Rozdział XII

2.5K 99 0
                                    

     Obudziło ją drapanie w szybę. Gdy otworzyła oczy przypomniała sobie wydarzenia z ubiegłej nocy. Na potwierdzenie tego co właśnie do niej dotarło spojrzała na poduszkę, z której przed chwilą podniosła głowę. Poduszką okazał się być jasnowłosy ślizgon. Hermiona uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Do tej pory nigdy nie spała z nikim w jednym łóżku. Tej nocy czuła się w końcu jak prawdziwa kobieta. Leżała w ramionach przystojnego, półnagiego mężczyzny, który dotykał ją tak jak jeszcze nikt nigdy przedtem. Całą noc rozmawiali przerywając tylko po to, by znowu się pocałować. Zasnęli dopiero nad ranem, minęło może z dwie godziny. Hermiona przypomniała sobie, że przecież właśnie coś ją przed chwilą obudziło. Drapanie w szybę.
Podniosła się szybko i sięgnęła po koszulkę, którą Draco ściągnął z niej poprzedniej nocy, a która teraz leżała porzucona na podłodze. Ubrała się szybko i podeszła do okna. Na parapecie siedziała śnieżnobiała sowa, miała przyczepiony do nóżki mały skrawek papieru. Hermiona otworzyła okno, a gdy trzymała już liścik w dłoniach, szybko je zamknęła, by do pokoju wpadało jak najmniej mroźnego powietrza.
Gdy rozwijała mały arkusik poczuła gorące ręce obejmujące ją w talii, wzdrygnęłaś się, jednak Draco tylko przyciągnął ją bliżej do siebie i rozkosznie całował po szyi.
Dziewczyna nie mogła się skupić. Gorące dłonie i usta wędrujące po jej ciele skutecznie ją rozpraszały. Była pewna, że Draco znowu będzie udawać, że nic się między nimi nie stało i znowu każe jej o wszystkim zapomnieć.
 - Draco... - Tylko tyle potrafiła z siebie wydobyć. - Proszę....
 - O co mnie prosisz Hermiono? - Wyszeptał do jej ucha. Rozplotła jego ręce i odsunęła się.
 - Chcę przeczytać list. To na pewno od McGonagall. - Zdobyła się na zimny ton. Nie chciała żeby znowu Draco się nią bawił, nie chciała być zraniona, nie przez chłopaka, w którym się zakochała. Do tej pory chowała uczucie do niego głęboko na dnie serca. Miniona noc, jednak wszystko zmieniła. Draco nie podzielał jej uczuć. Była tego pewna. Miał chwilę słabości i wykorzystał ją, by się pocieszyć. Bardzo ją to bolało, ale postanowiła ukryć to przed nim za maską obojętności.
 - Dobrze. Więc czytaj i miejmy to z głowy. - Podszedł do wyschniętych już ubrań i włożył spodnie.
Hermiona zaczęła czytać na głos:

     Droga pani Granger i panie Malfoy. Ubolewam nad własnym błędem, gdyż w ferworze stawiania nowej bariery i pozostałych , nieoczekiwanych wydarzeń w szkole, uszło mej uwadze, by otworzyć sieć fiu, umożliwiając Wam bezpieczny powrót do szkoły. Mam jednak nadzieję, że poradziliście sobie z z zaistniałą sytuacją i przetrwaliście noc. Informuję, że sieć już jest otwarta i wszyscy oczekujemy Waszego powrotu.

Profesor Minerwa McGonagall


 - Świetnie. Możemy już wracać. - Skomentowała Hermiona i podchodząc do kominka szybko się ubrała. Wiedziała, że Draco stoi tuż za nią, jednak nie było sensu, by się wstydzić. Ubiegłej nocy widział już prawie wszystko, a ona chciała jak najszybciej opuścić ten pokój i wrócić do szkoły. Starała się nie patrzeć na niego, ani nie wypowiadać zbędnych słów. Po jego oczach widziała, że to co się między nimi wydarzyło nie ma dla niego kompletnie żadnego znaczenia. Był zły. Widziała to w sposobie w jakim się poruszał. Była pewna, że był wściekły albo na siebie, że ją pocałował, albo na nią, że mu pozwoliła. Tak czy inaczej Hermiona wolała nie wiedzieć. Cieszyła się, że rok szkolny już prawie dobiega końca. Za miesiąc egzaminy, w połowie następnego bal, a następnie rozdanie świadectw. Chciała jak najszybciej uwolnić się od Dracona, który nieświadomie łamał jej serce.

***

    Bez słowa zeszli na dół i tym razem bez problemów teleportowali się kominkiem do ich dormitoriów. Udali się do swoich pokoi, by się przebrać, a gdy skończyli ruszyli do gabinetu profesor McGonagall. Mieli zameldować , że już wszystko w porządku, a osłona działa perfekcyjnie. Po złożonym raporcie Hermiona została jeszcze chwilę, by na osobności porozmawiać z nauczycielką. 
- Pani profesor? - Spuściła głowę.
 - Tak Hermiono?
 - Mam do pani nietypowe pytanie... - Dziewczyna się zawahała. - Chciałam się zapytać czy istnieje możliwość, abym zrezygnowała z pełnienia funkcji prefekta naczelnego? - Gdy wypowiedziała te słowa zrobiło jej się ciężko na duszy. Tak naprawdę nie chciała rezygnować, ale na ten moment nie wdziała innej możliwości. To był sposób żeby nie przebywać w pobliżu Malfoya, bo każde jego dojrzenie łamało jej serce.
 - Panno Granger! - McGonagall była zdziwiona i lekko oburzona. - Nie ma takiej opcji. Myślałam, że powoli zaczynaliście się dogadywać z panem Malfoyem, ale rozumiem, że jednak nie. - Przerwała na chwilę, by spojrzeć Hermionie w oczy. - Czy Malfoy zrobił ci coś minionej nocy?
 - Nie, nie. - Hermiona szybko zaprzeczyła. Nie chciała, by McGonagall myślała, że to jego wina. W prawdzie to właśnie z jego powodu chciała zrezygnować, ale McGonagall nie musiała o tym wiedzieć.
 - Po prostu zbliżają się egzaminy i wolałabym skupić  się na nauce...
 - Panno Granger. - Profesor wstała. - Doskonale wiedziałaś z czym wiąże się bycie prefektem i jakim poświeceniem jest służba szkole. - McGonagall gestem wskazała jej drzwi. - Nie martw się, szkoła już niedługo się kończy. Odpocznij Hermiono. Obowiązki wzywają.

***

     Wieczorem tego samego dnia , Draco nie mógł usiedzieć w miejscu. Cały dzień próbował spotkać się z Hermioną, jednak nie miał odwagi. Chciał wyznać co do niej czuł, ale bał się, że ona go odrzuci. No bo jak mogłaby chcieć kogoś takiego jak on? Kogoś z taką przeszłością. W prawdzie ubiegłej nocy nie sprzeciwiała się gdy ją dotykał, całował. Rozmawiała z nim nawet bardzo szczerze. Opowiedziała mu o swojej rodzinie, wyjaśniła dlaczego jej przyjaciele - Harry i Ron nie wrócili do szkoły na siódmy rok. Mieli wiele wspólnych tematów, ale rano zmieniło się wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Nie patrzyła na niego, nie mówiła nic ponad to co musiała,a  gdy wróciła do pokoju po wizycie u McGonagall zamknęła się w nim i w ogóle nie wychodziła. Było jasne, że go unika.
Draco nie mógł tego znieść. Otworzył się przed nią, a ona teraz nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem.
Przechylił szklankę ognistej whisky dla odwagi i wstał z kanapy. Stanął pod jej drzwiami wahając się czy powinien tam wejść.
 - Nie bądź tchórzem. - Warknął do siebie i bez pukania wszedł do jej pokoju mówiąc - Hermiono... To głupie co teraz powiem i wiem, że pewnie nie chcesz tego słyszeć, ale mnie to nie obchodzi. Kocham cię i nie obchodzi mnie, że ty mnie nie. Słyszysz? Kocham Cię! - Przerwał swój monolog czekając na jej odpowiedź.
Nie doczekał się jednak. Podszedł do jej łóżka, ale nikogo w nim nie było. Na podłodze walały się porozbijane zimowe dekoracje. Pośród nich Draco dostrzegł połamaną różdżkę Hermiony. Serce na moment stanęło mu w piersi.
Wybiegł z pokoju. Biegł najszybciej jak potrafił, aż dotarł do gabinetu McGonagall.

And it's time we saw a miracle // DramioneOù les histoires vivent. Découvrez maintenant