Prolog

20.1K 458 285
                                    

Edit: chciałabym na starcie wyjaśnić kilka rzeczy - Edmund i Caris mają oboje po 18 lat w mojej powieści.
Wiele rzeczy może pozostawiać wiele do życzenia, ale pisząc to miałam 14 lat, więc nie byłam bardzo rozwinięta jeżeli chodzi o pisanie.

- Kaspianie, musisz o czymś wiedzieć - powiedział słabo profesor do młodego władcy. On podniósł głowę i spojrzał na umierającego starca. - Musisz odnaleźć pewną osobę. Twój ojciec ukrył ją w lesie wśród narnijczyków, gdy miała niespełna trzy lata. Nazywa się Caris. To - zakasłał cicho - To jest twoja siostra. Miałeś trzy latka, gdy się urodziła - dokończył i westchnął ciężko.

Kaspian patrzył na niego w milczeniu, układając sobie to wszystko w głowie. Siostra? Ukryta w lesie? Wśród narnijczyków? Przecież walczył w tym lesie. Wcale nie był on bezpieczny, telmarowie sprawdzali każdy zakamarek, żeby wybić wszystkich narnijczyków. Nie udało im się, więc jest duże prawdopodobieństwo, że jego siostra żyje.

- Profesorze... - odezwał się, ale było już zbyt późno.

Dwie słone krople spłynęły po jego policzkach, po czym podniósł się i powoli opuścił komnatę, zamykając drzwi. Obwieścił wszystkim śmierć starca oraz wiadomość o wyprawie wgłąb lasu. Wybrał mały oddział i wyruszyli konno.

W południe zmęczeni zatrzymali się na małej polance otoczonej drzewami. Konie przywiązali do drzew, a sami rozpalili ognisko i usiedli wokół niego. Była końcówka wiosny, lecz niektóre dni mogły okazać się chłodniejsze. Nie wiedzieli, że zza drzew patrzy na nich drobna brunetka o zielonych oczach, której imię brzmi Caris.

Od walki narnijczyków z telmarami sprzed kilku lat nie miała okazji widzieć żywego człowieka. Zazdrościła im życia wśród innych ludzi. Kochała centaury, które ją wychowały, ale chciała zaznać życia wśród ludzi.

- Ktoś nas obserwuje - zauważył Zuchon.

Pośpiesznie podnieśli się i chwycili broń w ręce. Caris wystraszyła się i mimo strachu i przeczucia, że powinna uciekać, nie ruszyła się z miejsca. Wiedziała, że sukienka, którą miała na sobie, utrudniłaby jej ucieczkę.

Kaspian wraz z Zuchonem i Ryczypiskiem powoli zaczęli zbliżać się do drzewa, za którym schowała się drobna dziewczyna. Kaspian opuścił kuszę i stanął naprzeciw niej i westchnął cicho.

- Nieźle nas nastraszyłaś - powiedział - Jak ci na imię?

Brunetka jednak w milczeniu patrzyła na Zuchona i Ryczypiska swoimi dużymi oczami, w których błyszczała niewinność. Kaspian szybko nakazał im opuścić broń i wystawił w kierunku dziewczyny dłoń, na którą nieufnie spojrzała i podała mu swoją drobną rączkę, aby pomógł jej wstać.

- Jesteś moim królem - szepnęła i natychmiastowo ukłoniła się nisko - Wybacz mi, panie.

- Wstań - nakazał szybko. Jej cichy, melodyjny głos odbijał się echem w jego głowie - Zdradzisz mi swe imię?

- Jestem Caris, królu - powiedziała nieco głośniej, patrząc w swoje bose stopy.

„Znalazłem ją" - pomyślał Kaspian. Nie mógł w to uwierzyć. Tak szybko? Myślał, że o wiele dłużej zajmie mu znalezienie siostry. Uśmiechnął się do niej i odruchowo chciał ją objąć, jednak szybko przypomniał sobie, że ona o niczym nie wie.

- Najdroższa... - zaczął niepewnie - Mam ci coś do wyjaśnienia. Może usiądziesz z nami przy ognisku, abyś się ogrzała, a ja opowiem ci wszystko?

Niepewnie spojrzała w jego oczy, próbując doszukać się jakiegoś podstępu. Nie widząc nic złego od razu kiwnęła lekko głową, zgadzając się. Młody król pomógł jej dojść na miejsce bez pokaleczenia jej bosych stóp.

Brunetka lekko ukłoniła się wszystkim towarzyszom króla, chcąc okazać im szacunek, po czym usiadła na trawie. Kaspian usiadł obok niej i niepewnie zaczął opowiadać jej całą historię, jaką poznał od profesora. Caris patrzyła na niego i słuchała go uważnie.

- Panie... - szepnęła - Rodzina, która mnie wychowuje zawsze mówiła mi, że pewnego dnia brat mnie odnajdzie, lecz nigdy nie dowiedziałam się, że pochodzę z rodziny królewskiej... Możliwe, że pomyliłeś mnie z kimś innym...

- Panienko, jesteś łudząco podobna do króla Kaspiana. Nie ma wątpliwości, że to właśnie ciebie szukamy - powiedział Ryczypisk.

- Proszę, zgódź się wrócić z nami do zamku - poprosił król.

Caris spojrzała mu w oczy, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie była nawet pewna, czy to naprawdę jej brat. Tyle wątpliwości, ale nie miała dużo czasu do dłuższego zastanowienia się nad tym wszystkim.

- Czy... Możemy najpierw pójść porozmawiać z moją dotychczasową rodziną? - zapytała.

- Oczywiście. Możemy wybrać się tam nawet teraz - posłał jej lekki uśmiech.

- Zatem chodźmy! - wstała szybko z trawy i zaczęła biec w kierunku lasu.

Kaspian zaśmiał się i pobiegł za nią, a za nim jego towarzysze. Zatrzymali się po kilku minutach przed wejściem przypominającym wejście do groty. Dziewczyna bez zawahania weszła do środka, a król za nią.

- Cynthia! - zawołała wesoło - Musisz zobaczyć, kogo przyprowadziłam!

Po chwili ich oczom ukazała się kobieta. Potem jednak ujrzeli, że jest centaurem. Gdy ich ujrzała, ukłoniła się nisko, przez co jej długie włosy niemalże dotykały ziemi.

- Wiedziałam, że kiedyś tutaj przybędziesz po naszą Caris, o panie - powiedziała delikatnym głosem.

- Czyli to wszystko prawda? - zapytała brunetka - Mówią prawdę?

Cynthia pokiwała tylko głową z szerokim uśmiechem. Caris spojrzała na króla, jej brata. Momentalnie w jej oczach pojawiły się łzy, a ona śmiejąc się wpadła mu w ramiona. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie jej pisane poznać go.

Jeszcze tego popołudnia Caris zabrała wszystkie swoje rzeczy i odjechała razem z bratem z lasu, żegnając się i dziękując jej dotychczasowej rodzinie. Uśmiechnęła się do brata, patrząc lekko w górę. Siedział za nią trzymając lejce, więc poniekąd ją obejmował.

Tego wieczora znaleźli się w zamku króla, w którym dostała piękną komnatę. Pierwszy raz mogła tak długo siedzieć w kąpieli. Prawie nie czuła na swoim ciele koszuli nocnej wykonanej z delikatnego materiału.

Przez prawie całą noc leżała w łożu przyglądając się niebu przez szklany sufit. Śpiewała cicho pieśni, które w większości sama ułożyła. Bała się, że ktoś usłyszy jej śpiew. Mimo wszystko, przechodzący Kaspian i tak go usłyszał i zajrzał do komnaty siostry, uśmiechając się.

- Dlaczego nie śpisz? - zapytał, gdy skończyła śpiewać. Dziewczyna usiadła na łożu wystraszona.

- J...Ja przepraszam, jeśli cię obudziłam... - wyjąkała.

- Nie masz za co przepraszać - król się uśmiechnął - A poza tym to pięknie spiewasz. Idź już spać, jutro czeka nas dużo pracy.

Pocałował ją czule w czoło i opuścił jej komnatę. Caris szybko zdmuchnęła płomień świecy i ułożyła się wygodnie wśród poduszek, praktycznie natychmiastowo zasypiając.

***

Hej, hej!

Witam was w moim pierwszym opowiadaniu o Narnii! Miałam to zrobić dużo wcześniej, ale potrzebowałam dużego kopa w tyłek. Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które chętnie będą to czytały ❤️

Jeśli ktoś tu jest to proszę o jakąś opinię w komentarzu, ponieważ piszę w zupełnie inny sposób niż swoje poprzednie książki 💖

Kocham was 😘😘

Nieznane | Edmund PevensieKde žijí příběhy. Začni objevovat