Dni mijały mi w ciągłej rutynie. Wstawałam, szłyśmy z Dinah i Mani na śniadanie, gdzie siedziałam tak, aby cały czas mieć idealny widok na Cabello, tak samo na obiedzie i kolacji. Pomiędzy posiłkami stałam przed swoją celą i obserwowałam ruchy strażniczki, dzięki niej to więzienie było jakieś ciekawsze. Była dla mnie jak film, który tylko ja mogłam oglądać. Sprężystość jej kroków, sposób w jaki mundur uwydatniał kształty jej sylwetki, ciągła zauważalna czujność, to wszystko było widać, ale miałam wrażenie, że tylko mi pozwala to dostrzec, gdy w jednym z tych rutynowych dni wypisała naganę osadzonej, która po prostu na nią wpadła. Może i ta kobieta była straszna, ale dla mnie była wyzwaniem i nadzieją na wolność, której nie mogłam zmarnować.
-Cały czas mnie obserwujesz. - Usłyszałam jej głos obok siebie i skarciłam się w myślach, że jakimś cudem nie zauważyłam, że straciłam ją z oczu.
-Nie. Wydaje ci się.
-Stoisz tu od czterdziestu minut i wodzisz za mną wzrokiem. I to nie jest pierwszy raz, ciągle to robisz.
-Skoro mam co podziwiać. - Spojrzałam na jej twarz, gdzie błąkał się ledwie zauważalny uśmiech. - Dlaczego tutaj jesteś? Nie powinnaś być na izolatkach?
-Nadal zwracasz się do mnie jak do koleżanki, a nie do strażniczki, która może zrobić z tobą wszystko. - Spojrzała mi w oczy akcentując ostatnie słowo.
-Wszystko? - Podniosłam brew. - To brzmi kusząco. - Miałam przeczucie, że mnie nie skrzywdzi dlatego tak bardzo z nią pogrywałam.
-Nie da się z tobą wytrzymać Jauregui. - Westchnęła.
-Więc dlaczego tutaj stoisz? - Zapytałam choć wcale nie chciałam, żeby odchodziła.
-Nie wiem. Chyba byłam ciekawa tego co masz mi do powiedzienia. Już idę.
-Nie. - Zaprostestowałam cicho i chwyciłam ją za nadgarstek, co nie było zbyt dobrym pomysłem, bo kilka sekund później leżałam na ziemi z rękami wykręconymi do tyłu i strażniczką siedzącą na moich udach.
-Dostanę naganę? - Zakpiłam, choć w obecnej sytuacji to nie był najlepszy pomysł.
-Wkurzasz mnie. - Stwierdziła.
-Mogłabyś tak na mnie siedzieć, ale gdybym była na plecach i miała wolne ręce.
I oczywiście nago, ale tego ci nie powiem.
-Sugerujesz mi coś? - Mocniej wykręciła moje ręce.
-Ej, to boli skarbie.
-Nie jesteśmy na ty - nachyliła się nad moim uchem - i nigdy nie będę twoim skarbem, osadzona.
Jeszcze zobaczymy.