Rozdział X

2.6K 113 6
                                    

Draco kupił dla siebie butelkę ognistej, a Hermiona kremowe piwo i usiedli przy jednym ze stolików. Niedaleko nich zawzięcie o czymś dyskutowało dwóch ubranych na czarno mężczyzn. Żadne z nich się tym nie przejęło. Normalnym było widzieć w tym miejscu takie osoby. Knajpa nie słynęła z elegancji ani drogości.
- Niezła zabawa była dziś Granger. - Draco rozsiadł się przy stole, tym razem zakładając nogi na wolne krzesło. - Kto by pomyślał, że nie będę się nudzić w twoim towarzystwie.
- Miły jak zawsze. - Skomentowała. - Muszę przyznać, że ja też się dobrze dziś bawiłam. - Dodała po chwili.
- Bo ze mną zawsze jest dobra zabawa. - Wyszczerzył się w uśmiechu.
- Tak? A kto pokazał ci czym są kręgle?
- A kto przegrał grając w nie? - Znowu się z nią droczył.
- I co? Teraz pewnie będziesz mi to wypominał do końca życia?
- Właśnie tak. - Potwierdził pociągając kolejny łyk ognistej z butelki.
- Lepiej chodźmy już na górę. Nie wiem czy dam radę wciągnąć cię po tych schodach, gdy już się upijesz.
- W końcu powiedziałaś coś mądrego. - Wstał. - Może chociaż na górze będzie ciepło, bo przemokłem do suchej nitki.
Faktycznie. Hermionie tęż było zimno. Jej buty przemokły, a stóp już w ogóle nie czuła.

***

Pokój okazał się być bardzo mały. Na środku stało średniej wielkości łóżko, pod ścianą stół z dwoma krzesłami, a łazienka była na korytarzu. Woleli nie sprawdzać w jakim jest stanie, choć sądząc po pokoju - w nie najlepszym.
- Na Merlina! Jest tu zimniej niż na dole! - Hermiona objęła się ramionami. - Myślałam, że rozpalą chociaż w kominku.
- To akurat nie jest duży problem. - Podszedł do paleniska i jednym ruchem różdżki rozpalił ogień.
Dzięki temu zabiegowi pokój stał się odrobię przytulniejszy i dodatkowo była szansa, że ich ubrania zdążą wyschnąć do rana. Tu znów pojawiał się problem. Żeby je wysuszyć trzeba było najpierw je zdjąć, a przecież nie mieli nic na zmianę. Hermiona była zrozpaczona. Jak niby miała zasnąć OBOK niego w samej bieliźnie?!
- Rozbieraj się Granger. - Usłyszała wypowiedziane słowa jakby na złość. - Bo zamarzniesz w tym i zmoczysz łóżko.
- Draco... - Odwróciła się w jego stronę. - Ale ja nie mam nic na zmianę.
- No i co? - Na jego twarz znów wypełzł szyderczy uśmiech. - Sama to zrobisz czy mam ci pomóc? - Mowy nie ma. Już wolę zamarznąć. - Stała z naburmuszoną miną.
- Na Merlina! - Zirytował się. - Dam ci swoją koszulkę. Zadowolona?
- Po części, ale niech będzie. - Nim skończyła wypowiadać ostatnie słowo, Draco zdążył już ściągnąć z siebie płaszcz i koszulkę, którą ostentacyjnie rzucił Hermionie w twarz.
- A ty niby w czym masz zamiar spać? - Założyła ręce pod boki.
- A co? Nigdy nie miałaś półnagiego mężczyzny w swoim łóżku? - Uniósł brwi wysoko gdy się zarumieniła.
- Niech cię to nie interesuje Malfoy! - Tak się akurat składało, że nigdy z nikim nie spała. W obu znaczeniach tego słowa. Od zawsze interesowały ją tylko książki, więc nawet nie było sposobności.
- Kumam Granger. Odwrócę się, a ty się przebierz. - Zrobił to i dodał. - Byle nie za długo, chciałbym już iść spać.
Koszulka Dracona sięgała do połowy uda, co było jej zdecydowanie na rękę bo zakrywała czarne, koronkowe majteczki, które miała na sobie. Że też musiałam wybrać akurat je?! - Myślała druzgotana.
Jej nowa zastępcza piżama intensywnie pachniała perfumami Malfoya, jak mogła się domyślić - najdroższymi jakie stały na półce w sklepie.
- Już?! Stoję tu chyba godzinę. - Nie czekając aż mu odpowie odwrócił się. Zmierzył ją wzrokiem co wywołało w niej kolejny rumieniec.
- Do twarzy ci. - Na te słowa zacisnęła palce na koszulce.
- Wskakuj pod kołdrę. - Powiedział surowym tonem, a ona go posłuchała. Zwykle nie pozwalała sobą rządzić, jednak cała ta sytuacja była dla niej tak krępująca, że nie chciała wdawać się jeszcze w niepotrzebną dyskusję.
Kątem oka zauważyła, że Draco ściągnięte już spodnie wiesza niedaleko kominka, zwróciła uwagę na to co miał na sobie. A miał tylko bokserki znanej mugolskiej firmy. Kto by pomyślał, że ktoś kto nienawidzi szlam, będzie zaopatrywał się w mugolskich sieciówkach.
Szybko przestała myśleć o jego garderobie, gdyż poczuła ja kołdra za jej plecami unosi się i opada przykrywając chłopaka. Starała się w ogóle się nie poruszać. Nie chciała przez przypadek dotknąć Malfoya. Cała ta sytuacja była jednak tak stresująca, że mimowolnie stopa jej drgnęła ocierając się przy tym o łydkę blondyna.
- Merlinie! - Wzdrygnął się. - Jesteś zimna jak lód! - Poczuła jak kołdra znowu się unosi, a chwilę potem Draco przysuwa się do niej, przyciągając ją jednocześnie w talii.
- Co ty robisz?! - Szeptała zdenerwowana. - Sama dam sobie radę.
- Nie wydaje mi się. - Również odpowiedział szeptem. - Myślę, że stopy mogą ci się jeszcze kiedyś przydać. - Splątał swoje nogi z jej. Przeszył ją nieoczekiwany dreszcz. Ciało Malfoya, w przeciwieństwie do jej, nie przypominało bryły lodu. Mimowolnie rozluźniła się. Ciepło bijące od jego ciała działało na nią kojąco. W końcu mogła się rozgrzać, a właśnie tego było jej trzeba.
Całym ciałem czuła obecność Dracona. Jego oddech w jej włosach, jego brzuch przyciśnięty szczelnie do jej pleców. Wątpiła czy da radę zasnąć, gdy był tak blisko.

***

Leżeli tak już od pewnego czasu, dziewczyna nie miała pewności czy Draco śpi. Najostrożniej jak potrafiła wyciągnęła jedną rękę spod kołdry.
- Nie wierć się. - Usłyszała senny głos. - Już prawie spałem.
- Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić..
- Nie obudziłaś. Spij. - Znowu jej rozkazywał. Powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać.
- Nie mogę gdy tak przy mnie leżysz - Wyjęczała. Draco skwitował to tylko jednym słowem "Kobiety" i na złość przyciągnął ją jeszcze bliżej. Hermiona nie wiedziała jakim cudem mu się to udało. Była pewna, że być bliżej siebie już się nie da. Jej pośladki były teraz przyciśnięte do niego w bardzo nieprzyzwoity sposób, by przestać o tym myśleć postanowiła zadać mu pytanie, które już od dawna ją nurtowało.
- Draco? - Wyszeptała.
- Czego. - Jego rozdrażniony głos podziałał na nią dopingująco. Jeśli się na nią obrazi to na pewno odsunie się i nie będzie już tak krępująco.
- Mogę zadać ci jedno pytanie?
- Właśnie to zrobiłaś. Zadowolona? Teraz idź w końcu spać.
Nie zrażona jego ostrym tonem kontynuowała.
- Dlaczego zawsze, gdy pytam o twoją rodzinę to unikasz tematu? - Poczuła jak cały zesztywniał, gdy już była pewna, że nie doczeka się odpowiedzi, on odezwał się.
- To dla mnie nieprzyjemny temat. - Mówił bardzo ściszonym głosem. Dziewczyna odwróciła się twarzą w jego stronę i podpierając się na łokciu zapytała znowu.
- Ale dlaczego? Co się takiego stało?
- Poznałaś moich rodziców. Straszni i źli Lucjusz i Narcyza Malfoy. - Przerwał na chwilę, by spojrzeć gdzieś w tylko sobie znanym kierunku. - Pewnie tak o nich myślisz. Co do jednego jednak bardzo się mylisz.
Moja matka... - Zawahał się, by po chwili kontynuować. - Moja matka był dobrą kobietą, dopóki jej rodzice nie zmusili jej, by wyszła za mojego ojca, wtedy świetną partię dla młodej damy. Nikt nie wiedział czym po kryjomu zajmuje się ojciec, ani komu tak naprawdę służy.
Na początku niczego nie podejrzewała, dopóki nie zobaczyła znaku na ręce - tu pokazał swój tatuaż śmierciożercy. - Ale wtedy było już za późno. Młody Lucjusz kazał żonie wstąpić w kręgi śmierciożerców pod groźbą śmierci. Wiem, że nie miała wyjścia. Ojciec jeszcze nie wiedział, ale mam była już ze mną w ciąży i nie chciała mnie narażać. Robiła wszystko, by tylko zadowolić ojca. Gdy byłem mały przyjmowała na siebie moje przewinienia, za które srogo była karana. Nie dało się tego robić cały czas, bo gdy byłem starszy to ja za wszystko obrywałem.Matka przez ten czas starała się mnie chronić.
Ojciec, gdy tylko osiągnąłem wystarczający wiek, kazał mi wstąpić do śmierciożerców.
Nie było sensu się przed tym bronić. Wiedziałem, że jeśli odmówię on zrobi krzywdę mamie, a tylko o nią tak naprawdę w życiu się troszczyłem. - Urwał swoją opowieść i spojrzał Hermionie w oczy. - Wiesz jak się zostaje śmierciożercą? - Nie mogła wydobyć z siebie głosu zszokowana tym co właśnie usłyszała. Pokiwała tylko głową zaprzeczając.
- Trzeba zabić. - Bez emocji w głosie ciągnął dalej. - Znaleźli mi jakiegoś marnego czarodzieja. Wiedziałem, że wygram. Przecież byłem szkolony dla tego momentu odkąd tylko byłem wystarczająco duży, by samodzielnie utrzymać różdżkę.
Chłopak zginął szybko i bezboleśnie. Nie mrugnąłem nawet okiem, by ojciec nie zauważył mojej słabości, ale matka wiedziała.
Gdy było już po wszystkim, gdy stałem się śmierciożercą, przyszła do mnie i siedziała ze mną póki nie zasnąłem.
Zawsze troszczyła się o mnie, a ja pozwoliłem jej zginąć. - Przy ostatnim, słowie głos mu się załamał. Hermiona nie mogła dłużej milczeć.
- Draco. - Rzekła spokojnie lecz stanowczo. - To nie była twoja wina. Nie ty rzuciłeś na nią tę klątwę.
- Nie ja, ale mój ojciec - W jego głosie było słychać wielkie rozgoryczenie. - Mogłem go dopaść i zabić, ale nie starczyło mi odwagi, a teraz ona nie żyje i zostałem sam.
- Draco - Przytuliła go mocno, prawie się na nim kładąc. - Nie wiedziałam... Jak on mógł to zrobić?! Nie jesteś sam, przecież masz mnie. - Objął ją ramieniem i schował twarz w jej włosach.
- Nie możesz myśleć,że to przez ciebie. To ten potwór jest temu winien.
- Hermiono... - Dalej próbowała go pocieszyć, ale pozestala mówić, gdy tylko dotarło do niej to co właśnie powiedział. Pierwszy raz od początku ich burzliwej znajomości zwrócił się do niej po imieniu. Zamilkła i delikatnie odsunęła się od niego, by spojrzeć mu w oczy.
- Nie wiem dlaczego ci to wszystko powiedziałem... Ale cieszę się, że padło właśnie na ciebie.
- Ja... - Nie zdołała dokończyć, bo Draco namiętnie ją pocałował.

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału! Ale już jest! :D

And it's time we saw a miracle // DramioneWhere stories live. Discover now