[01] chłopiec z Golden Gate

5.5K 533 65
                                    

stop crying~×~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

stop crying
~×~

- Nie może mi pan tego zrobić - oznajmił cicho mężczyzna, wgapiając się w swoje dłonie, które wciąż ocierał o siebie. Był zestresowany i Jimin mógł to stwierdzić na podstawie każdego gestu, jaki wykonywał.

- A jednak - odparł blondyn, mrużąc oczy. Robił to zawsze, kiedy tor rozmowy został sprowadzany na niebezpieczne wody, kiedy Jimin przestawał panować nad tym, jak się ona toczy. Nienawidził niewiadomych, a jeszcze bardziej nienawidził marnować czasu na wywalaniu pracowników z rodzinnej firmy. To nie było najprzyjemniejsze zajęcie i jego ojciec doskonale to wiedział, prosząc blondyna o pomoc w tej niewygodnej kwestii.

- Mam syna - wyszeptał, podnosząc przerażony wzrok na chłopca przed biurkiem. - W pańskim wieku. Studiuje medycynę w Hanyang, tak jak pan, ja... muszę opłacić jego naukę, błagam - powiedział, robiąc minę zbitego psa, a Jimin cicho westchnął, bo wcale nie studiował medycyny.

- Firma to organizacja, panie... - urwał, zerkając ukradkiem na nazwisko na wypowiedzeniu. - ... panie Lee Daesung. Jeśli chcemy zapewnić sobie sukces, potrzebujemy osób, które wykazują chęć wykonywania rozkazów i powierzonych zadań. Nie mamy czasu i pieniędzy do zmarnowania na pracowników, którzy są niekompetentni i unikają pracy.

Mówił patetycznym i znudzonym tonem, jakby stwierdzał najoczywistsze na świecie fakty, ale doskonale wiedział, że nie mówił swoimi słowami. Używał zwrotów, których został nauczony, bo podobnie jak te wszystkie określenia i wypowiedzi, jego myśli nie należały do niego, zupełnie jak jego ciało i życie. Było kilka aspektów, w których posiadał większą swobodę, ale zwykle jego działania opierały się na szukaniu aprobaty wśród osób, których pochwał potrzebował.

Kiedy skończył formułkę, zerknął na zegarek i przygryzł wargę - zbliżała się trzynasta. Szybko odklepać trening tańca, a później jak najszybciej dostać się do Golden Gate - taki był jego plan, a rozdygotany mężczyzna na krześle przed nim nie pomagał mu zdążyć.

- Ja... - zająkał się, a Jimin patrzył na niego znudzonym wzrokiem. Był zdecydowanie zbyt zmęczony na użeranie się z ludźmi.

- Przykro mi - oznajmił chłopiec, wstając z miejsca. - Jeśli to wszystko, proszę wyjść.

Okrążył biurko i stanął przy drzwiach, odczekując chwilę, zanim mężczyzna wstał z krzesła i powolnym krokiem wyszedł z pomieszczenia, rzucając Jiminowi jeszcze ostatnie, błagalne spojrzenie, pod którym Park Jimin bynajmniej się nie ugiął.

Rozumiał ojca i jego pragnienie stworzenia firmy idealnej - takiej, na której można zarobić mnóstwo pieniędzy, która przynosi społeczne korzyści i która byłaby dumą dla dziadka, jej założyciela. Nie czuł żalu ani empatii wobec zwolnionego pracownika, przecież doskonale wiedział, że oszukiwać trzeba umieć, a wadliwe części maszynerii są zawsze precyzyjnie usuwane. Jimin uśmiechnął się na tę myśl, przygryzając paznokieć u kciuka, jednak starając się go nie obgryźć. Musiał mieć zadbane dłonie.

Chłopiec bez wiary▪️yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz