XI

210 13 4
                                    

Dotarliśmy do Monmouth. Odwieźliśmy Mię i pojechaliśmy do mojego domu. W czasie pobytu Daniela w miasteczku, chłopak miał mieszkać u nas. Weszliśmy do mieszkania, a mama powitała nas lawiną uścisków. Poszliśmy do kuchni. Czekał tam tort w kształcie nutki.

- Mamo, nie przesadzasz trochę? - zapytałam - Tylko zaśpiewałam trochę piosenki...

- Trochę? Ty nie śledzisz youtuba? Jest już ponad sto tysięcy wyświetleń. Wszyscy ludzie w internecie ciekawią się kim jesteś i chcą cię usłyszeć w kolejnych utworach.

- Wow! - To jedyne słowo, które zdołałam wydukać. Wzięłam od kobiety tablet i zaczęłam czytać komentarze. Zrobiło mi się tak ciepło na sercu. Wbrew sobie z moich oczu pociekły szczere łzy szczęścia. Daniel złapał moją rękę i ją uścisnął, a ja przyciągnęłam go do siebie. Wtuliłam się w niego i przez płacz cicho podziękowałam za wszystko co dla mnie zrobił. Pocałowałam go delikatnie w policzek.

- Już dość tych czułości! - powiedziała mama - zjedzcie coś! Jesteście tacy mizerni.

- Dobrze, już dobrze. - zaśmiałam się

- Bardzo dziękuję pani, za to, że zechciała mnie pani przyjąć - powiedział Daniel

- Ależ nie ma za co! A teraz jedzcie.

Po pysznym posiłku Platz poszedł się rozpakować, a ja przebrać w coś wygodnego. Spojrzałam w lustro. Moja dość blada jak dotąd cera, wydawała się jakaś bledsza. Na ramieniu i na brzuchu zobaczyłam brzydkie siniaki. Tylko skąd one mogły się wziąć? Nie pamiętałam, żebym się gdzieś uderzyła. Wzruszyłam ramionami i włożyłam koszulkę w biało-różowe kwiatki.

Czas z Danielem mijał bardzo miło. Codziennie przechadzaliśmy się po parku, rozmawiając ze sobą i jedząc lody albo jakieś ciasteczka. Czasami, kiedy w kinie leciał fajny film, szliśmy go oglądnąć. Często odwiedziliśmy też Mię. Tak minęły nam dwa tygodnie w Monmouth.

Resztę miesiąca mieliśmy spędzić na Filipinach. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko. Trochę się bałam, bo nigdy nie leciałam samolotem.

Na lotnisku przy kontroli bagażów nagle źle się poczułam. Było mi jakoś słabo. Zamknęłam oczy i mocniej złapałam się oparcia wózka.

- Hej! Wszystko w porządku? - zapytał perkusista. Był taki troskliwy.

- Wszystko ok, troszkę mi się słabo zrobiło. To nic.

- No nie jestem pewny czy nic. Jesteś strasznie blada. Może nie lećmy dziś, jeśli się źle czujesz?

- Czuję się bardzo dobrze! - właśnie w tym momencie puściła mi się ktew z nosa...

Nie wiedziałam co się ze mną działo! W ostatnich dniach zauważyłam kilka nowych siniaków, a teraz jeszcze ta krew. Chyba powinnam iść z tym do lekarza. Ale nie w takiej chwili. Wyciągnęłam chusteczkę do nosa i wytarłam czerwoną ciecz. Platz zbladł okropnie. W tym momencie obydwoje wyglądaliśmy jak zombie.

- Mówię ci, nie lećmy!

- Oj, już nie przesadzaj. - powiedziałam - To pewnie tylko że stresu, czy coś.

- No skoro tak mówisz... Ale ja zawsze będę się o ciebie martwić, pamiętaj o tym.

- Będę pamiętać i nigdy nie zapomnę.

Weszliśmy (to znaczy wszyscy weszli, a ja miałam problem) na pokład samolotu. Zostałam posadzona na bardzo wygodnym fotelu. Platz usiadł koło mnie. Wysłuchaliśmy stewardessy i maszyna wystartowała. Mimowolnie trzęsłam się ze strachu i Daniel poradził mi, żebym zamknęła oczy. Tak też zrobiłam. Złapał mnie mocno za ręce i w sumie to pomogło. Poczułam się sto razy lepiej. Otworzyłam oczy i spojrzałam przez okienko. Ukazał mi się cudny widok. Morze chmur, przez które prześwitywało słońce. Z wrażenia aż zabrało mi tchu.

- Od tej pory już chyba nie boję się samolotów.

- Hahaha, fajnie, że tak mówisz.

Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Wysiedliśmy z samolotu i zobaczyłam wysokie palmy i inne egzotyczne rośliny. Na horyzoncie widać było turkusowe morze. Cudowne.

- Spędzimy tutaj dwa tygodnie? Aż nie chce mi się w to wierzyć! - powiedziałam - Przecież to istny raj.

- Poczekaj aż zobaczysz hotel w którym będziemy mieszkać.

- Już nie mogę się doczekać.

Taksówka zawiozła nas do niewielkiego portu, a z niego popłynęliśmy małą łódką na sąsiednią wyspę. Na początku ląd nie wyglądał zachęcająco, ale kiedy go opłynęliśmy pokazał się ogromny budynek, w okół którego rozłożone były leżaki i słomiane parasole. Na piaszczystej plaży przed hotelem rosły palmy. Lazurowa woda była tak przejrzysta, że widać było pływające w niej małe kolorowe rybki.

- Miałeś rację, to jest raj.

- Wiedziałem, że ci się spodoba.

Udaliśmy się do swoich pokojów. Rano obudziły mnie promienie słońca. Rozglądnęłam się i przypomniałam sobie że jestem na Filipinach. Ucieszyłam się jak dziecko. Najszybciej jak się dało ubrałam się w krótkie spodenki i koszulkę. Starałam się ubrać tak, żeby ukryć siniaki. Udałam się do pokoju Platza. Zapukałam, ale nie odpowiadał. Nacisnęłam na klamkę. Było otwarte, więc weszłam. Chłopak spał sobie smacznie. Strasznie słodko wyglądał z rozczochranymi włosami. Nie chciałam go budzić, ale nie mogłam się powstrzymać. Złapałam poduszkę z fotela i w niego rzuciłam.

- Wstawaj Platz!

- Już rano? - zaspany przetarł oczy.

- No tak! Wstawaj, szkoda marnować takiego pięknego dnia.

- Dobrze, ale najpierw muszę coś zrobić.

- Co?

- To! - mówiąc to rzucił we mnie poduszką.

Zaczęłam się śmiać i w ten sposób rozpoczęła się prawdziwa bitwa. Okładaliśmy się poduszkami, aż straciliśmy siły. Daniel poszedł się ubrać, a kiedy skończył wyszliśmy zjeść śniadanie na plaży. Później poszliśmy popływać. Wbrew pozorom robiłam to bardzo dobrze. Po jakimś czasie Daniel zaniósł mnie na leżak i poszedł po specjalność kraju, a mianowicie mleczko kokosowe. Napój podano w łupinie kokosowej z palemką. Pyszne było. Czułam się jak w pięknym śnie. Leżałam na słońcu na Filipinach z najfajniejszym mężczyzną, jakiego znałam, który w dodatku był perkusistą najlepszego zespołu na świecie.

Na leniuchowaniu minęło nam kilka dni. Było idealnie.

Pewnego wieczoru leżeliśmy na kocu i oglądaliśmy gwiazdy.

- Tak jak jest teraz, mogłoby być już zawsze. - westchnęłam.

- Tak... - odpowiedział chłopak - Ale tylko i wyłącznie z tobą.

Odwróciłam się do niego i spojrzałam pytająco. On przysunął się do mnie i powiedział:

- Jest coś o czym dawno chciałem ci powiedzieć. Emmo, odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś tą jedyną. - chyba domyślałam się do czego zmierza - W każdej wolnej chwili o tobie myślałem. Ja... ja z całego serca cię kocham.

- Ja ciebie też.

Nasze usta się połączyły. Stanowiliśmy jedną całość. Zamknęłam oczy. Po krótkiej chwili się od siebie odsunęliśmy. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on objął mnie ramieniem. Leżeliśmy tak bez słowa jeszcze długo.

Przyszedł czas się zbierać z powrotem do hotelu, bo było już przed północą, a o północy zamykali drzwi. Daniel wstał i chciał mnie podnieść. Kiedy uniósł moja głowę, nagle zemdlałam.

Miłość wbrew wszystkiemu. Daniel Platzman.Where stories live. Discover now