Rozdział 1

1.9K 89 12
                                    

  „I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?"  



  Naprawdę, naprawdę naprawdę naprawdę cię lubię
I chcę Cię, czy chcesz mnie, czy także mnie chcesz?
Naprawdę, naprawdę naprawdę naprawdę cię lubię
I chcę Cię, czy chcesz mnie, czy także mnie chcesz?  





Carly Rae Jepsen - I Really Like You 



























Stanęłam na schodach Fort Dorchester High School i ciężko westchnęłam.

Chodziłam do tej szkoły od trzech lat, a nadal nienawidziłam jej tak samo, jak w zeszłym roku. Myśl o tym, że muszę spędzić w niej jeszcze przyszły rok sprawiała, że chciałam uciec z Północnego Charleston, w ogóle z Południowej Karoliny, a najlepiej do innego stanu. Na przykład do Kalifornii. To odpowiednio daleko.

To był dopiero pierwszy dzień po wakacjach, a przed moimi oczami już przewijały się cheerleaderki w niebiesko-biało-czerwonych strojach. Nie rozumiałam tego całego fenomenu chodzenia w nich cały rok, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało, zwłaszcza, że pewna bardzo bliska mi osoba należała właśnie do cheerleaderek. Wydawało mi się, że w tym roku jest też jakoś więcej chłopaków w drużynowych bejsbolówkach, albo to tylko zwidy.

Potrząsnęłam głową, poprawiłam swoje włosy i przekroczyłam próg szkoły. Na starcie jęknęłam, odwróciłam się i, kiedy zamierzałam uciec, ktoś zagrodził mi drogę.

— To dopiero pierwszy dzień, a ty już sprawiasz, że popadam w depresję. — fuknęła Vivienne, mierząc mnie wzrokiem.

Vivienne była moją przyjaciółką nie bez powodu. Nikt prócz niej i ewentualnie Daniela, nie wytrzymałby ze mną dłużej, niż pięć lat.

— Dobrze wiesz, że ten budynek to piekło, już czuję te płomienie, które mnie dotykają, widzisz? — wystawiłam rękę, aby mogła na nią spojrzeć. Klepnęła się w czoło otwartą dłonią i cicho zaśmiałam.

— Kelly, Kelly, Kelly... Nic, a nic się nie zmieniłaś przez ten czas naszej rozłąki. — objęła mnie ramieniem i wprowadziła do środka. — Ten rok będzie lepszy, zobaczysz. I... Może dołączyłabyś wreszcie do nas? — wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.

— Nie mam mowy! Wybij to sobie z głowy, co jeszcze. — parsknęłam śmiechem. — Żebym ja, Kelly West, która nos ma wiecznie w zeszycie, paradowała na boisku w czasie meczy, i to w dodatku przed Danielem? Proszę cię, nie bądź śmieszna. — podeszłyśmy do naszych szafek. Co za szczęście, że udało nam się kiedyś wydrzeć te na górze, żebyśmy nie musiały się schylać, jak te wszystkie ofiary starszych uczniów.

— No właśnie! Może wtedy spojrzałby na ciebie inaczej, niż jak na dwunastoletnią siostrzyczkę. — pacnęła mnie zeszytem w głowę. — Dzisiaj zobaczysz go pierwszy raz, po tak długim czasie. Jak emocje?

— Wiesz co? Nie wiem, boję się. Analizowałam to, co do niego czuję cały ten czas, ale żadne normalne rozwiązanie, w którym nie wyszłabym na żałosną, nie przyszło mi do głowy. To totalnie pokręcone. — zaśmiałam się.

— Laska! Jesteś w nim zakochana tak bardzo, że kiedy na ciebie patrzę, widzę tylko twoje maślane oczy, i twarz w stylu: „Bierz mnie Daniel, jestem cała twoja". — udała mój głos, co musiałam przyznać, wyszło jej.

zFRIENDzonowani Where stories live. Discover now