Mój

442 33 11
                                    


- Heheb! - Jednym szybkim ruchem na wpół przemienionego ramienia Engana rzucił bratem przez cały pokój. - Do reszty oszalałeś!

Wściekły zielonooki ryknął głośno ponownie próbując dostać się do trzęsącego się ze strachu Teinosa. Nie potrafił się skupić na niczym innym poza kuszącym zapachem świeżo przebudzonego Okasaii, pragnienie przejęło nad nim całkowitą kontrolę. Jedyne o czym mógł myśleć to pokrycie młodego smoka, obnażył kły i groźnie ryknął na brata, był gotów walczyć na śmierć aby zyskać prawo parzenia. Dwa smoki stały naprzeciw siebie, powietrze przecinały błyskawice gdy oba samce szykowały się do walki. Szkarłatnooki drżał wpatrując się w rozgrywającą się przed nim scenę szeroko rozwartymi oczyma. Strach i obrzydzenie ściskały jego wnętrze w ciasny węzeł, kulił się na podłodze mocno przyciskając do siebie resztki poszarpanych ubrań. Wciąż nie do końca potrafił uwierzyć, że Heheb rzucił się na niego i niemal zgwałcił. Ten sam Heheb który śmiał się z nim i żartował, przyjaciel który siedział z nim późno w nocy gdy dręczyły go złe sny. Jęknął żałośnie na wspomnienie zamienionych w szpony rąk przyjaciela szarpiących jego ciuchy, ciężaru jego ciała przyciskającego go do ziemi, kłów wbijających się w jego kark aby wymusić uległość. Mimo szarpiącej potrzeby jego pierwszej rui nie potrafił i nie chciał mu ulec. Szarpał się i walczył jak oszalały, jednak nie udało mu się nawet częściowo przemienić. Osłabiony gorączką rui powoli ulegał sile zielonookiego, właśnie wtedy jego rozpaczliwe krzyki usłyszał Engana. Szok i rozpacz malujące się w ametystowych oczach blondyna w chwili, gdy musiał rzucić się na własnego brata aby go ratować, chłopak zakwilił cicho. Na jego oczach właśnie rozpadała się jego rodzina, a wszystko z jego powodu. En i Heheb właśnie szykowali się by rzucić się na siebie...

- Dość! - Potężny ryk rozdarł powietrze, gwałtowny podmuch lodowatego wiatru odrzucił Heheba na ścianę z przerażającą siłą. W wywarzonych przez Heheba drzwiach stał Mizuno, w szarym płaczu szarpanym lodowatym wiatrem z furią w jasnobłękitnych oczach. Kolejny silny podmuch poderwał zielonookiego z ziemi i przyszpilił go do ściany. - Kto pozwolił ci dotykać tego co moje? - Spokojny ton Mizuno sprawił że wzdłuż kręgosłupa Teia przeszły lodowate ciarki. Niebieskooki szybko zlustrował stan młodego okasaii. Zimna furia wykrzywiła jego rysy, okrutny płomień zamigotał w teraz niemal przejrzystych oczach. Mizuno powoli podszedł do skulonego na ziemi Okasaii, jego nozdrza drżały pod wpływem kuszącego słodkiego zapachu. Furia powoli opuszczała jego ciało, gdy widział wyraźne ślady walki jaką stoczył młody smok. Słodka woń świeżo przebudzonej Samicy mieszała się z kwaśną wonią strachu i pikantną nutą pożądania które trawiło teraz szkarłatnowłosego. Niebieskooki uśmiechnął się lekko widzą jak młodzik zaciąga się jego zapachem i zupełnie bezwiednie wyciąga w jego stronę. Cała jego postawa wręcz krzyczała do Mizuno wzywając go do boku szkarłatnowłosego.

- Cierpliwości Suczko.- Miękki ton głosu sprawił że po ciele młodego smoka przebiegło drżenie. Heheb słysząc jak poufale obcy zwraca się do młodego Okasaii rykną wściekle i spróbował rzucić się na niego korzystając chwilowej dekoncentracji przeciwnika. Tei widząc zielonookiego atakującego jego Samca ryknął rozpaczliwie, jedyne czego pragnął to osłonić Mizuno. Poczuł jak przez jego ciało przepływa potężna fala magii gwałtowny podmuch lodowatego wiatru cisnął ciałem Heheba o przeciwległą ścianę. Przerażony młodzik wpatrywał się w osuwające się ciało zielonookiego. Engana rzucił się do brata szybko dotknął jego piersi i odetchnął z ulgą czując miarowe bicie jego serca.

- Mizuno. - Rzucił z wyrzutem zwracając się do niebieskookiego.

- To nie ja. - Mizuno warknął lekko zirytowany, podszedł do Teia i szybko uniósł go w ramionach. Spojrzał z kpiną na blondyna i musnął ustami czoło wtulającego się w niego chłopaka. - To jego sprawka.

Oczy pełne loduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz