Epilog

2.6K 320 176
                                    

- Do mnie! - krzyknął Iwaizumi do Yahaby, co było słychać nawet w kwadracie dla rezerwowych zawodników Seijoh.

Trwał mecz Aoba johsai przeciwko Fukurodani. Kibice obu drużyn szaleli na trybunach i krzyczeli jak najgłośniej, aby dopingować swoją drużynę.

Jednak jedna osoba zdzierała gardło najgłośniej. Choć w ciągu poprzednich dni jego stan się nie polepszył, a nawet można by powiedzieć, że jego wzrok zaczął szwankować na tyle, że siatkarze na boisku byli tylko rozmytymi plamami, krzyczał ile miał siły w płucach.

Oikawa bardzo chciał być na meczu swoich przyjaciół, swojej drużyny, którą prowadził do zwycięstwa od trzech lat. Niestety, w tym ostatnim starciu z drużyną sów musiał oddać swoją rolę kapitana Iwaizumiemu. On sam siedział obok trenerów i graczy, którzy również nie mogli oderwać wzroku od zawodników przy siatce. Czuć było napięcie i stres, kiedy nastała cisza. Hajime właśnie przebił piłkę na stronę przeciwników.

Przynajmniej tak powiedział mu siedzący obok Hanamaki, który relacjonował mu wydarzenia z boiska. Czuł się idiotycznie, że nie może zobaczyć gry własnej drużyny.

Łzy napłynęły mu do oczu, kiedy usłyszał gwizdek sędziego oznaczający koniec meczu. Wrzaski i śmiech na trybunach zwiększył się, a on poderwał się do góry ze swojego miejsca.

Zakrył dłonią usta, aby nikt nie zauważył, że drży mu bruda. Aoba johsai wygrało z Fukurodani w setach 3:1. Był dumny ze swojej drużyny. Tak bardzo cieszył się, że Yahaba dał radę w roli rozgrywającego. W tym momencie jeszcze bardziej kochał swojego Iwa-chana.

Tak dużo emocji nim teraz targało. Kiedy do jego uszu dochodziły odgłosy klaskania z trybun wiedział, że chłopaki wykonali kawał dobrej roboty.

Bez niego.

Nagle poczuł jak czyjeś silne dłonie oplatają się wokół jego talii. Już po chwili przytulał się do ciała silnego i szczęśliwego siatkarza, który przybiegł z boiska. Oikawa bez namysłu również się w niego wtulił. Choć nie widział kto to, czuł że mogła to zrobić tylko jedna osoba.

Chłopak, którego kochał od dzieciństwa.

- Iwa-chan, świetnie sobie poradziłeś. Jako zawodnik, ale też jako kapitan - wyszeptał mu do ucha łamiącym się głosem.

- Nie ja sobie świetnie poradziłem tylko wszyscy dali z siebie wszystko - odpowiedział również cicho Hajime, tylko do niego. - I nie ja tu jestem kapitanem tylko ty. Tooru, na zawsze będziesz moim kapitanem.

Oikawa schował twarz w zagłębieniu szyi Iwaizumiego. Choć nie widział tak dobrze jak kiedyś to nigdy nie czuł się szczęśliwy.

- Nie boisz się, że ktoś pomyśli o nas, że ze sobą chodzimy? - zapytał szatyn ze łzami w oczach. Wiedział przecież, że przytula go na oczach kibiców i graczy z obu szkół.

Po chwili Iwaizumi odsunął go od siebie na niewielką odległość. Serce Tooru zaczęło bić szybciej, bo sądził, że chłopak odpuści sobie i go puści. Jednak tak się nie stało. Brunet wziął w dłonie twarz Oikawy, po czym powiedział patrząc mu w oczy i głaszcząc go kciukami po policzkach:

- Nie interesuje mnie, co inni myślą. Poza tym przecież ze sobą chodzimy. Nie powinniśmy innych okłamywać.

Po tych słowach dotknął jego ust swoimi wargami. Choć był to krótki pocałunek to Tooru nie mógł złapać tchu. Jego przyjaciel... Nie, jego chłopak pocałował go na oczach wszystkich. Szatyn zamknął oczy, po czym przytulił Hajime.

Pocałunek mógł trwać kilka godzin, ale tak naprawdę minęło parę sekund. Po tej chwili, chłopaki odsunęli się od siebie na niewielką odległość, choć Oikawa tego nie chciał. Pragnął pozostać w jego ramionach jeszcze choć przez chwilę.

- Iwa-chan...

Iwaizumi na te słowa delikatnie się uśmiechnął.

- Nawet nie sądziłem, że kiedyś kogoś tak pokocham. Wiesz, że jesteś dla mnie ważniejszy niż siatkówka?

Tooru zarumienił się, po czym pokręcił głową.

- A resztę pocałunku dokończymy sobie u mnie w domu - szepnął brunet. Na te słowa chłopak jeszcze bardziej się zarumienił.

- Też cię kocham, Iwa-chan.

- Wiem, mówiłeś mi to codziennie, ale tego nie zauważałem. Przepraszam, że tak się zachowywałem. Jak debil.

- Nie jesteś debilem - odparł entuzjastycznie Oikawa. - Kocham cię takiego jaki jesteś. Choć cię nie widzę zbyt wyraźnie - dodał z uśmiechem.

- Nic się nie zmieniłeś, choć będziesz ślepy jak kret.

- Koniec tego gołąbeczki, bo Iwaizumi musi jeszcze przejść się do sędziego, bo jest kapitanem - wtrącił im się Matsukawa zatrzymując się obok nich z lekkim uśmieszkiem na twarzy.

Dopiero kiedy to nastąpiło zdali sobie sprawę, że wszyscy się na nich patrzą. Ale nikt się z nich nie śmiał. Kibice obu drużyn wstali ze swoich miejsc i klaskali. Uśmiechali się i nie szydzili z nich. Nawet ich koledzy wyglądali na szczęśliwych.

- Idź, Iwa-chan, poczekam tu na ciebie.

Hajime puścił szatyna, po czym potargał jego włosy. Odszedł bez słowa, ale tamten wiedział, że on wróci do niego. 

Zawsze wracał.

Uśmiechnął się szeroko patrząc w kierunku, w którym odszedł, choć po chwili zniknął mu z oczu. Czuł się dumny, że ktoś taki jak Iwaizumi go chce, nawet jeśli on zawsze był inny. Był znany, rozpoznawalny, lubiany, ale wiedział, że nikt  mu nie pomoże. Hajime zawsze był przy nim. Nawet nie zauważył, kiedy go pokochał. Od kiedy tylko pamięta, na jego widok szybciej biło mu serce. Tylko przy nim czuł się naprawdę wyjątkowy.

W końcu był szczęśliwy. Choć tracił wzrok zyskał miłość, która go nie opuści.

A może i kiedyś zacznie widzieć?

Kto wie. W życiu wszystko może się zdarzyć.

 W życiu wszystko może się zdarzyć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Jak się masz?  ➼ ⌞IwaOi⌝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz