video X

4K 566 263
                                    

— Orientuj się, Cukier!

Gdyby nie refleks, Yoongi prawdopodobnie leżałby właśnie z paskudnym bólem głowy na drewnianych panelach, którymi wyłożona była hala sportowa. Jednak nawet szybka reakcja nie pomogła na tyle, by odebrał piłkę właściwie. Odbił ją, zamiast złapać i rzucić do kosza. Zaklął szpetnie pod nosem, przeczesując włosy dłonią.

— Ty, Min, co jest? Skup się na treningu, jasne? To już trzeci raz dzisiaj, jeśli będziesz się tak zwieszać na meczu, wymienimy cię.

— Jasne. To był ostatni raz, obiecuję — powiedział, zaciskając szczęki. Był zły na Marka. Na drużynę. Na wszystko.

A tak naprawdę brunet był zły na siebie.

Nic nie powiedział, nic nie zrobił. Po prostu dziś rano nie przyszedł, wystawiając Jimina w najgorszy możliwy sposób. Czuł się jak ostatni idiota, jak... miał na języku milion negatywnych określeń dla swojej osoby, ale żadne nie wydawało mu się wystarczające dla nazwania jego zachowania. W najprostszych, ale mało dosadnych słowach, Yoongi czuł się najzwyczajniej w świecie podle.

Wykonał rzut zza trumny, jednak piłka odbiła się od obręczy. Uśmiechnął się wrednie sam do siebie. Dobrze, że mu nie wychodziło. Nie zasługiwał nawet na coś tak trywialnego, jak trafienie do kosza na zawodach.

Trybuny zaczęły się szybko zapełniać. Studenci z każdego rocznika przyszli, by kibicować swojej uniwersyteckiej drużynie. Wstęp był jednak wolny i nie tylko oni przybyli. Nie, na miejscach dla kibiców pojawiły się również osoby z innych uczelni, zwykli nastolatkowie oraz znajomi i rodzina graczy. W krótkim czasie trybuny wypełniły się po brzegi, zmuszając część widzów do oglądania na stojąco.

Yoongi wiedział, że gdzieś tam w tłumie znajdował się Jungkook z Taehyungiem, zauważył też paru swoich profesorów. W tym Kima Namjoona, który paradował z wielgachnym transparentem, mającym zagrzać drużynę do walki. Min aż się uśmiechnął na ten widok.

W końcu pojawił się również sędzia, a zawodnicy przestali ćwiczyć. Brunet spiął luźne kosmyki włosów, które opadały mu na czoło. Coś tak błahego nie mogło mu przeszkadzać w grze.

Mecz się rozpoczął.

📼📼📼

— ...punkt różnicy. Któryś z nas musi trafić.

Trafić. Niby proste, jednak emocje robiły swoje. Yoongi miał ochotę zemdleć, na hali było duszno, a krzyki z trybun raniły jego bębenki. Ledwo słyszał kapitana swojej drużyny, tak bardzo nie mógł się skupić. Stresowało go to wszystko, ta masa kibicujących ludzi, napięcie panujące między zawodnikami. Chciał wygrać ten mecz, ale czuł, jak z każdą minutą opuszczają go siły. Koniec zbliżał się nieubłaganie, a oni mieli remis.

— Dajcie z siebie wszystko, chłopaki — zawołał Mark. Drużyna zaczęła wracać na swoje miejsca, czas dla kapitana zakończył się. Niespodziewanie Lee chwycił Yoongiego za rękaw koszulki i przyciągnął do siebie. Jego usta znajdowały się przy uchu chłopaka, dzięki czemu brunet słyszał go bez problemu w narastającym hałasie. — Min, liczę na ciebie.

Yoongi kiwnął delikatnie głową. Doskonale wiedział, co to oznaczało. Mark chciał, by to on wykonał rzut. A student miał wrażenie, że umrze, jeśli nie trafi.

Gra była szybka i agresywna, piłka przechodziła z rąk do rąk z prędkością światła. Drużyna Mina skutecznie blokowała rzuty przeciwników, ale nic im to nie dawało. Musieli sami zdobyć punkt, inaczej cała ich ciężka praca poszłaby na marne.

Brunet ze skupieniem obserwował ruchy pozostałych graczy, nie chcąc przegapić odpowiedniego momentu. W pewnej chwili Mark, zamiast wykonać rzut, podał piłkę Yoongiemu. Ten nie wahał się ani chwili, ledwo przyjął podanie, a w następnej sekundzie już skakał do kosza.

Ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że piłka odbiła się od obręczy, a on sam leży na podłodze z otępiającym bólem skroni.

— Faul! Rzut wolny! — Krzyczeli ludzie na trybunach. Mark błyskawicznie znalazł się przy Minie, podnosząc go z ziemi.

— Nie spierdol tego.

Brunet jedynie skinął głową. Schylił się, by zawiązać sznurówkę, ale nagle po sali rozniósł się krzyk, który zwrócił uwagę niemal wszystkich zawodników z obu drużyn i większości kibiców.

— MIN YOOOOONGIII!

Chłopak nie wierzył własnym oczom. Na trybunach, wśród tłumu ludzi, stał Park Jimin. W czarnej katanie, wychylał się przez balustradę, wymachując transparentem i zdzierając sobie gardło. Tuż obok niego stali Jungkook, Taehyung, Seokjin, a nawet Lisa, również wykrzykując jego nazwisko.

A Yoongi nie mógł uwierzyć, że to się dzieje.

Niepewnie popatrzył na Jimina, jakby spodziewał się, że ten przeskoczy przez barierkę i podbiegnie do niego, by go pobić. Ale blondyn jedynie posłał mu szeroki uśmiech, po czym uniósł transparent wyżej, a bransoletka z drewnianymi koralikami poruszyła się na nadgarstku chłopaka pod wpływem gwałtownego ruchu.

I Yoongi nie mógł teraz spudłować.

Ktoś podał mu piłkę, a brunet bez wahania ją chwycił. Podszedł w wyznaczone miejsce. Pozostali zawodnicy ustawili się naokoło trumny, gotowi w każdym momencie wznowić grę. Wziął głębszy wdech. Nie chciał przedłużać.

I trafił.

Wiwaty uderzyły go z każdej strony, a mecz się skończył. Wygrali.

📼📼📼

Jimin czekał na niego przy wyjściu z hali. Na dworze było zimno, ale chłopak szczelnie otulił się swoją kataną. Yoongi uśmiechnął się szeroko, jednak Park spojrzał na niego groźnie. Nie ma tak łatwo.

— Jesteś — zaczął blondyn, dźgając go w pierś. — Największym idiotą, jakiego znam. Jak mogłeś nic mi nie powiedzieć?

— Ja...

— Zrozumiałbym! A ty zamiast mnie chociażby zaprosić na ten mecz, nie dałeś znaku życia. Nienawidzę cię.

— Jimin...

— Zamknij się, ty cholerny...

— Jiminie. Wszystkiego najlepszego — powiedział Yoongi i przyciągnął chłopaka do siebie, przytulając go. Park w pierwszej chwili ani drgnął, ale już po chwili odwzajemnił uścisk.

— Dzięku...

— To dla ciebie — mruknął Min, wyciągając z kieszeni bluzy kilkanaście kolorowych przypinek. — Mówiłeś, że chciałeś ozdobić katanę. — Zmierzył Jimina spojrzeniem i posłał mu delikatny uśmiech. — W sumie to właśnie tę katanę.

— Naprawdę cię nienawidzę — westchnął cichutko Park, biorąc przypinki i umieszczając je z przodu ubrania. Bez uprzedzenia chwycił bruneta za rękę, uśmiechając się. — Naprawdę cię uwielbiam, Min Yoongi.

Tak, to jest ten fanfik, który mogę pisać w każdym momencie. Jakoś mam do niego sentyment. Do tego mam plan na całą fabułę, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło, bo wszystkie moje prace to jeden mega spontan i Wielka Improwizacja. 

Ludzie, przełom lipca i sierpnia to będzie istne yoonminowe szaleństwo w moim wykonaniu. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


videoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz