XXVII

1K 90 5
                                    

Nikomu bym nie życzyła tego, co przeszedł nasz świat. Nikomu bym nie życzyła rozpadu rodzin, śmierci najbliższych, winy, jaka teraz na mnie ciążyła.

Ostatnie co pamiętam to grupka ludzi łapiących mnie i niepozwalających złapać oddech. Próbowałam walczyć. Potem nastał spokój. Zamknęłam oczy i tak naprawdę po raz pierwszy od dość dawna poczułam, że jestem wolna.

Wolna od uciążliwej codzienności, wolna od strachu, winy, czy nieufności.

Ten świat nie pozostawił nam nic innego jak obawę o każdy następny dzień.

Miałam szczęście, by spotkać grupkę osób w tej samej sytuacji co ja. Którzy dobrze rozumieli, czym jest utrata wszystkiego, co drogie. Z jednej strony jednak nawet po dziś dzień byłam pewna, że nie jestem w stanie zaufać im w pełni. To nie leżało w mojej naturze.

♤♤♤

Oślepiło mnie światło, które pojawiło się tuż przede mną. Chciałam zakryć je rękoma, ale nie mogłam nimi ruszyć. Zamiast tego mrużyłam oczy, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia.

Usłyszałam dźwięk odsuwanego ciężkiego przedmiotu i światło się zmniejszyło, by po chwili kompletnie zniknąć.Ponownie zapanowała ciemność. Poczułam ulgę.
Powoli zaczynałam się orientować w aktualnej sytuacji. Siedziałam na fotelu. Dość niewygodnym. Jednak miało ono oparcie, poczułam je, gdy z ostrożnością odchyliłam głowę do tyłu.Moje nogi dotykały podłoża, jednak były ciężkie, nie byłam w stanie ich unieść. Zupełnie jakby ktoś przybił je do podłoża.
To, co jednak zastanawiało mnie najbardziej to moje ręce. Nie czułam ich. Wiedziałam, że tam są, zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak miałam wrażenie, jakby zmieniły się w jakiś rodzaj gazu, którego nie dało się dotknąć, za żadne skarby.Nic poza tym nie wiedziałam, a to doprowadzało mnie do szału.Powoli przypominałam sobie wszystko, co ostatnio się wydarzyło. Ci ludzie, złapali mnie, i Layla... o, nie. Layla nie żyje.Na samo wspomnienie jej martwego ciała obudziła się we mnie nieznana siła, która kazała mi walczyć o swoją wolność.
— Zostawcie mnie w spokoju! Kimkolwiek jesteście!

Chwilę potem usłyszałam kroki. Potem poczułam, jak ktoś odchyla moje krzesło do tyłu, inna ręka natomiast zasłania mi twarz w momencie, gdy ktoś inny wbił mi coś ostrego w ramię.

♤♤♤

Gdy ponownie otworzyłam oczy, poczułam okropny ból głowy. Jakby ktoś mnie zdzielił cegłą, nie żebym wiedziała, jak to jest.

Wzrok powoli przyzwyczajał się do światła wokół mnie. Na szczęście tym razem nie było za mocne jak poprzednio. Kiedy w końcu mogłam dostrzec, gdzie się znajdowałam, odskoczyłam do tyłu nadal, nie wstając przy tym na równe. 

Byłam w jakiejś klatce. Za mną znajdowało się małe łóżko i nic poza tym.
Przede mną jednak majaczył długi korytarz.

Gdzie ja byłam?

Spojrzałam na siebie.

I co ja miałam na sobie?

Brakowało kurtki mojego ojca. Zamiast tego miałam na sobie szarą koszulkę na długi rękaw, która mocno do mnie przylegała, a do tego dopasowane spodnie, którym chyba bliżej było do legginsów. Do tego żadnych butów, skarpet — widać, że mnie nie rozpieszczali.

Podeszłam bliżej krat, próbując się lepiej rozejrzeć.

— Halo? Ktoś tu jest?

PlagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz