[15] obietnica

2.5K 434 129
                                    

i dont give a fuck, i love who i loveand boy, youre that one~×~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

i dont give a fuck, i love who i love
and boy, youre that one
~×~

Cisza, która zapadła po drugiej stronie niemal zadudniła mu w uszach. Słyszał bicie swojego serca, chociaż tak bardzo pragnął, aby po prostu przestało się starać, tak jak on sam. Przez chwilę chciał być na miejscu Yeri – po prostu zostać zapomnianym i wymazanym z egzystencji, jakby nigdy nie istniał. Nawet, jeśli na tę myśl był sobą obrzydzony, przecież doskonale wiedział, jak bardzo musiała cierpieć. Wiedział, że śmierć nie była żadnym przywilejem, a w tragedii nie było nic pięknego.

- Jimin? – głos Yoongiego jakby wbił mu sztylet w plecy, a ból rozszedł się po każdej komórce jego ciała i dotarł najcieńszymi nerwami aż do opuszków palców zaciśniętych na bokach telefonu.

- T-tak? – zająkał się niepewnie.

- Ja... ­- zaczął Yoongi i przymknął powieki, chociaż Jimin nie mógł tego zobaczyć. – Wiem, że pewnie myślisz, że nie mam bladego pojęcia co czujesz, ale proszę, zrób krok w tył i mnie posłuchaj... proszę?

Zawahał się. Nie chciał rezygnować, przecież postanowił, że zniknie jak Yeri.

A może tak naprawdę to było to, czego się bał.

- W porządku – wymamrotał, odsuwając się od barierek.

- Jimin, ja... wiem, że nie jestem takim przyjacielem, jakim powinienem – powiedział czarnowłosy, zaciskając szczękę i przełykając ślinę. Przed telefonem od blondyna leżał na własnym łóżku, próbując zasnąć chociaż na chwilę i w myślach układając kolejne wersy swoich utworów. W głowie miał ciche nuty pianina pasujące do rytmu słów, a pomiędzy nimi niebieskookiego chłopca, jakby od początku przeczuwał, że decydując się na znajomość z nim zawsze będzie musiał pozostawać ostrożny. – Ale jeśli teraz zdecydujesz się mi opowiedzieć, co cię męczy, wysłucham cię.

Blondyn zrobił jeszcze jeden krok w tył i ze zrezygnowaniem opadł na kolana, brudząc sobie materiał spodni. A kilka kilometrów dalej Yoongi zerwał się z łóżka i kilka sekund później zakładał już znoszone, czarne trampki i narzucał na ramiona cienką, dżinsową kurtkę, w pośpiechu pozostawiając otwartą paczkę papierosów na biurku w swoim pokoiku i nie zważając na niedokładnie zawiązane sznurówki butów. Wiedział tylko, że musi się spieszyć, nawet jeśli jeszcze nie miał pojęcia, dokąd zmierzać.

- Nie wiem, od czego zacząć – powiedział Jimin, zamykając oczy i zwieszając głowę w dół. Wolną dłonią przesunął wzdłuż zniszczonych, rzadkich włosów, przez przypadek bezboleśnie wyrywając kilka z nich. – Ja po prostu jestem nieszczęśliwy, Yoongi. Czuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, nie wiem, dlaczego miałbym jeszcze żyć... kto, do cholery, kto tęskniłby za kimś takim jak ja?

Yoongi postawił na dworzec w pobliżu kawiarni, w której kiedyś się spotkali. Szczerze wątpił, aby chłopak poprosił szofera o podwiezienie, nie widział też sensu w pokonywaniu kilometrów na inny pociąg. Nie miał czasu się wahać, mógł tylko zgadywać i błagać Boga, aby miał w swojej opiece swojego kruchego, niewinnego baranka nawet, jeśli Jimin nie wierzył.

Chłopiec bez wiary▪️yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz