~Rozdział V~

2.5K 310 820
                                    

Hajime prowadził ją jak najdalej stąd. To znaczy taki miał zamiar, ale przeszli tylko kawałek, aby oddalić się nieco od Oikawy. Po paru metrach puścił jej dłoń, ale nadal stał do niej tyłem.

Nie chciał się odwracać. Gdzieś tam za sobą zostawił swojego jedynego i prawdziwego przyjaciela. Był na siebie zły, choć do końca sam nie wiedział dlaczego. Nawet podczas marszu chciał odwrócić głowę i spojrzeć to szatyna, aby sprawdzić czy nadal stoi przy drzewie.  Niby zawsze go obrażał i żadnemu z nich nigdy to nie przeszkadzało, ale teraz... Teraz było inaczej.

Usłyszał oddech Yoko za plecami. Starali się nigdy nie rozmawiać o żadnych dziewczynach, a teraz właśnie jedna z nich stała się przyczyną ich kolejnej sprzeczki. Polubił ją, nie będzie tego ukrywał, ale nic ich nigdy nie będzie łączyć. Jest tylko znajomą z sąsiedztwa, a Tooru...

Tak bardzo chciał pójść po tą ofiarę losu. Pewnie w tym momencie, albo się śmiertelnie na jego obraził, albo płacze oparty o konar drzewa. Z nim zawsze są tylko problemy.

Przeszło mu przez myśl tylko jedno - bardziej martwił się o to, że jej spodoba się Oikawa czy to, że on w końcu nie ma dziewczyny i nie chce, aby to się zmieniło? Czuje się jakoś inaczej z myślą, że Śmieciokawa jest wolny. Jakoś jest mu lżej na sercu i nawet lepiej mu się z tą myślą zasypia. W końcu nie ma koszmarów.

Iwaizumi potarł kark nie wiedząc co robić. Wrócić po niego czy zostać z nią?

- Hajime? - Yoko obeszła go, po czym stanęła przed nim. Miała minę, jakby nie wiedziała co się dzieje. - To jakiś twój przyjaciel?

Brunet przegryzł wargę, wkładając z powrotem dłonie do kieszeni spodni. Jest jeszcze wcześnie, przez co nie jest jeszcze dostatecznie ciepło.

- To zbyt duże słowo. Raczej znajomy... - Odwrócił od niej wzrok. - Z drużyny.

- Nazwał ciebie "Iwa-chan". Musi bardzo cię lubić.

Iwaizumi wzruszył ramionami.

- Znamy się dosyć długo, więc mówi tak do mnie z przyzwyczajenia.

Dziewczyna zamyśliła się. Zaczęła łączyć niektóre fakty i wątki, a po chwili odparła z uśmiechem:

- Czy to ten chłopak, o którym mi opowiadałeś? Ten kretyn, co mam się od niego trzymać z daleka?

Chłopak zamknął oczy i wypuścił głośno powietrze.

- Tak - odparł krótko.

- Lubisz go - podsumowała kołysząc się na piętach w przód i w tył.

Hajime od razu na nią spojrzał ze zdziwionym wyrazem twarzy.

- Oszalałaś? Jasne, że go nie lubię. Rozmawiamy ze sobą tylko dlatego, że gramy razem w siatkówkę. Gdyby nie to, już dawno urwałbym z nim kontakt. Jest niczym pryszcz na twarzy - chcesz go się pozbyć, a on cały czas powraca.

Yoko nadęła policzki rozważając jego słowa.

- Czyli gdybym zaprosiła cię do kina to byś się zgodził?

W głowie chłopaka zapanował chaos. Chyba trochę przesadził z tym stwierdzeniem, że nie lubi Śmieciokawy. On mu wcale nie przeszkadza, a to że czasami się nie niego wkurzy to nic nie znaczy, lecz nie może teraz wyjść na jaw, że kłamie.

- Jasne, czemu nie.

Szatynka podskoczyła z radości, po czym przytuliła się do klatki piersiowej bruneta.  On nie wiedział, co o tym sądzić, ale odwzajemnił gest. Nigdy nikt go nie przytulił, chyba, że w dzieciństwie.

Wtedy Oikawa bardzo często to robił.

- Przepraszam, że tak nagle to zrobiłam - powiedziała odsuwając się od niego. - Po prostu bardzo się cieszę. Jest w kinie taki jeden film i nie chciałam iść na niego sama.

Widząc jej radość spróbował się uśmiechnąć. Nie wiadomo co z tego gestu wyszło, ale po części nawet się cieszył, że sprawił jej odrobinę radości. Poza tym sam nie był dawno w kinie, więc fajnie będzie gdzieś pójść bez Tooru.

***

Iwaizumi dobrze domyślał się tego, co obecnie czyni szatyn, ponieważ robił te dwie rzeczy jednocześnie - stał za drzewem opierając się o pień oraz był obrażony i zły.

Postanowił nie stać w jednym miejscu tylko od razu ruszył za tą dwójką. Szedł kilka metrów za nimi, więc kiedy tylko się zatrzymali on również to zrobił. Konspiracyjnie schował się za drzewem, aby móc podsłuchiwać ich rozmowę. I tak uważają go za debila, choć nim nie jest.

Jak Iwa-chan mógł się wobec niego tak zachować? Patrzył się na tą dwójkę mrużąc oczy. Co za głupia krowa.

Niestety, do jego uszu dobiegało wszystko to, co mówił Hajime.

To raczej znajomy... Z drużyny.

Oikawa nie mógł uwierzyć w to, co tamten mówi. Przecież są najlepszymi przyjaciółmi, a Iwa-chan nigdy tego przed nikim nie zaprzeczył. Nigdy nie wyparł się tego, że dobrze się znają.

Ten kretyn, co mam się od niego trzymać z daleka?

Tak

To jedno słowo sprawiło, że Tooru mocniej musiał przytrzymać się drzewa. Czyli mówił jej o nim. Tylko dlaczego od razu przed nim przestrzega? Czy on zmuszał te dziewczyny, żeby za nim chodziły? Nie. One same z siebie, a wychodzi na to, że to wszystko jego wina. I nazwał go kretynem... Przy obcej dziewczynie... Prawdopodobnie przy jego przyszłej dziewczynie.

Jasne, że go nie lubię. Rozmawiamy ze sobą tylko dlatego, że gramy razem w siatkówkę. Gdyby nie to, już dawno urwałbym z nim kontakt.

Teraz nie mógł powstrzymywać tego, że go to nie rusza. Oczy zaczęły go piec, a serce biło coraz mocniej.

Czyli tak naprawdę jego wieloletni przyjaciel o nim myśli. Przecież znają się od przedszkola. O czym on myśli. Przecież ich mamy to przyjaciółki i tak się poznali. Mając po cztery lata rodzicielka Iwaizumiego przyprowadziła go do domu Tooru, aby razem się pobawili. Hajime od zawsze był zamkniętym w sobie dzieckiem i nie przepadał za innymi dziećmi. Jego mama chciała, aby w końcu miał kolegę. Oikawa od razu go polubił. Dzielił się z nim zabawkami, a kilka lat później brunet mu się odwdzięczał i dzielił się z nim pracą domową. Od kiedy tylko pamiętał trzymali się razem.

Nie mógł już na nich patrzeć. Schował się za drzewem, po czym usiadł na mokrej trawie. Oparł się plecami o pień, a następnie westchnął ciężko. Jego podbródek drżał lekko, a z oczu niepohamowanie popłynęły zły. Podkulił kolana pod brodę, które objął ramionami. Schował pod nimi twarz, mając nadzieję, że nikt go nie zobaczy w takim stanie.

Więc to tylko tyle znaczyła dla Iwaizumiego ich wieloletnia przyjaźń. Pojawiła się jakaś dziewczyna i już nagle dowiaduje się takich rzeczy. Skoro nie chciał mieć on z nim nic wspólnego mógł mu to powiedzieć od razu. Nawet w dniu, kiedy przyszli obaj do Aoba johsai, w pierwszej klasie.

Tylko dla siatkówki się ze mną zadaje, tak? - pomyślał Oikawa ocierając łzy z policzka. - Koniec, odchodzę z drużyny!

Wstał nieco niezdarnie, bo przez cały czas musiał przytrzymywać się drzewa, aby nie upaść. Czuł się słabo. Zamknął oczy mając nadzieję, że nie zemdleje. Zaczął powstrzymywać łzy przez co zaczęła boleć go głowa oraz poczuł jak nie może złapać tchu. Jakby coś uciskało w jego piersi.

Gdyby nie to, już dawno urwałbym z nim kontakt.

Dobrze, spełnię twoje marzenie. Jeśli ty bałeś się to zrobić przez tyle lat, ja to uczynię już teraz. - Ta jedna myśl zakorzeniła się w umyśle szatyna. - I tak nie mogę już tego wytrzymać.

Skoro tego chcesz, nie będziesz musiał już przeze mnie cierpieć, Iwa-chan.



Jak się masz?  ➼ ⌞IwaOi⌝Where stories live. Discover now