Apokalipsa rurkomanów

6.5K 606 1K
                                    

Couffaine: Ej, Adrien, twój stary wygląda, jakby spalili doszczętnie wszystkie jego rurki lmao

Lahiffe: Nie wiem jak wy, ale ja bym się ucieszył

Couffaine: Ty się cieszysz ze wszystkiego, łącznie z końcem okresu twojej dziewczyny

Lahiffe: gościu, nawet o tym nie wspominaj
Lahiffe: pojęcia nie masz co ona odpiernicza podczas okresu
Lahiffe: jak będziesz mieć jakąś laskę, to radzę zamykać lodówkę na kłódkę. A, no i jej nie denerwuj, bo inaczej będzie druga wojna światowa

Couffaine: trzecia*

Lahiffe: Jak to trzecia

Couffaine: STARY, JA WIEM, ŻE JESTEŚ CIOTĄ Z HISTORII, ALE TA NIEWIEDZA TO JUŻ PRZESADA

Lahiffe: A CICHO BĄDŹ
Lahiffe: Tak w ogóle, to muszę się pochwalić, ale niedawno kupiliśmy nowy telewizor i jest zaczepisty
Lahiffe: Ostatnio oglądałem jakiś program o zwierzętach i była tam taka piękna, szlachetna żyrafa

Couffaine: A skąd wiesz, że ta żyrafa jest szlachetna?
Couffaine: Ma metkę Gucci pod ogonem, czy jak?
Couffaine: Zaglądasz jej pod ogon, taki jesteś, co?

Le Chien: CZY MOGLIBYŚCIE ODŁOŻYĆ TELEFONY? OJCIEC ADRIENA PATRZY NA NAS, JAKBY CHCIAŁ NAS ZABIĆ

Lahiffe: Nah, no i dobrze
Lahiffe: prędzej czy później i tak umrę, nieważne czy z rąk tego rurkomana, czy Alyi

Couffaine: Sorry, bro, nie stać mnie na wiązankę

Luka podniósł wzrok znad ekranu telefonu i powolnym tempem umieścił przedmiot w bocznej kieszeni bluzy. Widocznie przejął się żądzą mordu ojca Adriena, a już szczególnie po przypomnieniu sobie, jakie głupoty wypisywał na kartkówce. Kto by tam wiedział, że nastąpi taka chwila, od której zależeć będzie jego życie. 

— Ja... Ja naprawdę nie wiem, co wami kierowało podczas pisania tej kartkówki — mówił Gabriel zrozpaczony. — Nie wiem również co wdychaliście przez udaniem się na moją lekcję-

— Powietrze, prze pana — odparł Couffaine, siedząc luzacko w ławce, całkowicie rozbawiony widokiem jego miny.

No cóż, strachu nie będę okazywać. Najwyżej mama i Juleka pozwą gościa za morderstwo.

Mężczyzna, nie dość, że się upił do nieprzytomności przez sprawdzanie ich sprawdzianów, to jeszcze chodził skacowany i naburmuszony, bardziej niż kiedykolwiek. Jego twarz? Cóż... Była zabawna, a nawet przypominała Quasimodo z "Dzwonnik z Notre Dame". 

— ... Się nie odzywaj, turlaj d-dropsa, s-smarku! — prychnął w jego twarz. — Twoje odpowiedzi tak mnie zdołowały, że musiałem zatopić swoje smutki w piciu.

— W Soku?

— Nie, kurna, w wodzie! — zatoczył się z lekka do tyłu i zaśmiał ze swojego żartu. — HAHA, DOBRY JESTEM, NIE TO CO WY, HA! 

— Chyba powinien pan wrócić do domu i odpocząć... — poradził Nino. 

— Bądźmy ze sobą szczerzy: jego już nic nie uratuje. — odezwał się Kim, ostentacyjnie wpatrując się w Maxa, który zamiast wysłuchiwać zdania całej klasy, oglądał nowy odcinek My Little Pony. — I jego również. 

— Hmm? Co tam Max ogląda? — zaciekawił się Nino i odwróciwszy się plecami do nauczyciela, bacznie przyglądał się swojemu koledze. 

— Wczoraj w twoim domu znaleźliśmy naklejki z MLP, no i wiesz... — zagryzł wargę Le Chien. — Początkowo się śmiał, mówiąc, że to bajka dla małych dziewczynek, a potem obejrzał początek. Tak się wciągnął, że zarwał nockę i teraz zamiast pierniczyć o League of Legends, to ciągle nawija o różowych kucykach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to... Że...

Sztuka podrywu || Miraculous ✔Where stories live. Discover now