~Rozdział VII~

2.3K 292 117
                                    

Następnego dnia Oikawa był nieprzytomny. To znaczy nie dosłownie, ale w przenośni. Rano poszedł do szkoły, przesiedział na wszystkich lekcjach nie odzywając się ani słowem, co dziwiło innych uczniów, a nawet nauczycieli, bo od czasu do czasu lubił wtrącać się do dyskusji. Jakby ktoś zapytał się go, o czym mówili na zajęciach, on nie byłby w stanie odpowiedzieć. Dla niego każda lekcja wyglądała tak samo, tylko nauczyciele się zmieniali.

Podczas najdłuższej przerwy, która trwała dwadzieścia minut, po raz kolejny przyszedł do niego Iwaizumi. Tak samo jak dnia poprzedniego stanął tylko drzwiach do klasy, po czym patrzył się na szatyna. Nie wszedł do środka jakby bał się, że zaraz zostanie stamtąd wyrzucony lub chociaż zgromiony spojrzeniami innych uczniów.

Oikawa udawał, że go wcale nie widzi, choć tak naprawdę nie zauważył go od razu. Najpierw poczuł na sobie czyiś wzrok. Patrzył przez okno na plac główny znajdujący się przed szkołą, na którym spacerowali ludzie, którym chciało się ruszyć tyłek i wyjść na zewnątrz. Był więc odwrócony tyłem do drzwi, lecz kiedy przeszyło go to dziwne uczucie, jakby ktoś nachalnie gapił się na niego, spojrzał kątem oka na tą osobę. Nie wiadomo dlaczego, nie zdziwiło go to, że zobaczył tam swojego najbliższego przyjaciela. Choć musiał przyznać, że to było dziwne. Przecież on nigdy go nie odwiedzał!

Kiedy tylko z powrotem odwrócił wzrok w stronę okna miał nadzieję, że poirytowany jego zachowaniem Hajime albo podejdzie do niego i mu wygarnie, jak miał to w zwyczaju albo odwróci się na pięcie i odejdzie do swojej klasy.

Serce biło mu mocno. Tak bardzo chciałby, aby on jednak wybrał pierwszą opcję. Pragnąłby, aby Iwa-chan złapał go za kołnierz i wyciągnął z klasy obrażając go jak zawsze. Nawet mógłby go uderzyć! Pozwoliłby mu na to! Wszystko jest lepsze niż ta bezsensowna cisza.

Po kilku sekundach, które równie dobrze mogłyby być minutami, lekko odwrócił głowę w stronę wejścia, gdzie jeszcze chwilę temu stał brunet.

Już go tam nie było.

***

Trening, który był bezpośrednio po lekcjach, nie wyglądał lepiej. Można by go nazwać kalką tego, co działo się tu wczoraj. On wystawiał Matsukawie i Kindaichiemu, a Iwaizumi trenował z Yahabą. Była tylko jedna, znacząca różnica - Hajime wcale nie poprosił, aby jego przyjaciel mu wystawiał. Ten od razu podszedł do drugiego rozgrywającego zaraz po wejściu do hali. Nawet znowu się nieco spóźnił. Ciekawy, czy było to celowe działanie, aby znowu na niego nie wpaść.

Oikawa lekko pociągnął nosem mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Piłka, którą wystawił Kyotaniemu, poleciała błyskawicznie na drugi koniec parkietu. Jeszcze trochę uderzyłby nią Hanamakiego, stojącego przy ścianie, przez co przyjmujący krzyknął mając nadzieję, że trener nie widział, że w tym czasie trochę mu się przysnęło.

Byłoby to całkiem zabawne, bo nawet Kunimi delikatnie się uśmiechnął, gdyby nie to, że jemu nie było do śmiechu. Przez cały czas myślał o tym, co ma zrobić z propozycją Yoko. Iść czy nie iść. Z jednej strony, po co ma się słuchać jakieś smarkuli, co kradnie mu przyjaciela, lecz z drugiej, ciekawość może w jego przypadku zwyciężyć. Co ma z tym wszystkim zrobić?

Spojrzał na Iwaizumiego. Dopiero kiedy ich oczy się spotkały zauważył, że on prawie przez cały czas na niego patrzy. Wpatrywali się na siebie parę sekund dopóki Tooru pierwszy nie odwrócił wzroku. Tak, zachowuje się jak obrażona baba, ale jeśli tamten myśli, że gapienie się na niego może się równać przeprosinom, to się grubo myli. To co wtedy usłyszał wprawiło go w prawdziwy szok i do tej pory nie może dojść do siebie. Nie może spać po nocach, coraz częściej boli go głowa i ma ochotę sam podejść do bruneta i mu powiedzieć co o nim myśli.

Jak się masz?  ➼ ⌞IwaOi⌝Onde histórias criam vida. Descubra agora