5.

1.6K 192 1
                                    

Dni mijały cholernie wolno i bez żadnych niespodzianek. Nadal zostały mi dwie nagany, Dinah nadal była ze mną w celi, a Normani ciągle nie mówiła zbyt wiele. W izolatkach nadal były te same osoby i nie sądziłam, że to szybko się zmieni. Gdybym tylko potrafiła przewidzieć przyszłość...

Ten dzień zaczął się normalnie. Strasznie wcześnie, bo o szóstej rano, ale normalnie. Obudziła mnie Dinah z informacją, że chce w końcu zjeść coś lepszego, więc mam zbierać dupę na śniadanie, które miało zacząć się dopiero za półtorej godziny. No ale skoro prosiła, to nie wypadało mi zostawić jej tam samej, więc szybko się ogarnęłam i byłam gotowa do wyjścia na stołówkę.

-Idziemy? - zapytałam jeszcze trochę zaspanym głosem.

-Pewnie - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę korytarza.

Gdy dotarłyśmy na stołówkę, w kolejce stało już kilka osadzonych. Głównie były to afroamerykanki, na szczęście nie widziałam meksykanek, no ale one z taką reputacją mogą przyjść nawet gdy śniadanie będzie się kończyło, a i tak dostaną najlepsze jedzenie. Westchnęłam głośno.

-Dlaczego mi to zrobiłaś? - spojrzałam na DJ - jestem bez sił.

-Trzeba było się tak wczoraj nie katować - miała na myśli mój prowizoryczny trening, przecież nie mamy tutaj siłowni, jedyne co mogłam to biegać, robić ćwiczenia do których nie potrzebuję sprzętu i podciągać się na koszu, który i tak długo był zajęty, bo dziewczyny chciały grać w koszykówkę - zacznij się trochę oszczędzać laska - znowu to samo. Od tygodnia gadała o tym samym, czy ona nie może zrozumieć, że muszę nad sobą popracować?

-Przestań - ucięłam temat.

-Niszczy mnie ta rutyna - zmieniła temat.

-Taa - nie miałam siły na rozmowy o pojebanej sytuacji w jakiej się znajdujemy, więc teraz to ja postanowiłam zmienić temat - podoba ci się Normani?

-Co? - otworzyła szeroko oczy.

-Widzę jak na nią patrzysz - wytłumaczyłam - jak ta kubanka z kuchni na mnie - kiwnęłam lekko głową, dając DJ znak, aby spojrzała na dziewczynę, która zaczęła już wydawać jedzenie.

-Nie, ona na ciebie patrzy z pożądaniem i lekkim strachem - uśmiecham się na jej słowa - a ja patrzę na Mani jak zakochany kundel - mój uśmiech się poszerza.

-Mam cię. Wiedziałam, że między wami coś jest - patrzę na nią triumfalnie.

-Jeszcze nic nie ma, nie dopowiadaj sobie stara dupo - uderzyła mnie lekko w ramię.

-Jeszcze - poruszyłam zabawnie brwiami.

Naszą rozmowę przerwał krzyk.

-To moje miejsce szmato!! - jakaś wytatuowana blondynka rzuciła się na dziewczynę, która siedziała przy jednym ze stolików. Wychodzi na to, że ten dzień nie będzie nudny. Jasnowłosa pociągnęła brunetkę za włosy tak mocno, że tamta spadła z krzesełka, a potem usiadła na niej okrakiem i zaczęła uderzać w jej twarz.

-Koniec śniadania!! - krzyknął strażnik, który właśnie skuł sprawczynię całego zamieszania. Po całej stołówce rozeszły się głosy oburzenia i krzyki, które nie zgadzały się z rozkazem.

-To pojedzone DJ - westchnęłam.

-Mam w celi jakiś chleb. Co prawda pracowałam na niego cztery miesiące, ale nie będziemy głodować do obiadu - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.

-Ratujesz nam dupe stara - uderzyłam ją w bok, a potem razem wyszłyśmy ze stołówki.


SEPARATE CELL // CAMRENWhere stories live. Discover now