XIV

192 14 2
                                    

Po dwóch godzinach lekarze wywieźli śpiącą Emmę i jej brata do ich sali. Podpięli dziewczynie kroplówkę ze szpikiem chłopaka. Modliłem się, żeby to pomogło. Podszedłem do lekarza, stojącego koło drzwi i zacząłem z nim cicho rozmawiać.

- Panie doktorze, czy ta metoda leczenia na pewno zadziała?

- Niczego nie mogę obiecać Panie Platzman. Jest około osiemdziesiąt procent szans, że wszystko się uda i Emma wyzdrowieje...

- Ale...

- Ale przeszczep może się nie przyjąć. Wtedy nie zostanie jej więcej niż miesiąc.

- A tak jakby co, to nie ma innych sposobów?

- Przykro mi ale nie.

- Oby wszystko było dobrze.

Popatrzyłem na Emmę. Jej ciało, choć wątłe i wychudzone było nadal piękne na swój własny sposób. Na jej śpiącej twarzy malował się spokój, jakby wszystko było w porządku. W tamtej chwili postanowiłem, że cokolwiek by się stało, zawsze będę próbować sprawić, by była szczęśliwa.

Po jakimś czasie dziewczyna się obudziła. Pocałowałem ją i uśmiechnąłem. Musiałem bez przerwy dawać jej nadzieję. Opowiedziałem jej o koncercie i o tych wszystkich ludziach, którzy chcieli ją zobaczyć. Bardzo się ucieszyła. Zaczęła nucić cichutko naszą piosenkę. Dołączyłem się do niej i po chwili całe pomieszczenie wypełniło się śpiewem. Muzykowaliśmy tak w najlepsze, dopóki Emma zmęczona znowu nie zasnęła.

Minęło kilka dni. Emma nie czuła się lepiej, ale mimo to próbowała myśleć optymistycznie. W przeciwieństwie do niej, ja przeczuwałem najgorsze. Miałem bardzo pesymistyczne myśli. Nareszcie przyszedł czas dokładniej diagnozy. Doktor powiedział jedynie "Przykro mi". Wszyscy wiedzieli co to znaczy. Przeszczep się nie przyjął. Razem z Emmą i jej rodziną kompletnie się załamaliśmy. Już nie powstrzymywałem się przed płaczem i bez przerwy myślałem co mogę dla niej zrobić. Musiałem pogadać z lekarzem. Poszedłem do jego gabinetu.

- Witam - powiedziałem przez łzy - to znowu ja. Wiem, że mówił pan, że nie ma innych sposobów na uratowanie Emmy, ale jakaś inna metoda przecież musi istnieć!

- Przykro mi, ale niestety innych metod nie ma.

- Jeśli ona się zgodzi spróbujmy jeszcze raz... Ale ze mną. Mam taką samą grupę krwi...

- Nie! To raczej niemożliwe. Może dojść do dodatkowych powikłań. A z resztą szanse jej ciała na akceptację kolejnej dawki są znikome.

- Nie mamy nic do stracenia! - zacząłem krzyczeć na mężczyznę w furii - Ona musi żyć! - uspokoiłem się trochę, bo zdałem sobie sprawę, że nie mam prawa, krzyczeć na tego faceta i westchnąłem - Pewnie i tak pan tego nie zrozumie.

- Rozumiem... I to aż za dobrze - chłopak posmutniał - Ale i tak nie radzę tego robić.

- Wezmę to pod uwagę. Idę zapytać Emmy co o tym myśli.

Wyszedłem z gabinetu z lekko lepszym humorem. Była jeszcze szansa. Poszedłem do mojej ukochanej, by zapytać co o tym sądzi. Na początku za bardzo nie chciała więcej dodatkowych leków kroplówek i innych takich rzeczy, ale po wielu namowach zgodziła się. Niestety już bez optymizmu. Co gorsze... Bez życia.

Najszybciej jak się dało wzięli mnie na badania kontrolne, a później na pobranie szpiku. Podali go Emmie w kroplówce.

Nie chciałem, żeby dziewczyna była taka załamana (choć rak to chyba największa tragedia jaka mogła się jej przydarzyć). Już miałem plan. Najpierw spełnię jej marzenia. Później zorganizuję największy koncert wszech czasów... Zrobię jeszcze coś by pokazać jej jak bardzo ją kocham...

Miłość wbrew wszystkiemu. Daniel Platzman.Where stories live. Discover now