Rozdział I

6K 157 18
                                    

     Siedziała w Londyńskiej kawiarni popijając gorącą czekoladę. To był jedyny sposób, by się odstresować. Gorąca czekolada działała na nią kojąco i pozwalała nie myśleć o tym co miało się wydarzyć jutro. Jutro czekał ją powrót do Hogwartu. Nie ukończyła szkoły, gdyż brała udział w poszukiwaniu Horkruksów.
     Teoretycznie nie miała się czego obawiać. W szkole zawsze czuła się bezpiecznie, tym bardziej, że Czarny Pan został unicestwiony. W szkole było wielu jej przyjaciół: Ginny, Luna, Neville i wielu wielu innych. Również nauczyciele bardzo ją lubili. Była w końcu tą, która pomogła zabić Voldemorta.Jednak mimo wszystko obawiała się powrotu. Wydarzenia minionego roku bardzo wpłynęły na jej psychikę. Nikt nie wyszedłby z tego bez szwanku. Nawet ona. Oczytana, świetnie władająca różdżką, znająca odpowiedź na każde pytanie Hermiona.
     Bała się że, nie jest w stanie wystarczająco skupić się na nauce i bała się, że nie sprosta zadaniom, które przed sobą postawiła. Miała zamiar cały rok pilnie się uczyć, by zdać owutemy na ocenę wybitną. Później chciała zostać nauczycielem. Pragnęła wykorzystać wszystko czego do tej pory się nauczyła i zostać profesorem obrony przed czarną magią w Hogwarcie. Przysięgła sobie, że nie pozwoli, by ktoś kto ma niecne plany, nauczał tego przedmiotu. Miała już wystarczającą wiedzę teoretyczną i praktyczną w tej dziedzinie.
      Hermiona odgoniła od siebie natrętne myśli kiwając głową. Dziś jeszcze nie czas na rozmyślanie na ten temat. Ostatni dzień wakacji powinien być przyjemny. Szybko dopiła gorącą czekoladę i zapłaciła. Weszła w ciemną uliczkę za kawiarnią i teleportowała się na ulicę Pokątną z zamiarem kupienia wszystkiego czego potrzebuje w nowym roku szkolnym, a potrzebowała dosłownie wszystkiego. Jej rzeczy zostały zniszczone, miała tylko różdżkę, która i tak potrzebowała naprawy.
     Dziewczyna wstąpiła po nowy kociołek, naprawiła różdżkę, zaopatrzyła się we wszystkie książki, które były potrzebne w siódmej klasie. Teleportowała swoje zakupy  do wynajętego mieszkania w Londynie i znów udała się na Pokątną, tym razem z zamiarem kupienia porządnych ubrań. Potrzebowała nie tylko nowego mundurka szkolnego i szaty wyjściowej. Na jej liście znalazła się również sukienka na bal wraz  z dodatkami, ale oprócz tego potrzebowała nowych, zwykłych ubrań. To co aktualnie miała na sobie pochodziło z szafy Ginny, jej przyjaciółki. 
     Z daleka dostrzegła szyld nowo otwartego sklepu z ubraniami. Jak zapewniał napis nad wejściem, mogła znaleźć tu wszystko, czego potrzeba młodemu czarodziejowi.
     Faktycznie, półki z ubraniami uginały się pod ich ciężarem. W oczy Hermiony od razu rzucił się czerwony sweter z małymi kieszonkami. Odłożyła go do koszyka i zabrała się za dalsze poszukiwania.
     Gdy w końcu jej codzienna garderoba była uzupełniona, przeszła do działu gdzie znajdowały się mundurki szkolne. Z tym też uwinęła się szybko. Wzięła jeszcze ciepły szalik oraz rękawiczki i już była gotowa do przejścia do kolejnego działu.
     Niestety tym razem miała problem. Nie łatwo było wybrać odpowiednią sukienkę na bal, na którym przecież miała być gościem honorowym. Gdy już miała prosić o pomoc sprzedawczynię ujrzała niesamowitą czerwoną sukienkę. Kolor miała identyczny co sweterek, który od razu wpadł jej w oko. Ściągnęła suknie z wieszaka z zamiarem przymierzenia jej. Ostatnio miała problemy z dobraniem odpowiedniego rozmiaru. Zmieniła się, nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Włosy sięgały jej już do pasa, biodra zaokrągliły się a biust urósł. W końcu z małej i drobnej dziewczynki przeistaczała się w kobietę
     Sukienka, którą wybrała była niestety za ciasna, wyszła więc z przymierzalni, by zamienić rozmiar, gdy wtem wpadła na kogoś.
- Uważaj jak leziesz - warknął blondyn. Jej oczy rozszerzyły się w ździwieniu.
- Co ty tutaj robisz Malfoy?! - Stał przed nią we własnej osobie Draco Malfoy. Oślizły, bezduszny, cholernie arogancki, wróg numer jeden.
- A na co to wygląda Granger? - Skrzywił się wyciągając w jej stronę czarną długą suknię. - Kupuje kieckę. Nie widać?
O nie! - pomyślała Hermiona. Znowu się  zaczyna.
- Będzie ci w niej do twarzy. - Uśmiechnęła się krzywo - Na pewno dzięki temu w końcu będziesz wyglądać jak człowiek. - Jej kąśliwa uwaga nie zrobiła na nim wrażenia.
- Jeśli musisz wiedzieć, to kupuję ją dla mojej matki. Na pewno się ucieszysz, gdy ci powiem, że właśnie w  niej mam zamiar ją pochować. - Powiedział to i odszedł.
    Hermiona stała jak wmurowana. Nie spodziewała się , że plotki dotyczące Narcyzy są prawdziwe. Podobno ktoś rzucił na matkę Dracona klątwę, która z dnia na dzień wysysała z niej życie, aż w końcu odebrała je całkowicie.
     Żałowała teraz, ze tak źle potraktowała Malfoya. W prawdzie byli wrogami,ale nikomu nie należy się takie złe traktowanie w takiej sytuacji...
    Hermiona skarciła się za te myśli.  W końcu to rodzina Malfoya przyczyniła się do śmierci wielu niewinnych osób. Nie chciała żałować Dracona, bo była pewna, że on nigdy nie żałowałby jej. Brudnej szlamy.


Pierwszy rozdział za nami! Liczę na WAS!!! Komentujcie!

And it's time we saw a miracle // DramioneWhere stories live. Discover now