💎Cole x Livia💎

419 19 12
                                    

Czemu? Dlaczego? Czemu nie powiedziałem jej, że ją kocham kiedy miałem okazje? Teraz już nigdy nie będę miał okazji...

Zapłakałem cicho w poduszkę. Co z tego, że Livia kiedyś była zła? Zmieniła się. Tak samo jak jej brat Morro. Razem przeszli z powrotem na stronę światła.

Tylko, że różnica jest w tym, że Morro zmienił się sam, a ja pomogłem Livi. Zakochałem się w niej, gdy tylko po raz pierwszy ją zobaczyłem. A podczas walki z duchami, ani razu jej nie zraniłem.

Tak naprawdę, gdyby nie ona, to nie byłbym wcale duchem. Zobaczyłem ją wtedy. W świątyni Young'a. Była tam. Nie wiem co tam robiła, ale była tam.

Spokojnie zdążyłbym wziąć ten zwój i uciec zanim stałbym się duchem. Ale zobaczyłem tam JĄ. I nie zdążyłem. Teraz jest już po wszystkim. A ja z powrotem jestem człowiekiem.

Ktoś zapukał do drzwi. Podniosłem się gwałtownie. Otarłem łzy oraz wygładziłem i tak już nie nadające się do niczego ubranie.

- Kto tam? - spytałem chrypiąc. Jednak godziny płaczu dają się we znaki.

- Jay. - no i wszedł bez pozwolenia do pokoju. - Jak się trzymasz? - spytał siadając obok mnie na łóżku.

- Jak zdechł pies po pogrzebie... - mruknąłem.

- Oh Cole... Przestań siedzieć cały czas w pokoju. Nie możesz spędzić tu całego życia. - powiedział gestykulując rękoma.

- Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, niedawno byłem duchem, więc dopiero wracam do życia. - wywrociłem oczami.

Jay westchnął.

- Trening o czwartej. - powiedział i wyszedł.

Spojrzałem na zegar. Dwunasta. Jeszcze dużo czasu. Podniosłem się z łóżka i wyszedłem z pokoju. Szedłem korytarzem, który nie wiem czemu wydawał mi się obcy. Westchnąłem. Czy cokolwiek wydaje mi się jeszcze normalne? Wyszedłem na mostek. Całe szczęście nikogo nie ma. Nie wytrzymam ani chwili dłużej tych spojrzeń pełnych współczucia.

Stworzyłem smoka i poleciałem w stronę lasu. Doleciałem do mojego ukochanego miejsca. Czyli na polankę, o której wiemy tylko ja i Livia. Albo raczej wiedzieliśmy...

Zniknąłem swojego smoka. Podszedłem do stawu i opadłem na kolana. Spojrzałem smutno na swoje odbicie w wodzie. Westchnąłem.

Poczułem wiatr we włosach. Uśmiechnąłem się lekko. Livia tak samo jak Morro była mistrzynią wiatru. Właśnie on mi o niej przypomina. I o wszystkich wspólnych chwilach, których prawdę mówiąc za dużo nie było. I tych złych, kiedy byłem zmuszony do walki z nią, i tych dobrych, których było garstkę. Ale ta garstka wystarczyła, żeby wybudzić moje skamieniałe serce do życia.

Tak mi jej brakuje. Po moich policzkach popłynęło kilka łez.

- On Livia... Zrobiłbym wszystko, żebyś tu była...

Usłyszałem potężny wybuch. W jednej chwili otarłem łzy i zacząłem się rozglądać. Usłyszałem kolejne jeszcze silniejsze wybuchy z wschodniej strony.

Stworzyłem smoka i uniosłem się. To co zobaczyłem, sprawiło, że moje serce zatrzymało się.

Ninjago City stało w ogniu. Wyglądało jak ogromne ognisko. Widok był przerażający. To niemożliwe.

Szybko poleciałem w tamtą stronę. Co tu się stało?! Niedaleko mnie na niebie zobaczyłem ruch. Spojrzałem w tamtą stronę. To Jay na smoku. Podleciałem do niego.

- Jay! Co tu się dzieje?! - krzyknąłem.

- Jakieś stwory podpaliły Ninjago City! Zioną ogniem i niszczą wszystko i wszystkich na swojej drodze! - odkrzyknął.

💎One Shoty Ninjago💎 *Zamknięte*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz