6.

1.6K 196 10
                                    

-Wiesz co? - zaczęłam, przeżuwając suchy chleb - tutaj nadal można wszystko kupić, możesz mieć fajki i w ogóle, ale i tak nie ma tego co jest najcenniejsze DJ.

-Czyli? - spojrzała na mnie zdziwiona.

-Masz rodzinę? - spojrzałam jej w oczy. 

-Nie - pokręciła głową - nie mam do kogo wrocić, to dlatego siedzenie tutaj jest mi obojętne. To czy dostanę kolejne dziesięć czy piętnaście lat jest mi obojętne, nie mam gdzie i do kogo wrócić, te laski tutaj - zrobiła krótką przerwę - chociaż pewnie wszystkich nawet nie znam z imienia, są moją rodziną.

-A ja mam - westchnęłam - czas, który tutaj spędzamy znika bezpowrotnie. Nigdy nie nadrobię tego czasu z moim tatą, gdy wyjdę on już może nie żyć. - odłożyłam ugryzioną kromkę na metalową szafkę i spuściłam głowę.

-Możesz się postarać o warunek. - Dinah starała się mnie pocieszyć.

-Nie mogę - powiedzialam dobitnie - to jest zabójstwo DJ, nie wypuszczą mnie, a wręcz przeciwnie, zrobią wszystko byleby zatrzymać mnie tutaj jak najdłużej. Uważają, że stwarzam zagrożenie dla społeczeństwa. Pozostaje mi się cieszyć, że nie trafiłam do enki*.

-Lauren...

-Nie Dinah. Wiesz jakie jest prawdopodobieństwo, że wydostanę się stąd za mniej niż dwadzieścia osiem lat? Pięć procent. Takie mam szanse, że ktokolwiek wpadnie na to, żeby szukać prawdziwego zabójcy tego chłopaka. Mają kogoś za to w więzieniu i jeb, sprawa zakończona, akta zapierdalają do archiwum. Koniec. - znowu spojrzałam jej w oczy.  - On miał przed sobą całe życie. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. Jestem udupiona na połowę życia, za coś czego nie zrobiłam.

Po moich słowach w celi zapadła cisza. Położyłam się na niezwykle niewygodnej pryczy, ktora wydawała z siebie okropne dla ucha dźwięki, gdy ktokolwiek się na niej poruszył.

Wszystkie cele były zamknięte przez sytuację na stołówce. Jedynym wyjściem, aby czas do obiadu szybciej zleciał był sen, albo książka, ale niestety książki nie miałam, a sen nie był możliwy, ponieważ gdybym teraz zasnęła, prawdopodobnie nie spałabym pół nocy.

-Lauren - moje rozmyślania przerwał głos Dinah - potrzebujesz czegoś z zewnątrz?

Spojrzałam na nią zdziwiona.

-Paczki kwartalne - wytłumaczyła.

-Gruby, pusty zeszyt A4 i zestaw ołowków, jeśli będziesz tak miła. - posłałam jej smutny uśmiech. 

-Znowu będziesz rysować? - podekscytowała się. - Wiesz jak tutaj cenią artystów?

-Wiem. Mogę dużo dostać za zwykły obrazek. Więzienna waluta - znowu podniosłam się do siadu - i chociaż zajmę czymś swój czas. Ile tamta laska może dostać?

-Co? - zmarszczyła brwi.

-W izolatce, ile?

-Teoretycznie, maksymalnie dwadzieścia osiem dni, a praktycznie w cholerę. Laski wracały nawet po czterech miesiącach. 

-Cztery miesiące bez ludzi??

Dinah w odpowiedzi tylko pokiwała smutno głową.

-To nieludzkie!! - wstałam zdenerwowana.

-To jest więzienie. Tutaj wszystko rządzi się własnymi prawami, Lo. - odpowieziała opanowana.

__________________
*oddział w więzieniu dla skrajnie niebezpiecznych przestępców.

Jak tam? 😞

SEPARATE CELL // CAMRENWhere stories live. Discover now