XVI KONIEC

292 17 12
                                    

Obudziłam się w szpitalu, co wcale mnie już nie dziwiło. W sali siedziały ze mną bliskie osoby i wszystkie płakały. Domyślałam się co się stało i miałam rację. Przeszczep został odrzucony przez mój organizm. Powtórka z rozrywki. Było mi przykro. Bardzo... Ale już się tak nie obawiałam śmierci. Chyba przez ostatnie dni zdążyłam się oswoić z tą perspektywą (choć na koncercie myślałam, że wyzdrowieję). Bardziej niż o mnie, obawiałam się o Daniela. Spędziłam w szpitalu już kilka dni, a perkusista coraz mniej się odzywał i prawie nie jadł. Strasznie schudł. Chciałam go pocieszyć. Tylko nie wiedziałam jak. Okropne było życie w świadomości, że nie da się pocieszyć drugiej połówki, bo to ty jesteś powodem smutku...

Mijały kolejne dni, a ja czułam się coraz gorzej. Prawie nie wstałam z łóżka. Daniel nie odstępował mnie na krok, jednak był coraz bardziej nieobecny. Musiałam z nim pogadać.

- Daniel, musimy porozmawiać.

- Tak? - popatrzył smutno w moje zmęczone oczy.

- Przybliż się tutaj - powiedziałam, a kiedy to zrobił zaczęłam szeptać mu do ucha - Pamiętaj, że przeze mnie nie możesz zamykać się w sobie. Po moim odejściu dalej żyj pełnią życia, twórz muzykę i nigdy się nie poddawaj.

- Ale ja nie będę tak potrafił... Ja sobie nie dam rady bez ciebie. Bez ciebie jestem nikim.

- Oczywiście, że jesteś kimś. Kimś niesamowitym. I dasz radę. Wierzę w to całym sercem.

- Ja cię tak cholernie kocham. Nie wiem jak przeżyje, kiedy cię nie będzie.

- Ja ciebie też kocham. I gdziekolwiek trafię po śmierci, zawsze będę cię kochać. Jesteś najwspanialszą osobą jaką poznałam.

- Proszę, nie używajmy słowa "śmierć" - poprosił - A przy okazji muszę cię jeszcze o coś zapytać.

- O co? - kiedy zadałam to pytanie, on klęknął na podłodze i wyciągnął z kieszeni bluzy małe pudełeczko.

- Wyjdziesz za mnie? - byłam w szoku, ale spuściłam wzrok i powiedziałam:

- W każdej innej sytuacji bym się zgodziła bez zastanowienia... Ale w takiej chwili? Myślę, że to nie ma sensu

- Czy wszystko musi mieć sens? Proszę, zgódź się.

- No sama nie wiem - chłopak popatrzył się takim błagalnym wzrokiem, że nie mogłam odmówić - Zgadzam się.

- Dziękuję - pocałował mnie w czoło.

Ceremonia odbyła się już po kilku nazajutrz rano w szpitalu. Zadzwoniliśmy tylko po księdza i wzięliśmy szybki ślub. Perkusista skądś wytrzasnął obrączki i zostałam jego żoną. Byłam nią przez kilka godzin, ale były to cudowne godziny. Daniel leżał koło mnie na łóżku i opowiadał historie z przeszłości i za moją prośbą plany na przyszłość. Większość wersji była związana ze mną. Naprawdę urocze wizje. Po kilku opowieściach obydwoje, wtuleni w siebie płakaliśmy. Ścisnęłam go najmocniej jak tylko mogłam. Chciałam mieć go na zawsze.

Czułam się już tak źle, że nie mogłam wstawać. Widziałam, iż koniec jest bliski. Zachrypniętym głosem zawołałam do siebie Platza, który chodził w kółko po sali i poprosiłam, by podał mi torebkę. Chłopak spełnił prośbę i dał mi rzecz. Wyciągnęłam z niej pogniecioną kartkę. To były słowa piosenki. Dałam je Danielowi.

- To wszystko co mogę ci dać - krzywo się uśmiechnęłam - sama to napisałam. Jeśli chcesz chcesz, możesz coś pozmieniać. - mój mąż wziął kartkę, przeczytał tekst i odparł:

- Jest piękna. Na pewno wymyślę dla niej melodię i ją zagram. - chwycił mnie za rękę - Kocham cię.

- Kocham cię - ścisnęłam jego rękę - Dziękuję za to, że byłeś ze mną.

Poczułam się senna. Ostatni raz rzuciłam okiem na twarz ukochanego i powoli zamknęłam oczy... By już nigdy ich nie otworzyć.

Daniel

Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem i po chwili zamknęła oczy. Jej ręka ozdobiona obrączką stała się bezwładna i przestała ściskać moją dłoń. Dotarło do mnie najgorsze. Zacząłem szlochać. Krzyczałem, żeby się obudziła. Wpadłem w szał. Przez łzy prawie nic już nie widziałem. Wstałem z impetem. Wywróciłem krzesełko, na którym siedziałem i wybiegłem ze szpitala. Pędziłem ile sił w nogach, byle dalej od tego przeklętego miejsca. Dotarłem do jakiejś ciemnej uliczki. Oparłem się o ścianę. Musiałem jakoś rozładować emocje. Zacząłem bić pięściami po ścianie. Uspokoiłem się dopiero kiedy kostki miałem całe w krwi. Wtedy osunąłem się na ziemię, ukryłem twarz w dłoniach i siedziałem tak aż do późnego wieczora. W końcu stwierdziłem, że wracam z powrotem.

Po kilku dniach odbył się pogrzeb. Bez przerwy płakałem. Mówi się, że chłopaki nie płaczą, ale to wielka nieprawda. Płaczą nawet bardziej niż niejedna kobieta.

Zamknąłem się w sobie. Prawie uzależniłem się od alkoholu. Powstrzymywała mnie jedynie myśl, że Emma by tego nie chciała. Tylko dzięki temu jakoś funkcjonowałem. Z zespołu nie odeszłem, ale muzyka nie sprawiała mi już tyle radości bo kojarzyła mi się z żoną, o której ciągle myślałem i tęskniłem. Nagraliśmy z chłopakami jej piosenkę.

Nigdy nie ściągnąłem obrączki i nigdy nie poznałem kogoś takiego jak Emma.

*

Miłość jest złym czy dobrym uczuciem? Nie wiem. Ale wiem, że była najpiękniejszym uczuciem na świecie, dopóki nie sprawiła ogromnego bólu...

~ ~ ~
Bardzo dobrze pisało mi się tą książkę i szkoda mi, że to już koniec. Jesteście wspaniali, bo o tylu wyświetleniach, miłych komentarzach i gwiazdkach nawet mi się nie śniło. Dziękuję wam.

Teraz przez jakiś czas robię przerwę od wattpada. Ale następna książka na pewno się pojawi.

Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Miłość wbrew wszystkiemu. Daniel Platzman.Where stories live. Discover now