-Jauregui, co ty tu znowu robisz?! - usłyszałam za sobą jakiś głos.
Odwróciłam się i zauważyłam Dinah Jane, która szła w moją stronę. Tylko co ona tu jeszcze robi, przecież miała wyjść miesiąc po moim zwolnieniu. Chociaż z drugiej strony dobrze jest mieć przy sobie dobrą znajomą z celi.
-No wróciłam - wzruszyłam ramionami.
-Jeszcze trzy latka, co? - uderzyła mnie w ramię.
-Nie, jeszcze kurwa dwadzieścia osiem! - uderzyłam dłonią w ścianę.
-Osadzona!! - jebany strażnik.
-Uważaj na niego. To chuj jakich mało - szepnęła do mnie DJ, zanim strażnik podszedł do nas z surowym wyrazem twarzy.
-Przepraszam - spuściłam głowę.
-Zobaczę cię jeszcze raz w takiej sytuacji i masz naganę. A trzy nagany równają się izolatce - spojrzał na mnie z wyższością, a potem odszedł.
-Ale miałaś farta. A teraz mów czemu masz dwadzieścia osiem do odsiedzenia.
-Ktoś mnie wrobił w zabójstwo - mruknęłam.
-Skąd wiesz, że ktoś cię wrobił?
-Bo to nie ja zabiłam tego dzieciaka - zaczynałam się denerwować - koniec tematu. Mów co się tu zmieniło podczas mojej nieobecności.
-Więc, mamy nową porcję strażników. Tak jakby zaostrzyli nam rygor.
-To znaczy?
-Za ile nagan szło się do izolatki jeszcze pół roku temu? - zapytała.
-Za pięć.
-No właśnie. Z izolatek dziewczyny wracają bez chęci do życia. Podobno traktują je tam jak śmieci, a nie ludzi. Jedzenie dostajesz gdy strażnikowi chce się je przynieść. Jedna laska mówiła, że na początku nie jadła cztery dni z rzędu. Nie jest łatwo.
-Żarcie nadal tak samo chujowe?
-A nawet gorzej. Jakieś papki, do których jedzenia nie potrzebujesz widelca, ani noża. Masz tylko łyżkę no i wszystko jest plastikowe. Zresztą zaraz jest obiad, więc sobie zobaczysz.
-A ty co tu jeszcze robisz?
-Przedłużyli mi wyrok, bo pobiłam strażnika, ale chuj, należało mu się.
-Ile?
-Piąteczkę.
-Przynajmniej mam tu kogoś znajomego. Większość już wyszła, nie?
-Tak. Chodź na obiad, bo czasami jest tak, że zabraknie jedzenia. - pociągnęła mnie w stronę stołówki.
Gdy weszłyśmy do środka zauważyłyśmy całkiem sporą kolejkę, a przecież obiad miał się zacząć dopiero za dwadzieścia minut.
-Tu jest tak zawsze. Najlepsze żarcie mają te, które są pierwsze w kolejce.
-Kogo lepiej unikać? - przeleciałam wzrokiem, po kolejce.
-Strażników.
-Chodzi mi o osadzone.
-Unikaj meksykanek. Zebrały się w jakąś grupę i do każdego mają problem. Lepiej z nimi nie zadzieraj, nawet jeśli będą chciały wejść przed tobą do kibla, to je przepuść, bo możesz nie wyjść żywa z tego pojedynku.
-Rozumiem, dzięki.
-O zaczęli wydawać.
-Kto pracuje na kuchni? - spojrzałam na laskę, która nakładała jedzenie.
-Zależy od dnia tygodnia. Teraz pracują Kubanki, ale wczoraj widziałam białaski, więc jest serio różnie.
-Gdzie usiądziemy? - rozejrzałam się po stołówce.
-Z moją znajomą - skinęła głową na koniec pomieszczenia.
-Kto to? - zapytałam gdy zauważyłam czarnoskórą dziewczynę, która siedziała sama przy stoliku.
-Normani. Niedawno ją tutaj przenieśli, nie mówi zbyt wiele o sobie, ale jest świetna.
-Okej - kiwnęłam głową.
Wzięłam tackę i podałam ją dziewczynie za ladą. Spojrzalm z obrzydzeniem na jedzenie, które mi nakładała.
-Wybacz, takie miałyśmy wytyczne - powiedziała gdy zauważyła, że surowo na nią patrzę.
-Spoko, nie wasza wina. Dzięki - odebrałam jedzenie i poczekałam na DJ, a potem razem usiadłyśmy przy stoliku.