Czerwony smok: Rozdział 3

85 5 1
                                    


Brakowało paru godzin do zniknięcia słońcem za horyzontem. W ten zwykły z pozoru dzień towarzyszyłem memu panu w ważnych sprawach. Dziś nie byłem zajęty zapisywaniem, pergaminu czy papieru, jak zazwyczaj. Nie mogłem sobie pozwolić na spokojne pisanie ani na chwilę, zresztą dotąd nie jestem pewien czy mogę. Ostanie wydarzenia wstrząsnęły mną okropnie. Jeszcze rano bałem się możnego Edwarda. Był oburzony, gdy miasto chciało mu złożyć mu ofertę, w sprawie udostępnienia przez niego ziemi. Miasto się rozrasta, ale mój pan nie chce się dokładać do jego rozwoju własnym kosztem. Gdy myślałem, że przez cały dzień będzie wściekał się na mnie, krzycząc i drwiąc, gdy dotarła do niego zła wiadomość. Jego siostrzenica która, miała tu przebywać przez kilka dni, zaginęła. Jednym pozytywem całej sytuacji, wydawało się to, że nikt nie zrzucał winy na mnie.  

  Myślałem o tym bardzo intensywnie, gdy zmierzaliśmy w stronę lasu. Tam po raz ostatni widziano dziewczynkę. Towarzyszył nam myśliwy z psami tropiącymi, który miał nas chronić i być przewodnikiem. Zabraliśmy kilku chłopów, którzy mieli nasze zaufanie, i którzy znali dobrze las. Hrabia uzbrojony w strzelbę i znaki ochronne szedł tusz za myśliwym z kamiennym wyrazem twarzy, wiedziałem, że skrywa wielki niepokój. Nie dał jednak tego po sobie poznać, tylko ja wiedziałem, że się cholernie martwi. Co ja robiłem pośród nich? Znane mi były tylko brzegi lasu, nigdy nie zapuszczałem się w głąb, nie władałem też nad wyraz dobrze bronią, mimo że miałem przy sobie kuszę, którą mi dano. Hrabia Edward chciał, abym, pomógł. Jakimś dziwnym sposobem dowiedział się o moim dziwnym przeczuciu co do nietypowych zdarzeń. Uważał, że się może przydać, a moja pomoc medyczna może okazać się bardzo pomocna.

 Szukaliśmy w okolicznych wioskach, jak i w mieście. Nikt jej jednak nie widział w tych miejscach. Inne dzieci, jako jedyni świadkowie wyznały, że była w pobliżu lasu. To pokierowało nas tu. Wielki, zielona twierdza drzew i zwierząt w środku. Chciałbym, żeby tylko one tam były. Powiadają, że to miejsce nigdy nie śpi i zawsze coś obserwuję gości z ukrycia. Obawiałem się, że małe dziecko ma nikłe szanse na przeżycie.

   Towarzyszyły nam rasowe psy tropiące, a myśliwy był przewodnikiem. 

  Z przemyśleń wyrwało mnie szczekanie psów, które zatrzymały się przed lasem. Warczały w kierunku drzew. Wskazywały, że Rina tam jest, ale niechętnie ruszyły między drzewa. Weszliśmy tuż za nimi.  - Nie rozdzielać się, dopóki wam nie karze. Dajcie znać, jeśli znajdziecie jaki kolwiek. Leonard obserwuj wszystko, co robię! - Nakazał hrabia. Nawet w takiej sytacji musiał myśleć o sobie. 


- Tak jest. - Odpowiedziałem. I wyjąłem z torby gruby notatnik, by utwierdzić, że obserwuję każdy jego ruch.

Weszliśmy do lasu tuż za myśliwym i psami tropiącymi. Było tu ciemno i tylko czasem promienie słoneczne prześwitywały przez gałęzie drzew. Z powodu wielu obaw nie ścinano tutaj tych roślin. Ja nie wierzyłem w te "obawy". Zwierzęta się do nas nie zbliżały, jako iż byliśmy w grupie. Bały się ale wraz z nadejściem zmroku mogło to się zmienić. Czasem było można zobaczyć pojedynczą sowę czy innego ptaka. Nie do końca rozumiałem zachowanie chłopów na widok sów. Nigdy nie patrzyli w oczy tym ptakom. Po-nać miało to coś wspólnego z miejscową legendą. W końcu psy zboczyły z bezpiecznej uczęszczanej ścieżki i pobiegły w nie uczęszczaną część lasu. Po drodze natrafiliśmy na ślady niedźwiedzich łap. Nie umkną nam też jeleń, który zaraz znikną w zaroślach. Ten dzień był idealny na polowanie. Niestety nie zwierzyna łowna nas tu sprowadziła Po dwóch godzinach zatrzymaliśmy się przy lisich norach. Zjedliśmy skromny posiłek po którym hrabia zabrał głos.

- Pora się rozdzielić! To miejsce jest zbyt duże żeby przejść je w jeden dzień. Wy dwaj pójdziecie ze mną! - wskazał na mnie i myśliwego. Osobiście sądziłem, że to niebezpieczne rozdzielać się w tym miejscu- Skoro znacie lepiej ten las idziecie sami. Każdy weźmie po parze psów. W razie czego użyjcie rogu. Miejcie broń zawsze pod ręką. Nie wiadomo kiedy okaże się potrzebna- Wskazał na kusze i noże podarowane wieśniakom. Już wcześniej kazał jednemu ze sług pokazać im jak ich używać. Nawet on wiedział że las nie jest bezpiecznym miejscem . 

Czerwony smokWhere stories live. Discover now