7

6 0 0
                                    

-Light, Light! Słyszysz mnie?

Light poczuł pod sobą czyjeś ręce. Powoli otworzył oczy. Nad sobą ujrzał twarz Hexagona.

-Ayda! Pójdź szybko po bandaże, musimy go szybko opatrzeć, ma wiele ran!

Ayda skoczyła w las.

Light pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł przy sobie czyjąś obecność. Czuł nie tylko fizycznie- ktoś go trzyma, podtrzymuje głowę, by bezwładnie nie opadła. Czuł coś, czego nie czuł od tak dawna- bliskość, bliskość drugiej osoby. Czuł, że znajduje się w dobrych rękach, które go nie skrzywdzą, które chcą mu pomóc.

-He...Hexagon

-Tak?

-Dzię...dziękuję- Light otworzył usta, chciał coś powiedzieć. Nagle wielka fala bólu dotarła do niego i przeszła przez całe ciało. Poczuł wszystkie uderzenia, wszystkie rany- wydarł się bardzo głośno. Jego całe ciało drżało z bólu.

-Ayda! Opatrunki, szybko! Coś niebezpiecznego się dzieje z Lightem!- Po chwili Ayda wróciła z lasu z całym tobołkiem bandaży. Natychmiast przystąpili do owijania Lighta. Ostrożnie, tak by odczuwał to jak najmniej.

Raptem, znikąd zerwał się ogromny wiatr. Wiatr tak silny i tak porywisty, że w jednej chwili powiew przeistoczył się w potężną wichurę. Wszystko dookoła latało. Drewno naszykowane na podsycanie ogniska rozleciało się, opatrunki niesione przez Aydę wyleciały jej z rąk i pofrunęły w las. Wiatr przygwoździł ją do następnego drzewa. Hexagon ukrył się wraz z Lightem za słupem, próbując oprzeć się niezłomnej sile żywiołu.

Nagle z lasu wyłoniła się dziwna postać. Ubrana w stare, czarne łachmany, miała odsłonięte długie, oślizgłe ręce i nogi, pokryte szarą, pomarszczoną skórą z naroślami. Z dłoni wychodziły długie pazury, niczym szereg wielkich noży. Twarz miała zakrytą kapturem. Roztaczała wokół siebie mroczną aurę- z każdym krokiem roślinność naokoło niej obumierała. Wiatr skierował na nią wielkie kłęby dymu, powstałe z wcześniej spalonych paproci. Niespodziewanie zaczęła się przemieniać. Jej kończyny wyładniały- skóra nabrała pięknego, beżowego koloru, napięła się. Znikły okropne narośle. Postać zaczęła zdejmować kaptur. Hexagona i Aydę naraz to przeszył paraliżujący strach. Ujrzeli te charakterystyczne gadzie, czerwone oczy, świecące w ciemności.

Twarz spod kaptura odsłoniła się- skrywała się pod nią twarz pięknej, młodej kobiety. Jej długie blond włosy opływały jej ciało, sięgając aż do bioder.

-Długo Cię szukałam, Lightcie Richmoncie...

-Czego chcesz od nas, przeklęty demonie?-z oddali warknął Hexagon.

Demon począł się zbliżać -Czekałam na ciebie. Próbowałam Cię doścignąć przez te całe czternaście lat, chodząc po całym świecie i szukając . Wymyśliłam tyle zasadzek i intryg, które miały mi pomóc ostatecznie cię dopaść, gdy się okazało, że ty tak po prostu uciekłeś do innego wymiaru.

-Zostaw go! Nie pozwolę ci go tknąć!

-Zamilcz!- rzekła to, wskazując na Hexagona. -Desilentiro!- krzyknęła, wskazując ręką na Hexagona. Chłopak został przygwożdżony do drzewa.

Light został sam i upadł na ziemię. Próbował się podeprzeć, gdy zjawa do niego podeszła i złapała go za szyję.

-Aż pewnego dnia ty nagle się zjawiłeś. Poczułam to bardzo mocno. Zaczęłam Cię nerwowo szukać, ale ciebie nigdzie nie było. Aż pewnego dnia ty sam przybywasz i padasz tuż pod moje nogi. Nie sądziłam, że jesteś aż taki łatwy. -podniosła go. Light dusił się.- Nie wiedziałam, że jesteś aż tak łatwym celem. Oswobodziciel, wybawca świata od wszelkiego zła teraz leży u moich stóp jak ranny baranek.

-Czego ode mnie chcesz-zdołał wykrztusić Light.

-Twojej śmierci.-zjawa zbliżyła się do jego ucha. Chłopak poczuł jej zimny oddech na karku.- Chcę się Tobą pobawić. Chcę Cię torturować, ranić, przypalać, bić aż w końcu będziesz ryczeć z bólu. Chcę Cię zabić, Light. Chcę Cię zniszczyć, spalić, aż nie zostanie z ciebie nawet proch.

-Zostaw go!- wrzasnął Hexagon. Orbya Noris!- krzyknął.

Naraz to przed chłopakiem pojawił się magiczny, fioletowy okrąg, z którego wydobył ogromną, fioletową kulę. Kula poleciała wprost na wiedźmę.

Wiedźma oberwała kulą. Lekko przechyliła się w tył, po czym z powrotem się wyprostowała i zaśmiała się. -Błagam cię Hexagonie. Czy twierdzisz, że coś takiego śmiesznego może mnie pokonać? Serenadya lothyos!-otworzyła przed sobą złoty krąg energii, z którego wyleciało dziesięć magicznych piorunów.

Wycelowała piorunami w Hexagona. Chłopak odskoczył w las. Pioruny uderzyły w ścianę lasu, łamiąc parę drzew po drodze. On dalej skakał między drzewami, omijając wodzące za nim pioruny.

-Paerna eleqtronyum!- krzyknął. Wygenerował przed sobą potężne, fioletowe działo. Wystrzelił z niego silny pocisk, tworzący przy tym ogromną łunę światła.

Wiedźma upadła z bólu. -Ty żmijo! Furya Orbyum!- rzekła, wskazując na różowowłosego.

Nagle, pod nim pojawił się złoty, magiczny krąg. Dookoła niego wygenerowało się pięć niebieskich kul. -Eleqtroqutiro!- na jej komendę kule wystrzeliły piorunami, które zaatakowały Hexagona.

Chłopak wił się z bólu. Jego ciało było smagane piekącymi językami piorunów.

Wiedźma ponownie się zaśmiała. Nagle, w jej ciało wpakowało się siedem ognistych języków, przeszywających ją na wylot. To Ayda.-Flamus Eshatoryus.-wyskoczyła z lasu. Wygenerowała przed sobą magiczny, czerwony krąg, z którego wyleciały płomienne języki.

Dziewczyna wykorzystała ten czas. -Sphera agnuon- rzekła, wskazując na Hexagona. Stworzyła czerwoną materię, która okryła wszystkie kule i magicznie je wchłonęła.

Chłopak opadł na ziemię. Ayda podbiegła do niego i podała mu rękę. -Nic ci nie jest?

-Nie, jak na to wszystko czuję się w porządku.

-Haha, dość już tych beztroskich gierek. Eshatologya Argyos!- naraz przed nią pojawiła się ogromna kula świetlistej energii. -To już wasz koniec!- rzekła, rzucając w nich kulą.

Oboje zrobili unik i odskoczyli w las. Zaatakowali z dwóch stron- Ene Varyus Ignye!- Ene Varyus Ankharyus!- z obu stron na wiedźmę wystrzeliło pięć języków żywiołów- z magicznego krągu Aydy czerwone, ogniste. Z kręgu Hexagona ciemne, szare jak dym, cienie przenikające przez dusze.

Płomienne języki trafiły w demona z ogromną siłą. Cienie przeszywały ją na wylot. Ona sama wiła się z bólu i darła się. Jej wrzask przeszywał nawet najmniejsze drzewa, przechodząc przez las i przestrzegając przed tym tajemniczym miejscem.

-Giń!- rzekł Hexagon. -Mantrya Ankharyus!- rozpędził się i skoczył w kierunku wiedźmy. Na jego pięści wygenerowała się olbrzymia paszcza wilka. Chłopak wbiegł w demona i uderzył go pięścią z całej siły.

Demon rozpierzchł się, pozostawiając po sobie jedynie ogromną łunę światła. Wiatr ucichł. Martwa przyroda z powrotem odżyła.

-Hexagon, czy ty wiesz, co to było?!

-Nie wiem, ale z pewnością wiem, że to było przerażające.

Ochłonęli chwilę. Z werwą zabrali się do szukania Lighta z powrotem. Dostrzegli go pod jednym z drzew. Naraz to podbiegli do niego.

Light leżał nieprzytomny. Hexagon dał mu swoją pelerynę i owinęli go w nią. Zaraz zabrali go na konia i pocwałowali prędko do wioski.

Nieodkryta HistoriaWhere stories live. Discover now