Z samego rana obudziło ich pukanie do drzwi. Caris przerażona szybko przykryła się kołdrą, a Edmund zaśmiał się i podał jej swoją koszulę, którą szybko założyła.
- Proszę wejść! - krzyknął Edmund, a po chwili drzwi uchyliły się i wszedł przez nie Kaspian.
- Okej, już rozumiem dlaczego jest jedenasta, a wy jeszcze śpicie - zaśmiał się - Czyli mam oczekiwać siostrzeńca?
Caris zarumieniła się aż po same uszy, a Edmund zaśmiał się głośno.
- Nie. Chyba - zaśmiał się i usiadł na łożu - Oprócz tego coś się stało?
- Nie, chciałem tylko zobaczyć, czy w ogóle jeszcze żyjecie - odparł - To ja już dłużej nie będę przeszkadzał.
Wyszedł z komnaty, a Caris zakryła się kołdrą, zawstydzona. Edmund znów się zaśmiał i mocno ją do siebie przytulił. Po chwili jednak zdecydowali się w końcu wstać i iść coś zjeść, więc szybko się ubrali i zeszli razem po marmurowych schodach, kierując się do jadalni.
- Mam ochotę na coś ciepłego - mruknęła Caris - Ale jednocześnie mam też ochotę na coś słodkiego.
- Może zrobię dla waszej wysokości omlet na słodko? - zaproponowała Diana.
- Idealnie! - pisnęła - Dziękuję, Diano.
Edmund poprosił o zwykłe kanapki, więc po kilkunastu minutach oboje dostali swoje śniadanie. Król ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się Caris, która w szybkim tempie pochłaniała swoje śniadanie.
Był zdziwiony, bo dziewczyna zazwyczaj nie wymyślała zbytnio i jadła bardzo mało, a teraz dostała dość dużą porcję, która tak szybko zniknęła. Szybko odwrócił wzrok i wrócił do jedzenia swoich kanapek.
- Diano, mogę prosić o jeszcze jedną porcję? - zawołała, a służka kiwnęła głową i przyniosła jej kolejną porcję słodkiego omleta.
Caris szybko zjadła danie i popiła sokiem pomarańczowym, więc mogli iść już na przechadzkę. Edmund zaproponował przejażdżkę konną, na co szybko się zgodziła. Takim właśnie sposobem znaleźli się w stajni, gdzie spotkali Kaspiana, który właśnie wrócił z przejażdżki.
- Gdzie się wybieracie? - zapytał z szerokim uśmiechem witając się z siostrą.
- Na przejażdżkę - odpowiedziała z równie szerokim uśmiechem.
- W takim razie weź mojego konia - powiedział - Nie bedziesz musiała czekać aż go osiodłają.
- Sama bym go osiodłała - wzruszyła ramionami.
Edmund szybko osiodłał swojego konia i razem wyruszyli w kierunku lasu. Ścigali się leśnymi ścieżkami aż w końcu usłyszeli dość podejrzany odgłos. Jakby ktoś wystrzeliwał strzałę.
- Lepiej stąd uciekajmy - powiedział Edmund.
Nagle w drzewo stojące obok nich trafiła strzała. Caris pisnęła przestraszona i odruchowo złapała Edmunda za rękę. Pochylił się do niej, przez co uniknął kolejnego strzału.
Caris rozejrzała się i ujrzała, że przy siodle konia był róg królowej Zuzanny. Szybko w niego zadmiła, a strzały momentalnie ustały. Spojrzała przerażona na Edmunda, a on pokrzepiająco ścisnął jej dłoń i zszedł z konia.
- Edmund, wracaj! - zawołała.
- Idioci! - usłyszeli znajomy głos, ale mimo to Edmund wyjął miecz, by być w gotowości.
Nagle zza drzew wyszli Zuchon i Ryczypisk, a za nimi kilka nadwornych łuczników. Caris westchnęła z ulgą i przytuliła konia.
- Mówiłem wam, że to nie są intruzi! - zawołał Zuchon - Wasza wysokość, czy wszystko jest w porządku?
- Tak, tylko Caris się trochę wystraszyła - odparł i podszedł do swojej żony - Wszystko w porządku?
CZYTASZ
Nieznane | Edmund Pevensie
FantasyŁucja i Edmund wracają do Narnii wraz ze swoim kuzynem Eustachym. Cieszy ich widok znajomych twarzy i możliwość ponownego znalezienia się w magicznej krainie. Zastanawia ich jednak pewna nieznana im dotąd postać, która znajduje się na pokładzie Wędr...