odeszło już jakiś czas temu. Ci, co zostali, opuścili Jennifer zaraz po tym, jak wypowiedziała te słowa, a ona znów została sama na środku betonowego, nieprzyjemnego chodnika.

***

Ile już tam czekała? Doskonale zdawał sobie sprawę, że o wiele za długo. Ale co takiego mógł poradzić na to, że idiotyczne sumienie stawiało bezpieczeństwo mieszkańców Nowego Jorku ponad Jennifer? Czasami miał wrażenie, że mógłby oddać wszystko, byle tylko nie posiadać tych niesamowitych zdolności. Zaoszczędziłoby mu to tyle problemów.

Jednak jak na razie nie zapowiadało się na to, żeby jego życie miało się w jakiś sposób zmienić, tak więc jedyne, co mógł zrobić, to próbować łączyć ratowanie miasta i prywatne życie.

Och, jakże pragnął, by okazało się, że dziewczyna nadal tam jest, wiernie na niego czekając.

Co by tu dużo nie mówić, zawiódł się. Nie miał żalu do brunetki, za to doskonale zdawał sobie sprawę, że to właśnie on wszystko zniszczył. Po tylu latach, gdy to wszyscy w okół zawodzili jego, to właśnie on wystawił dziewczynę, na której zależało mu w ostatnim czasie najbardziej.

Chciał jakoś to wszystko naprawić i spotkać się z nią jak najszybciej było to możliwe, ale nawet nie wiedział gdzie mieszkala. Co takiego mógł zrobić, jak nie naiwny powrót do domu?

***

Bolało ją serce i nie mogła wyzbyć się tego okropnego uczucia, wyżerającego jej duszę od środka. Bo robiła sobie tę idiotyczną nadzieję, że dla kogoś może być w końcu najważniejsza, jedyna, wyjątkowa.

Może nie było tego po niej widać, ale w środku, jej serce usychało po raz niewiadomo który w jej życiu, za każdym razem robiąc to coraz boleśniej.

A przecież każdy zasługuje na miłość.

Przepraszam, że takie krótkie, ale ostatnio wena mówi mi papa :')

Ta zła | Peter ParkerWhere stories live. Discover now