8

4 0 0
                                    

Hexagon i Ayda dotarli do wioski dopiero nad ranem. Na ich widok brama sama się rozwarła. Wpadli przez nią jak postrzeleni. Strażnicy pobiegli do nich natychmiast i pomogli się rozpakować. Pierwszym co zrobili było zdjęcie Lighta z konia i zaniesienie go do medyka. Hexagon wziął go na ręce i pobiegł szybko z nim do miejscowego szamana. Tam, opatrzono go dokładnie i owinięto całego w bandaże. Po opatrzeniu zabrał go i zostawił w jego chacie. Potem sam został i padł na łoże z wycieńczenia.

Obudziło go dopiero pukanie do drzwi. -Hexagon, jesteś tam?

Chłopakowi trochę zajęło, zanim się ocknął. Szybko wstał i otworzył drzwi.-O! To ty, Adem. Proszę, wejdź- wpuścił chłopaka do środka, po czym pościelił swoje łoże i spróbował doprowadzić swoje rozpiechrznięte włosy do porządku. Podszedł do półki wiszącej nad stołem i wyjął z niej szklaną butelkę z złotym płynem. Postawił ją na stole i napełnił każdą ze szklanek.-Chodź, usiądź.- zasiedli obaj. Hexagon wziął szklankę i wypił od razu całą.

-Myślałem, że nie pijesz...

-Bo nie piję- dodał, napełniając kolejny raz szklankę.

-To co to jest, skoro nie pijesz?

-To? Jakiś tam nektar. Dostałem go kiedyś w podzięce od jakiegoś prefekta. -odrzekł, kolejny raz wypijając całą szklankę.

-Coś jesteś dziś strasznie zmęczony. Coś się działo w nocy? Bo chyba przespałem.

-Ha, i to jeszcze jak. Mieliśmy akcję odbijania Lighta- kontynuował- Szukaliśmy go po całym lesie, po czym się okazało, że został porwany przez jakieś dzikie plemię.

-Nie gadaj

-No serio. Najlepsze jest w tym to, że na koniec pojawiła się Eleqtra, która chyba opętała wcześniej tych dzikusów i zmusiła ich do porwania.

-Chwila, chwila, czekaj- przerwał Adem- Spotkaliście Eleqtrę?

-Tak

-Tego demona, który ma siłę by zniszczyć w parę minut jedną wioskę?

-Tak

-I uszliście z tego żywi?

-Tak

-Niesamowite

-No, też mi się tak wydaje...-mówił, wypijając kolejną szklankę.-Ale powiem ci, że to spotkanie było bardzo dziwne. Pomijając sam aspekt, że ostatnio nie pojawia się często i dała o sobie znać dopiero gdy przybył Light, to jeszcze mówiła, że specjalnie dla niego.

-Chwila, jak to?

-Spoko, też tego nie rozumiem, ale naprawdę tak było. Objawiła się przed nami mówiąc, że szukała go całymi latami, przez piętnaście lat. Podróżowała po całym świecie. Nazywała go "mesjaszem", "wybawicielem świata".

-Czekaj, to niemożliwe...

-Mówiła, że chce go zniszczyć, chce się nad nim pastwić, ponieważ ma pokonać wszelkie zło tego świata czy coś

-Hexagon! Ty chyba nawet nie wiesz co to znaczy...

-Co? Jest południe, a ja nie przespałem dzisiejszej nocy. Nie wymagaj ode mnie za wiele...

-Przecież wszystko się zgadza!

-No, ale jak to wszystko?

-No wszystko! Piętnaście lat, mag światła, wybawiciel od wszelkiego zła. Wszystko jest zgodne

-Czekaj, Adem. O czym ty mówisz, bo ja kompletnie nie rozumiem...

-Nie słyszałeś nigdy legendy o śmierci Eleqtry?

-Nie? A przynajmniej, nie przypominam sobie.

-No to słuchaj. Dokładnie przed śmiercią moich rodziców opowiedzieli mi legendę o końcu Eleqtry. Była to nasza ostatnia wspólna rozmowa.

***

-Daleko jeszcze?- spytał znudzony Light

-Już nie, naprawdę jesteśmy blisko, zaufaj mi- odrzekł Hexagon, uśmiechając się do niego.

Szli razem kamienną ścieżką, która wychodziła się z jednego z krańców wioski. Ścieżka prowadziła przez głęboki las. Szli nią już dobrą godzinę, kiedy dotarli przez kamienny most, zawieszony nad rzeką. Przeszli go i szli krótko, aż a końcu przystanęli obaj przed dużym łukiem wykonanym z ziemi. Pod łukiem przepływała dość szeroka rzeka, na której brzegach były małe chodniki, prowadzące pod łukiem.

-Proszę, oto jesteśmy!

-No niezwykle imponujące, powiadam- mruczał pod nosem Light

-Jeżeli to ci nie imponuje to zobacz, co jest w środku- rozdzielili się. Przeszli pod łukiem, po obu stronach rzeki. -Wow, to niesamowite!- rzekł Light.

Ich oczom ukazała się wielka skała. Skała niczym wyrwana z gór i postawiona w środku lasu. Wybijała się bardzo swoim ostrym ścięciem. Wznosiła się hen wysoko. Wydrążona w niej była jaskinia, z której wypływała rzeka. Rzeka płynąca pod łukiem stopniowo rozszerzała się w jego kierunku. Cały czas po jej bokach wiodły ścieżki usypane z kamieni. Rzeka wypełniała prawie całą przestrzeń, otoczoną ziemnym wałem o wysokości paru metrów, odgradzającym przestrzeń o kształcie zbliżonym do prostokąta o lekko zaokrąglonych rogach.

-Wow, to miejsce jest niesamowite!

-No nieprawdaż? Mówiłem, że pokażę ci coś naprawdę ciekawego.-zaczął się rozbierać.

-Emm Hexagon, co ty robisz?

-No jak to co, rozbieram się. Mam zamiar popływać trochę w tej rzece. Tobie zalecam to samo.

-Eee, no wiesz...Ja się trochę, jakby to powiedzieć...

-No?

-Noo, bo ja się trochę wstydzę no i ten...

-Eee tam, nie masz czego. -zamrugał do niego

-No ale wiesz, jestem cały opatrzony. Rany i te sprawy. Chyba kąpiel w wodzie nie za dobrze na nie podziała.

-Eee, właśnie kąpiel w tej wodzie pomaga jeszcze bardziej na gojenie.

-No ale wiesz, ja tak nie za bardzo...-Light obrócił się plecami do Hexagona. Bardzo niefortunnie. Hexagon chwilę przymierzał się do skoku, po czym zgarnął Lighta swoją wielką ręką i z całej siły popchnął go do rzeki.

Light przez chwilę nie mógł wypłynąć na powierzchnię. Topił się. Po chwili wynurzył wreszcie głowę na powierzchnię -Hexagon!- krzyknął. Rzucił się natychmiast w jego stronę z łapami, by go podtopić. Hexagon zaśmiał się i odpłynął w przeciwną stronę, tuż do samej jaskini. Nagle skończyła mu się droga ucieczki. Light rzucił się na niego. Hexagon zrobił unik i zaszedł go od tyłu, skacząc mu na plecy. Podtapiał go, aż gdy Light zaczął się za bardzo wiercić. Zszedł z niego i wyszedł na brzeg.
-Hexagon, jeszcze pożałujesz tego!

Nieodkryta HistoriaWhere stories live. Discover now