Rozdział 4

309 44 42
                                    

       Onur odczekał, aż dziewczyna odjedzie na wystarczającą odległość, by nie móc ich słyszeć

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

       Onur odczekał, aż dziewczyna odjedzie na wystarczającą odległość, by nie móc ich słyszeć. Złość na brata kotłowała się w nim od dłuższego czasu i tylko siła woli pozwoliła mu tak długo utrzymać spokój. W końcu wybuchnął:

        — Zwariowałeś!? Co za farsa z tą gałęzią! Mogłeś mnie uprzedzić! Poza tym, co to za jawne kpiny! Nie zapominaj, kim jestem. Jesteś moim bratem, ale jesteś mi winien szacunek. Zawsze byłeś lekkoduchem, ale teraz zachowujesz się jak kompletny idiota. Nie poznaję cię.

       — To ja cię nie poznaje, bracie. Gdzie się podziała twoja wnikliwa znajomość ludzkiej natury? Przecież jesteśmy tacy podobni — zadrwił Vincent. — Gdybym nie spuścił ci tej gałęzi na głowę, w życiu byś się do niej nie odezwał. Ile z siebie wydusiłeś przez te pół godziny, pięć zdań?

       — Mylisz się, szło mi świetnie, zanim nie wróciłeś i nie wtrąciłeś się! Poza tym nie widzę powodu, dla którego miałbym się starać dla tej ludzkiej dziewczyny. Gdybym chciał... — nie dokończył, czując coraz większe zażenowanie tematem tej rozmowy. Odwrócił się i zajął się sprawdzaniem popręgów. Naciągnął rzemień, którym miał przypasany do pasa sztylet, a który poluzował się od gwałtownego upadku i broń obijała mu się o biodro.

       — Sam twierdziłeś, że tak nam blisko do ludzi. Tylko tak naprawdę w ogóle ich nie znasz. A już szczególnie kobiet — zażartował bard.

        Onur poczuł się dotknięty drwinami brata.

       — Kobiety zawsze mnie uwielbiały! Gdy ja szalałem z nimi, ty jeszcze uczyłeś się nie sikać pod wiatr.

       — A gdzie ty spotkałeś ludzką kobietę? W twojej skalistej pustelni? W Harze oprócz ciebie mieszkają sami Strażnicy i ich żony! Co ty wiesz o kobietach! — Vincent machnął lekceważąco ręką. Dosiadł konia i pochylił się ku Onurowi, by ten go dobrze słyszał. — Dobrze, że się wtrąciłem, bo nic byś o niej nie wiedział, tylko dalej opowiadał o mnie. Zresztą u naszych miałeś zawsze fory, bo wszystkie babki wzdychały do twojej sukcesji. I co z tego wynikło? Nic. Od lat żyjesz jak pustelnik.

        — Chcesz powiedzieć, że gdyby nie wiedziały, kim jestem, nie byłyby zainteresowane? — Vincent w odpowiedzi ochoczo pokiwał głową. — Nonsens! Mogę uwieść każdą kobietę na Ziemi.

       Młodszy z mężczyzn parsknął z niedowierzaniem i dalej prowokował brata:

       — Nie kazałbym ci uwodzić nikogo od nas, wszyscy cię znają. Od Velevitki też nie, ich kobiety są bardzo nienachalnej urody. Nie jestem aż tak okrutny. Ale chciałbym zobaczyć jak rozkochujesz w sobie ludzką kobietę! I to bez żadnych sztuczek! Gdyby ci się to udało, gotów jestem przyznać ci rację, że jesteśmy bardziej ludzcy niż mi się wydawało i żadna Bohynka mnie więcej nie przekona. — Vincent zerknął na Onura, oceniając jego nastrój, ponieważ w jego głowie kiełkował ryzykowny pomysł. — A może mały zakładzik?

Wojna Trzech RasWhere stories live. Discover now