Rozdział VII

2.5K 110 6
                                    

     Potknął się już setny raz okrążając jezioro. Dziś wstał jeszcze wcześniej niż zwykle, przecież i tak nie mógł spać. Całą noc zastanawiał się co go opętało. Nigdy nie rzucał się na pierwszą lepszą dziewczynę. W prawdzie Hermiona nie była pierwszą lepszą, ale i tak nie powinien był tego robić. Był na siebie wściekły, bo już tak dobrze się między nimi układało. Zrozumiał w końcu, że mówiąc na nią w przeszłości "szlama" nie miał racji. Bez znaczenia jaka krew w niej płynie. Hermiona była najinteligentniejszą dziewczyną jaką poznał. W niczym nie odstępowała od niego - czystej krwi.
Nie chciał tracić jedynej osoby, której na nim zależało. Ona dbała o jego oceny, samopoczucie i martwiła się o jego życie. Nigdy nikt się o niego nie troszczył, z wyjątkiem matki. Ale ją stracił, nie chciał stracić też Hermiony - jakby się mogło zdawać - jedynej przyjaciółki.
Nawet nie wiedział kiedy tak właściwie zaczął o niej myśleć jak o swojej przyjaciółce. Może gdy zaproponował jej rozejm? Albo, gdy w końcu zaczęli rozmawiać jak normalni ludzie? Nie był pewien. Jedyne do czego w tej chwili miał pewność to to, że relacja między nim a Hermioną ulegnie zmianie. I tego się bał. Pierwszy raz od dawna bał się, ale wiedział co musi zrobić.

***

     Hermiona spała tej nocy jak zabita. Gdy się obudziła była wypoczęta i szczęśliwa, dopóki nie przypomniała sobie wydarzeń minionego wieczoru.
Gwałtownie usiadła na łóżku dotykając nadal napuchniętych ust.
 - To nie mogło się wydarzyć - szepnęła sama do siebie. - Draco Malfoy mnie nie pocałował.
 -No nie wiem Granger. - Gdy usłyszała jego głos podskoczyła i obejrzała się na bok.
 - Malfoy. Co ty tu robisz? - Dziewczyna była zszokowana. Draco nigdy bez uprzedzenia nie wchodził do jej pokoju.
Zanim zasłoniła się kołdrą Malfoy na pewno zdążył dostrzec jej biała koronkową bluzeczkę, która właściwie niewiele zakrywała. Wywołało to na twarzy Hermiony gorący rumieniec.
 - Chciałem z tobą poważnie porozmawiać - Przeczesał nerwowo włosy. - Chciałem...
 - Nic nie mów - Uciszyła go. - Wiem co chcesz powiedzieć.- Zrobiła pauzę, by upewnić się czy Draco na pewno jej słucha. - To co się wydarzyło wczoraj wieczorem nic nie znaczy i nic nie zmienia. Ty jesteś ślizgonem, ja gryfonką. Najlepiej będzie, gdy po prostu o tym zapomnimy i wrócimy do tego co było. - Nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Może po prostu nie chciała usłyszeć tego z ust Dracona. Z tych samych , które wczoraj namiętnie ją całowały.

***

    Powiedziała dokładnie to, co on sam miał zamiar powiedzieć W prawdzie był pewien, że Hermiona czegoś od niego będzie chciała, dlatego przygotował nieco bardziej wyrafinowaną przemowę zawierającą mnóstwo przekleństw. Mimo to cieszył się, że sama z grubsza powiedziała to co chciał powiedzieć on. Trochę go zakuło w miejscu, gdzie powinno być serce, gdyby je miał, gdy mówiła , że to nic nie znaczy, ale wiedział, że tak to się musi skończyć.
   Dobrze,że  Hermiona to rozumie, bo gdyby miał jej to wszystko tłumaczyć, kiedy ona siedziała w swoim łóżku z rozczochranymi włosami i tej skąpej koszulce, to wątpił czy dalby radę. Prędzej rzuciłby się na nią i ściągnął z niej tę uroczą, małą koszulkę.


Kolejny rozdział za nami :) Pozdrawiam

And it's time we saw a miracle // DramioneWhere stories live. Discover now