1.

1.8K 214 9
                                    

-Jauregui, co ty tu znowu robisz?! - usłyszałam za sobą jakiś głos.

Odwróciłam się i zauważyłam Dinah Jane, która szła w moją stronę. Tylko co ona tu jeszcze robi, przecież miała wyjść miesiąc po moim zwolnieniu. Chociaż z drugiej strony dobrze jest mieć przy sobie dobrą znajomą z celi.

-No wróciłam - wzruszyłam ramionami.

-Jeszcze trzy latka, co? - uderzyła mnie w ramię.

-Nie, jeszcze kurwa dwadzieścia osiem! - uderzyłam dłonią w ścianę.

-Osadzona!! - jebany strażnik.

-Uważaj na niego. To chuj jakich mało - szepnęła do mnie DJ, zanim strażnik podszedł do nas z surowym wyrazem twarzy.

-Przepraszam - spuściłam głowę.

-Zobaczę cię jeszcze raz w takiej sytuacji i masz naganę. A trzy nagany równają się izolatce - spojrzał na mnie z wyższością, a potem odszedł.

-Ale miałaś farta. A teraz mów czemu masz dwadzieścia osiem do odsiedzenia.

-Ktoś mnie wrobił w zabójstwo - mruknęłam.

-Skąd wiesz, że ktoś cię wrobił?

-Bo to nie ja zabiłam tego dzieciaka - zaczynałam się denerwować - koniec tematu. Mów co się tu zmieniło podczas mojej nieobecności.

-Więc, mamy nową porcję strażników. Tak jakby zaostrzyli nam rygor.

-To znaczy?

-Za ile nagan szło się do izolatki jeszcze pół roku temu? - zapytała.

-Za pięć.

-No właśnie. Z izolatek dziewczyny wracają bez chęci do życia. Podobno traktują je tam jak śmieci, a nie ludzi. Jedzenie dostajesz gdy strażnikowi chce się je przynieść. Jedna laska mówiła, że na początku nie jadła cztery dni z rzędu. Nie jest łatwo.

-Żarcie nadal tak samo chujowe?

-A nawet gorzej. Jakieś papki, do których jedzenia nie potrzebujesz widelca, ani noża. Masz tylko łyżkę no i wszystko jest plastikowe. Zresztą zaraz jest obiad, więc sobie zobaczysz.

-A ty co tu jeszcze robisz?

-Przedłużyli mi wyrok, bo pobiłam strażnika, ale chuj, należało mu się.

-Ile?

-Piąteczkę. 

-Przynajmniej mam tu kogoś znajomego. Większość już wyszła, nie?

-Tak. Chodź na obiad, bo czasami jest tak, że zabraknie jedzenia. - pociągnęła mnie w stronę stołówki.

Gdy weszłyśmy do środka zauważyłyśmy całkiem sporą kolejkę, a przecież obiad miał się zacząć dopiero za dwadzieścia minut.

-Tu jest tak zawsze. Najlepsze żarcie mają te, które są pierwsze w kolejce.

-Kogo lepiej unikać? - przeleciałam wzrokiem, po kolejce.

-Strażników.

-Chodzi mi o osadzone.

-Unikaj meksykanek. Zebrały się w jakąś grupę i do każdego mają problem. Lepiej z nimi nie zadzieraj, nawet jeśli będą chciały wejść przed tobą do kibla, to je przepuść, bo możesz nie wyjść żywa z tego pojedynku.

-Rozumiem, dzięki.

-O zaczęli wydawać.

-Kto pracuje na kuchni? - spojrzałam na laskę, która nakładała jedzenie.

-Zależy od dnia tygodnia. Teraz pracują Kubanki, ale wczoraj widziałam białaski, więc jest serio różnie.

-Gdzie usiądziemy? - rozejrzałam się po stołówce.

-Z moją znajomą - skinęła głową na koniec pomieszczenia. 

-Kto to? - zapytałam gdy zauważyłam czarnoskórą dziewczynę, która siedziała sama przy stoliku.

-Normani. Niedawno ją tutaj przenieśli, nie mówi zbyt wiele o sobie, ale jest świetna.

-Okej - kiwnęłam głową.

Wzięłam tackę i podałam ją dziewczynie za ladą. Spojrzalm z obrzydzeniem na jedzenie, które mi nakładała.

-Wybacz, takie miałyśmy wytyczne - powiedziała gdy zauważyła, że surowo na nią patrzę.

-Spoko, nie wasza wina. Dzięki - odebrałam jedzenie i poczekałam na DJ, a potem razem usiadłyśmy przy stoliku.

SEPARATE CELL // CAMRENWhere stories live. Discover now