Rozdział IX

2.4K 103 10
                                    

     Hermiona ubrała się ciepło. Nałożyła na głowę czapkę, założyła szalik i rękawiczki. Mieli spędzić cały dzień poza szkołą, a na zewnątrz było strasznie zimno. Szybko spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki, wsadziła różdżkę do kieszeni i ruszyła na dół, do bramy głównej, przy której czekało już na nią grono profesorów wraz z Malfoyem.
- Jest już pani Granger. - McGonagall była zniecierpliwiona, a przecież Hermiona wcale się nie spóźniła, nigdy tego nie robiła, to oni byli za wcześnie.
 - No właśnie, Granger! - Przytaknął Draco. - Zawsze musisz się spóźniać. - Droczył się z nią, ale nie chciała wchodzić z  nim w dyskusję przy nauczycielach. Przewróciła oczami i stanęła obok niego.
 - Wiecie co macie robić. - McGonagall wskazała na bramę. - Wyjdziecie na zewnątrz i poczekacie aż tarcza zostanie nałożona. Wtedy pan, panie Malfoy rzuci w nią kilkoma zaklęciami atakującymi. W styknięciu z barierą zaklęcie powinno rozejść się po jej kopule, od razu to rozpoznasz. Później udajecie się do Hogsmeade i kominkiem w Trzech Miotłach wracacie do Hogwartu. Wszystko zrozumiałe? - Spojrzała na chłopaka.
 - Jasne. - Potwierdził. - Bułka z masłem.
 - Musze jednak was uprzedzić, że nauczyciel potrzebny do założenia pełnej tarczy dotrze do Hogwartu dopiero za kilka godzin. Ufam, że poradzicie sobie z wolnym czasem w odpowiedzialny sposób. - Teraz groźnym wzrokiem zmierzyła oboje prefektów. - Powodzenia.

***

     Ruszyli w ciszy. Draco był zdziwiony tym, że zwykle gadatliwa gryfonka nic nie mówi. Chciał przerwać ciszę, jednak nie bardzo wiedział o czym miałby z nią rozmawiać.
 - Do Trzech Mioteł?- W końcu się odezwała.
 -  Może być. I tak w tym durnym Hogsmeade nie ma co robić. - Wzruszył ramionami.
 - Jak to?- Hermiona uniosła brwi. - Nie mów mi, że Wrzeszcząca Chata to nic! Albo magiczne kręgle, albo sklep bliźniaków. W Hogsmeade jest wiele do robienia.
 - Nie znam się Granger. Nigdy tam nie byłem, a poza tym nie mam zielonego pojęcia co to są te całe kręgle.
 - Serio?! Nie wiesz co to są kręgle?! - Hermiona nie mogła powstrzymać śmiechu, jednak gdy Draco posłał jej mordercze spojrzenie przestała się śmiać.
 - Nadal nie mogę uwierzyć, że nigdy w to nie grałeś! Ale przynajmniej teraz wiemy co będziemy robić.
 - No nie wiem Granger. - Skrzywił się.
 - Nie daj się prosić! Zobaczysz, że będziesz się dobrze bawić.
 - Niech będzie... - Westchnął z rezygnacją i ruszyli przed siebie.

***

     Malfoy szybko nauczył się grać w kręgle, Hermiona była pewna, że wygrałaby z  nim gdyby ten nie zaczął oszukiwać przy użyciu różdżki. Nie spierała się z nim jednak. Już dawno nie widziała go w tak dobrym humorze, a skoro on był zadowolony to i ona nie miała powodu do smutku.
     Po dwugodzinnej grze oboje rozsiedli się wygodnie na miękkich kanapach. Draco położył wyciągnięte nogi na stole i odsunął opadające na czoło włosy.
 - Jesteś sierotą Granger. - Uśmiechnął się z wyższością. - Przegrałaś w  grę, którą sami mi pokazałaś.
 - Wcale nie idioto! -  Założyła ramiona na piersi. - Przegrałam bo ewidentnie oszukiwałeś! - Malfoy prychnął.
 - Oszukiwałem? Ja? Ja nigdy nie oszukuję. - Hermiona przewróciła oczami i podniosła się z kanapy.
- Chyba czas żebyśmy wypełnili naszą misję Draco.
 - Naszą misję? - Uniósł brwi. - Chyba żartujesz. To jest moja misja. Ty jesteś tylko moim ochroniarzem. - Przedrzeźniał się z nią - Zawsze  chciałem mieć ochroniarza.
 - Biedny, słaby Malfoy - Uśmiechnęła się szeroko. - Myślałam, że nie potrzebujesz ochrony.
- Ależ oczywiście, że potrzebuje.  W końcu jestem arystokratą.
- Ech... - Westchnęła. - Chodź już.
- Idę, idę.

***

    Gdy dotarli do miejsca, gdzie powinna znajdować się osłona, Draco w ogóle nie był zdenerwowany. Wyciągnął różdżkę i zbliżył się do osłony.
 - A więc zaczynajmy - Szepnął do siebie, by po chwili wykrzyczeć pierwsze zaklęcie. - Crucio! - Zaklęcie rozeszło się po kopule z niebieskim błyskiem. Osłona była ogromna. Obejmowała cały zamek i okalające go tereny.

***

     Hermiona znajdowała się kawałek za Draconem. Stał przed nią z nonszalancko włożoną jedną ręką w kieszeń spodni. Gdy rzucał zaklęciami wyglądał na tak pewnego siebie, że nie mogła  oderwać od niego wzroku. W pewnym momencie z jego ust padło ostatnie z zaklęć niewybaczalnych - Avada Kedavra. To przypomniało jej chwile, kiedy leżała na lodowatej posadzce rezydencji Malfoy Manor torturowana przez Bellatrix. Pamiętała doskonale to zimne, niewyrażające żydach uczuć, spojrzenie Dracona. Wiedziała, że nie ma szans na to, by jej pomógł, nawet jakby chciał to i tak nie miała zamiaru błagać go o litość. Wolała umrzeć niż prosić o cokolwiek Malfoya.
Te uczucia były tak odmienne o tych, które czuła względem niego teraz. Stał przed nią doskonale wyszkolony czarodziej, jej kumpel. Ten z którym spędzała ostatnio najwięcej czasu. Gdyby ktoś, jeszcze rok temu, powiedział jej, że zaprzyjaźni się  z Draco Malfoyem, parsknęłaby ze śmiechu. Dziś, ich znajomość wydawała się taka naturalna i rzeczywista.
Z Zamyślenia wyrwał ja głos ślizgona.
 - Skończone. Osłona działa jak należy. - Przybliżył się do niej. - A teraz błagam, chodźmy stąd zanim zamarznę.
 - Następnym razem ubierz się cieplej. Gdzie twoja czapka i rękawiczki?
 - Następnym razem?- Malfoy uśmiechnął się szyderczo. - A planujesz następny raz? Na pewno nie możesz z tego powodu spać po nocach.
 - Zamknij się Malfoy!. - Schyliła się, by rzucić w niego śnieżka. On jednak nie wiadomo skąd, rzucił się na nią z radosnym okrzykiem.
Upadli na zaspę. Draco przyciskał ją do lodowatego śniegu. Jego twarz była zdecydowanie zbyt blisko twarzy Hermiony. Gdy tylko o tym pomyślała, ślizgon przysunął się do niej jeszcze bliżej. Już myślała, że znowu ją pocałuje, on jednak nieoczekiwanie roztarł na jej twarzy kulę śniegu.
 - Malfoy! -Ryknęła. - Złaź ze mnie!
Posłusznie zszedł z niej i nawet wyciągnął rękę, by pomóc jej wstać. Chwyciła ją mocno , a gdy była już w pionie wrzuciła mu śnieżkę za kołnierz.
 - Teraz jesteśmy kwita. - Uśmiechając się od ucha do ucha otrząsnęli się ze śniegu i ruszyli z powrotem w stronę Hogsmeade.

***

     Po dwudziestu minutach znajdowali się już w Trzech Miotłach. Hermiona od razu podeszła do kominka i sięgnęła po proszek fiuu. Na zewnątrz było już ciemno i mogła przysiąc, że temperatura spadła o jakieś dziesięć stopi.
Gdy weszła do kominka wypowiedziała nazwę szkoły, była gotowa na zielone płomienie okalające ją z każdej strony, jednak nic się nie wydarzyło. Zaskoczona wzięła proszek jeszcze raz i znów wypowiedziała nazwę szkoły, ale i tm razem proszek nie zadziałał.
- Daj to Granger. Najwyraźniej nie potrafisz się tym posługiwać - Malfoy zajął jej miejsce w kominku lecz nadal nic się nie działo. Spróbował jeszcze raz i kolejny, starannie wypowiadając każde słowo.
- Draco. - Hermiona była zrezygnowana. -To nie działa. Na pewno o nas zapomnieli.
 - Durna szkoła. - Powiedział wychodząc z kominka. - My tu wykonujemy dla nich niebezpieczne zadania,a  oni zapominają o nas i zostawiają w tej norze byśmy zamarzli.
 - Oj Draco. Nie dramatyzuj. - Przewróciła oczami. - Zaraz coś wymyśle.
    Wynajęła dla nich pokój, który znajdował się w Trzech Miotłach na pietrze, jednak był mały problem. Ostatni wolny pokój miał tylko jedno łóżko...

Cześć wszystkim! Długi rozdział, a kolejny będzie jeszcze dłuższy. Zapowiada się ciekawa rozmowa między Dracusiem a Hermionką :)

And it's time we saw a miracle // DramioneWhere stories live. Discover now